Wyrzucasz śmieci do jednego worka? Grozi ci surowa kara!

0
0
0
/ źródło: gazeta.pl

Od ubiegłego piątku 4 września obowiązują przepisy w myśl, których strażnik miejski może ukarać osobę niepłacącą za śmieci albo niesegregującą odpadów. Nowelizacja ustawy wprowadza nowe uprawnienia dla strażników miejskich, którzy dotychczas nawet jeżeli widzieli nieprawidłowości w tej dziedzinie, nie mogli nałożyć mandatu. Teraz się to zmieni.

Całą sprawę opisuje dziennik „Rzeczpospolita”. Nowelizacja rozporządzenia w sprawie wykroczeń uprawnia strażników straży gminnych do nakładania grzywien w drodze mandatu karnego. Nowe przepisy przewidują, że strażnik miejski (gminny) ma prawo nałożyć mandat do 500 zł na osobę, która nie złożyła deklaracji śmieciowej (na jej podstawie ustala się wysokość opłaty za wywóz śmieci). Takiej samej kary może się spodziewać mieszkaniec gminy, który skłamał w deklaracji, by płacić mniej za wywóz odpadów, np. podał, że pod danym adresem mieszkają dwie osoby, a w rzeczywistości jest ich pięć. Mandat czeka także osobę, która zadeklarowała, że założy kompostownik, a tego nie zrobiła albo go posiada, ale z niego nie korzysta, a płaci mniej za odpady.

O takie przepisy starali się przede wszystkim władze stolicy. Wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski w rozmowie z "Rz" powiedział, że o ten przepis "zabiegali od dawna". "Do tej pory straż miejska, jeżeli ustaliła, że dana osoba nie złożyła deklaracji i nie płaci za śmieci albo nie kompostuje, co najwyżej mogła dać jej pouczenie. Grzywna jest zdecydowanie lepsza. Nie bez znaczenia jest również nieuchronność kary" - twierdzi na łamach dziennika Olszewski. "Rzeczpospolita" wskazuje, że są też samorządy, które są zawiedzione zmianą przepisów. "Na ich terenie działa straż, a też mają problemy z niesubordynowanymi mieszkańcami. Na przykład straży nie mają podwarszawskie Marki" - podaje. "Nowe przepisy nie pomogą nam. Nie mamy straży. Problem z niepłacącymi mamy za to duży. Szacujemy, że ok. 9–10 tys. osób nie płaci za odpady. Walka z nimi jest trudna. Nie mamy odpowiednich narzędzi prawnych" – mówi w "Rz" burmistrz Marek Jacek Orych. "Takie mandaty mogą być jakąś dolegliwością dla właścicieli domów jednorodzinnych. Łatwo bowiem udowodnić, że nie segregują odpadów lub nie płacą za ich wywóz. W wypadku mieszkańców bloków jest to nierealne. W każdym budynku naszej spółdzielni mieszka od 500 do 1000 osób, jak więc udowodnić konkretnej osobie, że nie segreguje. Przecież nikt nie zatrudni babci śmietnikowej ani nie zamontuje całodobowego monitoringu przy śmietniku" – ocenia z kolei Dariusz Śmierzyński, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Ruda w Warszawie.

W lipcu Sejm przyjął ustawę, która ma „motywować” Polaków do segregowania odpadów. Zgodnie z jej brzmieniem od dwóch do nawet czterech razy może wzrosnąć opłata za niesegregowane śmieci. Ustawa przewiduje "widełki" w opłatach dla osób, które nie będą segregowały śmieci. Osoby, które nie będą segregować zapłacą za śmieci nie mniej niż dwukrotność, ale nie więcej niż czterokrotność opłaty śmieciowej. W pierwotnej wersji była tylko dwukrotność. Samorządy zwracały jednak uwagę, że taka różnica mogłaby być demotywująca, gdyż często obecnie taka różnica jest większa. Oprócz różnicy w cenie za odpady segregowane i niesegregowane, dodatkowym impulsem do segregacji odpadów są rozwiązania dające samorządom możliwość obniżenia opłat śmieciowych dla mieszkańców, co byłoby rekompensowane przychodami ze sprzedaży zebranych surowców wtórnych. Ustawa stanowi również, że opłaty śmieciowe będą niższe dla tych mieszkańców, którzy mają przydomowe kompostowniki, czyli zagospodarowują sami część produkowanych przez siebie odpadów. Samorządy będą mogły jednak skontrolować właścicieli. Jeżeli okaże się, że mimo deklaracji nie kompostują odpadów, stracą upust w opłacie śmieciowej. Zgodnie z ustawą, jeżeli właściciele nieruchomości nie będą selektywnie zbierać śmieci, to firmy odbierające odpady przyjmą je jako niesegregowane (zmieszane) i powiadomią o tym fakcie władze gminy.

W takiej sytuacji i rodzaju „motywacji” rządzących logicznym jest posunięcie, które daje możliwość nakładania mandatów na osoby, które oszukują w deklaracjach aby uniknąć wyższych opłat. Pojawia się jednak pytanie, tak często powtarzane przy okazji nowych pomysłów rządu, czy to to pobudki ideologiczne stoją za przepisami i takimi rozwiązaniami, czy też chęć zwiększenia wpływów do budżetu kosztem Polaków?

DZ

Źródło: Rzeczpospolita, Polsat News

Źródło: redakcja

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną