Skandal! Strajk kobiet poniża kobiety

Feministki w ramach Strajku Kobiet wyprowadziły na ulice wiele kobiet, często młodych i bardzo młodych. Szokujące sceny, do jakich tam dochodziło, mogą, wbrew deklarowanym hasłom, jedynie przyczynić się do tego, że kobiety będą traktowane gorzej niż dotychczas. Nie szanując bowiem siebie, uczą mężczyzn, by też ich nie szanowali.
Prof. Małgorzata Fuszara, socjolog, specjalizująca się w tzw. gender studies, popierająca protesty, w jednym z wywiadów skomentowała jedno z haseł „grzeczne już byłyśmy”, obecne na transparentach manifestantek: „Kobiety, a tak naprawdę młode dziewczyny nie tylko chcą pokazać, że one się buntują, ale też, że czasy tych grzecznych dziewczynek już się skończyły. Na protestach obserwujemy świadome przekraczanie dawnych ograniczeń i świadome pokazywanie, że to teraz młoda kobieta będzie się ubiegać o swoje prawa”.
Z wypowiedzi tej wynika, że nawet osoby wykształcone, które popierają ten protest, dostrzegają jeden fakt: wiąże się z nim przekraczanie granic, bo tym są „dawne ograniczenia”, i to granic wszelkiego rodzaju: kulturowych, obyczajowych, moralnych…
Co to znaczy „czasy grzecznych dziewczynek”? Prof. Fuszara skupia się przede wszystkim na bierności kobiet, które przeszły do działania, ale w istocie hasło „grzeczne już byłyśmy” wyraża coś innego. Pokazuje ono odrzucenie norm kulturowych, których najczęstszym przejawem jest właśnie grzeczność. Te normy były nagminnie i programowo łamane w czasie protestów. Już na samych plakatach pojawiało się hasło „wypierdalać”, które oznacza przyzwolenie dla wulgarności, przekleństw, przynajmniej werbalnej przemocy. Następnie działo się to poprzez wznoszenie okrzyków w rodzaju: „jebać PiS” czy „jebać Kościół”, a także wulgarne i absurdalne hasła, jak „Został mi tylko anal”, „Moja Pusia nie Jarusia”, „Poza cipką mam także serce i mózg”. Kobiety, a często nawet nastolatki, w ramach przemarszów, dokonywały aktów wandalizmu, mażąc hasła i błyskawice na chodnikach, fasadach budynków, kościołach. Czyniły przy tym akty profanacji, bezcześciły pomniki poświęcone polskim bohaterom, pokazywały wulgarne gesty w rodzaju środkowego palca, atakowały osoby o innych poglądach. Wszystko to wykraczało daleko poza cywilizacyjne formy dyskusji, wyrażania własnych opinii czy nawet demokratycznego okazywania sprzeciwu.
Feministki uważały, że nakłaniając do tego rodzaju zachowań, obudziły kobiety, ale brak tutaj zupełnie refleksji nad znaczeniem norm kulturowych, które zanegowały. Normy te powstały, aby chronić społeczeństwo, w tym także, w sposób szczególny, jako najbardziej narażone, kobiety. Przekleństwa, bazujące zwykle na wulgarnym odniesieniu do seksualności, w pierwszej kolejności uderzają w same kobiety. Stąd zawsze uważano za niestosowne przeklinanie w obecności kobiet. Uznawano to nie tylko za przejaw braku kultury, ale wręcz, w niektórych wypadkach, za molestowanie. Kiedy młode dziewczyny same przeklinają w najbardziej ordynarny sposób, zupełnie się nie szanują i przyzwalają, aby w ich obecności zachowywano się podobnie.
Sam fakt, że sprawę aborcji wiele dziewczyn sprowadzało jedynie do ograniczenia ich życia seksualnego, pokazuje, jak one same się uprzedmiotawiają.
Same feministki mówią, słusznie akurat zresztą, o problemie przemocy wobec kobiet, niekoniecznie fizycznej, ale też werbalnej. Jednocześnie Strajk Kobiet promuje zachowania agresywne, które barbaryzują życie społeczne. Same mówią o wojnie, równocześnie domagając się w swoich postulatach demilitaryzacji społeczeństwa (które i tak należy do najbardziej rozbrojonych w Europie). Nie widzą jednak, że w ten sposób ostry spór, który prowadzą na ulicach i w mediach, musi przenieść do domów, także między partnerów i małżonków. Tam, gdzie rozwiązuje się problemy za po
mocą siły w sposób naturalny wygrywają z reguły mężczyźni. Agresja kobiet stanie się łatwo usprawiedliwieniem przemocy ze strony mężczyzn.
Wulgarne podejście do seksualności, które do tej pory przejawiali głównie mężczyźni z marginesu, zaczyna dzięki feministkom być czymś akceptowalnym, a nawet pożądanym. W dłuższym okresie czasu musi doprowadzić to do jeszcze większej instrumentalizacji tej sfery, a to z kolei do instrumentalizacji samych kobiet, które, nieraz za własnym przyzwoleniem, będą traktowane jako towar.
To jest zresztą może w tym wszystkim najbardziej tragiczne, że aborcję zawsze promowali
mężczyźni, w tym totalitaryści jak Lenin czy Hitler, a sufrażystki z początku XX w. uznawały ją za wyraz przemocy wobec kobiet. Także i dzisiaj kobiety nieraz decydują się na aborcję pod wpływem partnerów, którzy nie chcą wziąć na siebie odpowiedzialności za własne czyny.
W stwierdzeniu prof. Fuszary „teraz młoda kobieta będzie się ubiegać o swoje prawa” pozostaje wątpliwość, o jakie „prawa” chodzi i czy na pewno jej. Z przedstawionego obrazu wynika bowiem, że chodzi o „prawo” do wulgarności i przemocy, o „prawo” do zwolnienia się z odpowiedzialności, a wszystkie te „prawa” służą tak naprawdę mężczyznom, które dzięki nim będą mogli wykorzystywać kobiety.
Na koniec przywołałbym obraz, którego sam byłem świadkiem pod kościołem na placu św. Aleksandra w Warszawie. Do policjantów i modlących się pod kościołem ludzi podeszła dziewczyna (nastolatka lub studentka), z tęczową torebką, która zaczęła tańczyć i się rozbierać. Robiła wrażenie pijanej lub pod wpływem narkotyków. Dopiero na usilne wezwania policji przestała to robić. Następnie zaczęła wykrzykiwać „kobiety do kuchni!”. Powstaje pytanie, czy tego typu sceny, których było więcej, są oznaką rosnącej samoświadomości kobiet czy właśnie ich zagubienia. Rozstrzygnięcie tego pozostawiam już jednak czytelnikom.
Źródło: redakcja