Ameryka wybiera

0
0
0
/

Tylko kilka dni zostało do wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Wyścig o fotel prezydenta skończy się 3 listopada. Walczą o niego: ubiegający się o reelekcję Donald Trump z ramienia Partii Republikańskiej i jego przeciwnik Joe Biden z Partii Demokratów. W sondażach przewagę ma demokrata. Ale trzeba pamiętać, że sondaże nie są w pełni odbiciem rzeczywistej sytuacji. W poprzednich wyborach dawały bezapelacyjne zwycięstwo Hillary Clinton, a wybory wygrał Trump.

Tegoroczne wybory przebiegają w specyficznej sytuacji, gdy cała Ameryka wstrząsana jest epidemią. Biden zarzuca Trumpowi, ze nie poradził sobie z jej rozprzestrzenianiem, że miał do niej nonszalancki stosunek, który skończył się zarażeniem prezydenta. Trump szybko pokonał wirusa i w bardzo krótkim czasie stanął do walki wyborczej. Na swoich wystąpieniach z wyborcami znów chojraczył, ciskając maseczkami w tłum. To też Biden ma duże poparcie wśród przerażonych starszych Amerykanów. I ciągle oskarża prezydenta o nieodpowiedzialne zachowanie. Mówił, że „zrobił wszystko, co w jego mocy, by zarazić się koronawirusem”. Ale w kluczowym dla wyborów stanie, jakim jest Floryda, Biden wprawdzie ma przewagę, ale niewielką, a Trump od września ubiegłego roku jest mieszkańcem Florydy.

Biden prowadzi na Florydzie, a takie stany jak Floryda i Ohio są kluczowe dla zdobycia 270 głosów elektorskich, potrzebnych do tego, aby wygrać wyścig prezydencki. Dlatego obaj kandydaci skupili się na walce o stany niezdecydowane takie jak: Pensylwania, Kolorado, Iowa, Michigen, Minnesota, Nevada, New Hampshire, Karolina Północna, Wirginia, Georgia, Teksas i Wisconsin. Kraj jest bardzo podzielony.

Pewne jest, że Bidena poprą liberalne stany z wielkimi miastami na wschodzie i na zachodzie – Kalifornia, Waszyngton i Nowy Jork. Trump ma poparcie w konserwatywnych stanach w środkowej części kraju – Oklahoma, Tennessee i Kentucky. Ale to mało, aby zwyciężyć. Trump jest skupiony na Florydzie, a Biden na stanie w północno-wschodniej części stanów. Szanse obu kandydatów są dość wyrównane w innych ważnych stanach takich jak Ohio, Georgia, Iowa.

Trump chce zawalczyć o głosy Afroamerykanów i Latynosów. Może to być skuteczna metoda. W 2012 r. Barack Obama zdobył 71 proc. głosów Latynosów i pomogło mu to w zwycięstwie. Teraz 59 proc. Amerykanów kubańskiego pochodzenia na Florydzie chce głosować na Trumpa. Oni doskonale wiedzą, co oznacza sprzyjanie komunizmowi, do którego niebezpiecznie zbliża się Partia Demokratyczna. Poza Florydą także Teksas ma najwięcej konserwatywnych Latynosów, którzy popierają republikanów. Trump ma znaczna przewagę wśród białych robotników. Na wiecu w Johnstown tak mówił o Bidenie: „Przez pół wieku Biden wbijał nóż w plecy amerykańskiego robotnika. Nie powinien prosić o wasze glosy, ale błagać was o wybaczenie”. To na utworzeniu i ochrony miejsc pracy i na kwestii bezpieczeństwa oparł swoją kampanię Trump. „Moja polityka służyła tym, którzy tego najbardziej potrzebowali. Poziom ubóstwa oraz bezrobocia wśród czarnych spadł do najniższego od lat. Nowy Zielony Ład Bidena to nonsens. Demokraci chcą zniszczyć przedmieścia, zniszczyć amerykańskie marzenie!” Opowiadał się przeciwko Chinom na rzecz amerykańskiej gospodarki.

Bidena popierają zaś młode kobiety, postępowe. Starsze są nieprzewidywalne w swoich wyborach. Często zmieniają zdanie. Bidenowi sprzyjają także Afroamerykanie. W Georgii 68 proc. białych chce głosować na Trumpa, a 83 proc czarnych na Bidena. W Teksasie jest podobnie. 68 proc. białych popiera Trumpa, a 71 proc. czarnych Bidena.

Jeden i drugi kandydat walczy o głosy chrześcijan. Wśród nich Trump ma znaczną przewagę. Choć Biden jest praktykującym katolikiem, tym bardziej jego filiacje z lewicą są dość niepokojące.

Zawsze w kampanii prezydenckiej odbywały się trzy debaty kandydatów i były bardzo popularne. Teraz z powodu pandemii odbyła się debata w Clevland, bardzo nieudana, polegająca na awanturniczych wypowiedziach obu kandydatów. Druga przebiegała już w spokojniejszej atmosferze. Co się stanie, gdy jeden z kandydatów zwycięży niewielką ilością głosów? Donald Trump sugeruje, że w wypadku niekorzystnego dla niego wyniku wyborów, może wszystko skończyć się w Sądzie Najwyższym. Wiadomo, ze obecny prezydent jest bardzo sceptyczny do formuły głosowania listownego, która dokonuje się z powodu zarazy. „To oszustwo, wielkie oszustwo demokratów” - powiedział kandydat republikanow. Biden w odpowiedzi oświadczył, że wojsko byłoby zmuszone „usunąć Trumpa z Białego Domu”. Nazwał swego adwersarza „oszustem”. Wybory mogą być kontestowane w sądach, a to może wpędzić kraj w poważny kryzys. Nowy prezydent musi zostać zaprzysiężony 21 stycznia 2021 r. Hillary Clinton apelowała do Joego Bidena o nieuznanie porażki pod żadnymi warunkami, nawet jeśli przegra.

Eksperci mówią, że poziom oszustwa w listownym głosowaniu jest znikomy, ale problemem są ginące karty do głosowania. Podczas wyborów w 2008 zginęło w ten sposób 7,6 mln głosów.

Dobrze się stało, że Trumpowi udało się doprowadzić przed wyborami do zaprzysiężenia swojej kandydatki w Sądzie Najwyższym, w którym obecnie republikanie mają znaczną przewagę.

Iwona Galińska

Źródło: prawy.pl

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną