Przypominamy jak ścieki ze stolicy skaziły Wisłę za rządów Trzaskowskiego

0
0
0
/ Twórca: Leszek Szymański Podpis: PAP

Kandydat antyPiS na prezydenta Trzaskowski zapisał się w dziejach Polski tym, że to właśnie za jego rządów nastąpiła awaria rurociągu przesyłającego ścieki z lewobrzeżnej Warszawy do oczyszczalni ścieków leżącej na prawym brzegu Wisły. Wadliwa instalacja została wybudowana za rządów PO, czyli partii Trzaskowskiego.

Warszawa była drugim miastem rządzonym przez PO, w którym doszło do awarii oczyszczalni ścieków. Wcześniej miała miejsce taka awaria w Gdańsku. Gdańska katastrofa ekologiczna PO została opisana przez portal „Niezależna pl.” w artykule „Gigantyczna awaria gdańskiej przepompowni. Miliony litrów ścieków płyną do Bałtyku”. Przepompownia Ścieków Ołowianka, odbierała „60 proc. ścieków z Gdańska”. „W ciągu godziny do Motławy trafiało około 2,3 mln litrów nieczystości, które z nurtem rzeki płyną do Zatoki Gdańskiej”.
 
O katastrofie ekologicznej w rządzonej przez PO Warszawie informował portal TVP Info. W artykule „Główny Inspektor Sanitarny: Ścieki całkowicie zmieniają ekosystem Wisły” można przeczytać, że Marek Posobkiewicz, Główny Inspektor Sanitarny stwierdził, że w ściekach, jakie rządzona przez PO Warszawa wylewa do Wisły „które spływają w ilości 3 tys. litrów na sekundę – znajdują się wszelkie ścieki komunalne, przez co nie tylko sam kontakt z wodą, ale nawet przebywanie w jej pobliżu i oddychanie jej aerozolem stanowi zagrożenie dla ludzi”.
Z informacji TVP Info „Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie awarii w warszawskiej oczyszczalni ścieków” można się dowiedzieć, że podległa władzom z PO „miejska spółka wodociągowa przez ponad dobę zwlekała z poinformowanie odpowiednich służb o awarii, do której doszło we wtorek”, a „każda zwłoka jest zagrożeniem dla zdrowia i życia ludzi oraz zagraża środowisku”. Stało się tak, pomimo że „prawodawstwo unijne nakazuje w przypadku poważnej awarii – a z taką mamy teraz do czynienia – niezwłoczne poinformowanie służb”.
Czytelnicy z artykułu TVP Info mogli się dowiedzieć, „że 27 sierpnia o godz. 5 rano »nastąpiło rozszczelnienie rurociągu technicznego A, transportującego ściegi z Warszawy lewobrzeżnej do oczyszczalni ścieków Czajka, co spowodowało intensywny wypływ ścieków oraz zalanie tunelu w układzie przesyłowym wokoło połowie jego długości (850 m) i części komory wejściowej syfonu« [przez] 3 tys. litrów surowych ścieków na sekundę. Najbardziej zagrożone [jest] ujęcia wody w dole Wisły. Z kolei w środę, 28 sierpnia, około godz. 7.20 uszkodzeniu uległ rurociąg „B”. „W związku, z czym ok. godz. 8 rozpoczęto zrzut ścieków nieoczyszczonych do Wisły wylotem awaryjnym na wysokości ul Farysa”. „Prawdopodobną przyczyną wypływu ścieków jest uszkodzenie rurociągu technologicznego” – a więc tego, który uległ awarii ponad dobę wcześniej, o czym ani miejska spółka wodociągowa, ani władze Warszawy nie poinformowały przez ponad dobę”.
 
Kulisy katastrofy ekologicznej w Warszawie za rządów PO przybliżył portal „Gazety Wyborczej” w artykule „Byliśmy w tunelu uszkodzonego kolektora. Coraz bliżej poznania przyczyny awarii” (autorstwa Michała Wojtczuka).
 
Według informacji Gazety Wyborczej „konstrukcja tunelu jest nienaruszona. To znaczy, że rury nie rozszczelniły się z powodu przesunięcia czy wygięcia całego tunelu. W tej sytuacji coraz bardziej prawdopodobna staje się hipoteza, że wyciek z pierwszej z rur sprawił, że ścieki pod dużym ciśnieniem zaczęły napierać na tzw. chudy beton, którym zalany był rurociąg, co sprawiło, że odkształciła się masa betonu i zgniotła drugą z rur. To może oznaczać, że takiego zagrożenia nie uwzględniono na etapie tworzenia koncepcji umieszczenia dwóch rur w jednym tunelu”.
Portal „Gazety Wyborczej” przypomniał, że ścieki płynęły „pod dnem Wisły w tunelu w kierunku oczyszczalni Czajka. Ma on 1,3 km długości i średnicę 4,5 m. Działa od 2012 r. W środku są dwie rury o przekroju 1,6 m. Obie zalano betonem, by zminimalizować drgania”.
 
Można wiec podejrzewać, że awaria nastąpiła z powodu niewłaściwej konstrukcji tunelu, za którą odpowiedzialność ponosiły władze z PO. Warto przypomnieć, że w lutym 2015 roku też za rządów PO w Warszawie, przez pół doby płonął w Warszawie Most Łazienkowi, jedna z najważniejszych przepraw w stolicy, którą codziennie przejednało 100.000 aut na dobę. W wyniku pożaru most został zamknięty, a mieszkańcy stolicy utknęli w korkach. Dodatkowo okazało się, że w wyniku pożaru spłonęły światłowody, którymi dostarczany był internet dla Ministerstwa Obrony Narodowej i instytucji podległych Ministerstwu Spraw Wewnętrznych.
 
W trakcie pożaru zniszczone zostały instalacje, którymi dostarczano internet, gaz i wodę. Na szczęście gaz i media dostarczane są awaryjnymi sieciami. Gdyby inne awarie miały miejsce, dostawy mediów do domów części warszawiaków byłyby zagrożone. Zniszczenie światłowodów oznaczało, że zagrożone były dostawy internetu dla mieszkańców Warszawy i Mazowsza i Podlasia. Światłowody biegnące mostem dostarczały internet nie tylko dla odbiorców indywidualnych, przedsiębiorstw i administracji publicznej.
Co ważne dla bezpieczeństwa narodowego przez Most Łazienkowski biegły światłowody Centrum Wsparcia Teleinformatycznego Sił Zbrojnych. W związku z pożarem mostu Ministerstwo Obrony Narodowej nie ma dostępu do internetu. Awaria nie zaszkodziła wewnętrznemu systemowi informatycznemu MON. Spłonęły też światłowody policji, którymi dysponuje Biura Łączności i Informatyki. Nie było łączności Centrum Szkolenia Policji w Legionowie i z komendą w Radomiu.
 
Warto zwrócić uwagę, że spalony Most Łazienkowski nie był chroniony, podczas gdy pedalska tęcza na Placu Zbawiciela chroniona była monitoringiem, zraszaczami i obecnością licznych funkcjonariuszy policji. Można odnieść więc wrażenie, że dla władz z PO obiektem strategicznych nie były mosty służące przeprawie setek tysięcy Warszawiaków w ciągu doby, mosty, przez które biegną światłowody polskiej armii i policji, tylko szpetna instalacja promująca sodomię.
 
Jan Bodakowski

Źródło: redakcja

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną