Wysokie podatki w imię równości

Dzięki wysokim podatkom, zdaniem "The Sydney Morning Herald", zapanuje równość. Kto chce więcej pieniędzy we własnej kieszeni ten jest ekonomicznym zbrodniarzem. Do takich wniosków dojdzie czytelnik australijskiej prasy, co ukazuje jak daleko sięgają ekonomiczne absurdy dzisiejszych czasów. Za nimi idzie w imię poprawności politycznej ubożenie ludzi.
Na terenie Australii rozpoczęła się batalia o zmiany w podatkach. Kto zarabia mniej niż czterdzieści pięć tysięcy dolarów ten nie zapłaci nic, co wskazał Ian Bowie związany z Bowral. Z kolei związany z Armidale Malcom Freak wskazuje, że „zmniejszenie podatków dla bogatych i tych, co mają szczęście posiadania pracy tylko stworzy więcej nierówności społecznych”. Znamienne, że ta sama osoba wskazuje, że mowa tutaj o zmniejszeniu obciążeń o sto pięćdziesiąt osiem miliardów dolarów. Freak sądzi, że te pieniądze „powinny być przeznaczone na projekty infrastrukturalne takie jak drogi oraz koleje”. Tym samym pozostawienie pieniędzy, w dużej mierze w kieszeni bezrobotnych, spotyka się tutaj z krytyką.
Mark Paskal z Clovelly uważa, że „rząd mógłby przeznaczyć pieniądze na opiekę nad starszymi, budowę mieszkań socjalnych, czy wyzwaniem zmian klimatycznych”, co ukazuje dokąd prowadzi socjalistyczna wizja gospodarki. Brakuje w niej zrozumienia, że mniejsze obciążenia finansowe oznaczają również więcej pieniędzy w obiegu, co daje możliwość zwiększenia miejsc pracy, a tym samym pomocy innym osobom. Alicia Dawson z Balmain posuwa się wręcz do oskarżenia, że obcinanie podatków to działanie z gracją „głupiego dziecka”. Zwolennicy tego myślenia odwołują się tutaj do PKB jako wyznacznika bogactwa.
Znamienne jednak, że brakuje tutaj między innymi zwrócenia uwagi na agregaty pieniężne, takie jak na przykład używane w Polsce M3. Pozwalają one na uchwycenie ile właściwie są warte obietnice polityczne. Od faktycznej liczby pieniędzy w obiegu zależy wysokość cen, bo przekłada się bezpośrednio na inflację. Nie ma jednak tego odniesienia w australijskich rozważaniach.
Fakty, że wskutek cięć podatkowych po sąsiedzku Nowa Zelandia zaliczyła cud gospodarczy oraz dynamiczny rozwój nie ma tutaj większego znaczenia. Przykładowo w rządzie Jacina Ardern w ramach „wyrazu solidarności” obcięto pensje urzędników o dwadzieścia procent na pół roku w sierpniu 2020. Interesujące, że usuwanie ograniczeń w gospodarce podjęła się lewicowa Partia Pracy za sprawą ministra finansów Rogera Douglasa w rządzie Davida Lange. Między 1975 a 1984 rokiem Nowa Zelandia miała wzrost gospodarczy na poziomie 0,9 procenta. Przez dziesięć lat zwiększyła dług publiczny sześciokrotnie. Koszt jego obsługi z niespełna 7 procent wzrósł do blisko 20 procent. W ramach podatków zmniejszono z 66 procent do 33 procent obciążanie fiskalne. Podatek od osób prawnych zmalał z 45 do 33 procent. VAT ustanowiono w ramach jednej 10-procentowej stawki z pominięciem wszelkich ulg dla przejrzystości systemu. W 1994 roku liczba urzędników zmalała do 34 tys. z 88 tys..
Dodatkowo zmniejszono udział państwa w gospodarce z 44 do 27 procent. Efektem tego było podbijanie rekordów nadwyżek w budżecie. Kraj jaki zaczynał z zadłużenia a skończył z pięcioma miliardami nadwyżki w 2005 roku. W przeliczeniu na zadłużenie zagraniczne zmniejszyło się ono z 40 PKB do 5 procent już w 1997 roku. Ograniczenie długu publicznego z 63 do 17 procent PKB ukazuje z czym łączy się ograniczenie podatków bez patrzenia na „równość”.
Ten historyczny przykład ukazuje, że wprowadzenie takich rozwiązań w Australii również pozwala na osiągnięcie podobnych rezultatów. Łączy się z pójściem podobną drogą, co wcześniej Nowa Zelandia. Zarazem również znamienne, że kwestia obniżania podatków w ramach walki z koronawirusem nie spotyka się ze zrozumieniem. Za tym idzie nic innego, jak promocja gospodarki w której państwo ingeruje coraz bardziej w życie ludzi, a także określa, co mogą, a na koniec jakie prowadzi do uzależnienia ich od swojej pomocy, co oznacza w imię równości ograniczenie wolności.
Jacek Skrzypacz
Źródło: prawy.pl