Likwidacja obostrzeń - koniec pewnego projektu społecznego?

Obostrzenia na całym świecie w związku z koronawirusem były działaniem bez precedensu. Uderzyły z potężną siłą w zwykłych ludzi, w gospodarkę, funkcjonowanie firm i były wprowadzone pomimo tego, że śmiertelność związana z nową chorobą była dużo mniejsza niż przy wielu poprzednich pandemiach. To rodzi przypuszczenia, że chodziło nie tyle o zdrowie publiczne co pewien projekt społeczny.
Wielu naukowców kwestionowało wprowadzanie obostrzenia, uznając, że nie mają one uzasadnienia, nie pomagają, a wirus sam ustąpi. Pisaliśmy o tym wielokrotnie na naszym portalu. Ich zdjęcie też było decyzją polityczną - w Polsce nie nastąpił spadek zachorowań, a mimo to odstąpiono od restrykcji.
Obostrzenia pokazały jednak, jak wiele są w stanie znieść obywatele, na co się zgadzają, a na co nie, jak daleko może posunąć się władza np. w odniesieniu do Kościoła, czy ograniczania wolności. Niestety, jeśli traktować te obostrzenia jako test, to Polacy wypadli w nim kiepsko. Zdecydowana większość biernie podporządkowała się wszystkim zarządzeniom. Nie było protestów takich, jak w innych krajach, gdzie ludzie masowo wychodzili na ulicę przeciwko nieracjonalnym decyzjom władz.
Niestety, ale w przyszłości restrykcje mogą powrócić w związku z koronawirusem lub czymkolwiek innym, bo władza zyskuje dzięki niej nowe prerogatywy, a obywatele tracą swoje podstawowe prawa np. do protestów.
Źródło: Redakcja