Grozi nam głód? Szef Światowego Programu Żywnościowego ostrzega!

0
0
0
/ plportal.pl

David Beasley powiedział przywódcom kilku najbogatszych państw świata, że finansowanie Światowego Programu Żywnościowego może być kluczowe w zapobiegnięciu katastrofy głodu w państwach biednych. Jego zdaniem w przypadku zakończenia pomocy w biednych krajach nastąpi pandemia znacznie bardziej dotkliwsza niż koronawirus.

Światowy Program Żywnościowy to organizacja ONZ. Jest największą tego typu instytucją humanitarną. Jej cel to zwalczanie globalnego głodu. Szef tej organizacji zdradził, że rozmawiał telefonicznie z przywódcami kilku państw i przekazał im, że sytuacja wywołana przez Covid-19 wpływa nie tylko na gospodarki krajów wysokorozwiniętych, ale także na państwa gdzie toczy się wiele konfliktów. W przypadku kiedy fundusze agencji zostałyby obcięte ludziom będzie groził głód.

Jego zdaniem sytuacja związana z koronawirusem powoduje wiele przeszkód, które mogą spowodować przerwanie łańcucha dostaw. Utrzymanie go jest kluczowe w zapobieganiu głodu. Potencjalne ograniczenia związane są przede wszystkim z ograniczeniami eksportu, zamkniętymi granicami, portami i drogami oraz nieprodukującymi gospodarstwami rolnymi.
- Jeśli mamy pieniądze i dostęp, możemy uniknąć głodu i naprawdę możemy zapobiec katastrofie humanitarnej z powodu głodu. Ale jeśli stracimy nasze fundusze lub stracimy łańcuch dostaw, nastąpi katastrofa – powiedział David Beasley.

Szef agencji ostrzegł ostatnio ONZ, że ten zajmując się pandemią Covid-19 nie dostrzega, że świat znalazł się na skraju pandemii głodu, która w ciągu kilku miesięcy może doprowadzić do katastrofy humanitarnej. Jego zdaniem trzeba natychmiast podjąć działania. Sytuacja związana z koronawirusem wywołać może skutki ekonomiczne, które pochłoną więcej ofiar niż sam wirus.

Choć Polska nie należy do najuboższych państw to sytuacja w naszym kraju także zaczyna robić się nieciekawa. „Gazeta Wyborcza” zapowiedziała, że w tym tygodniu średnio o 10-20% podrożeją pieczywo, makarony i kasze. Wszystko to z powodu podrożenia zboża dla przemysłu piekarniczego. Cena pszenicy wzrosła z 750 złotych w styczniu do 940 złotych za tonę w kwietniu. Wzrost cen spowodowany jest sytuacją wywołaną przez koronawirusa. Przez panikę jaką wywołał wzmożył się popyt na produkty mączne wewnątrz krajów Unii Europejskiej. Do tego podobna sytuacja ma miejsce na rynku światowym. Dlatego młyny płacą za pszenicę dużo więcej. „ Zwykle młyny przerabiające zboże na mąkę mają ich parotygodniowe zapasy, do tej pory większość sprzedawała mąkę zrobioną z ziaren kupionych przed wybuchem pandemii. Teraz to się skończyło, nikt nie ma zapasów, które by starczyły do nowych zbiorów, czyli połowy lipca” – można przeczytać w Gazecie.

Na początku kwietnia Polski Związek Pracodawców Przemysłu Zbożowo-Młynarskiego zwrócił się do ministra rolnictwa z prośbą o uruchomienie rezerw zbóż jakie zgromadziła Agencja Rezerw Materiałowych. Związkowcy do tej pory nie dostali jednak odpowiedzi.

W sytuacji wzrostu cen żywności oprócz koronawirusa nie pomaga także panująca 3 rok z rzędu susza. Tegoroczna jest przez ekspertów zapowiadana jako najcięższa od wielu dekad. -  Jak nie popada, to będzie bardzo tragicznie. Obecnie w centralnej Polsce, na Kujawach czy w Wielkopolsce nie padało przez marzec i kwiecień. Były ogromne wiatry i do tego niskie temperatury nocą (…) Jeżeli spadnie deszcz, to uprawy ozime i jare dadzą sobie radę, ale jeżeli w ciągu tygodnia - dwóch nie będzie deszczu, to skutki będą nieodwracalne – tłumaczy szef Krajowej Rady Izb Rolniczych Wiktor Szmulewicz.

Podwyżki cen żywności można jednak odczuć już teraz. Warszawski Urząd Statystyczny opublikował dane dotyczące województwa mazowieckiego. Według nich podwyżki dotknęły już prawie wszystkich produktów z tak zwanego koszyka podstawowego. Na przykład w kategorii mięso wszystko produkty odnotowało dwucyfrowe wzrosty. O 11,6 proc. więcej musimy z kolei płacić za bułki, o 5,7 proc. za mąkę i niemal 5 proc. więcej za chleb pszenno-żytni. Podrożały także warzywa i owoce, które są produkowane w Polsce. Ceny jabłek skoczyły o 74 proc., pomidorów o 5,2 proc., a rzodkiewki o 13,9 proc.

Okazuje się więc, że kryzys związany z koronawirusem to nie jedyne wyzwanie jakie czeka nas w najbliższym czasie. O ile z pogodą nie można zbyt wiele zrobić, o tyle skutki gospodarcze wywołane przez pandemię można powstrzymać. O tym jednak czy tak się stanie zdecydują rządzący.

DZ

Źródło: bankier.pl

 

Źródło: bankier.pl

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną