PILNE! Mandaty za noszenie szalika zamiast maseczki!

W Belgii osoby, które będą nosiły szaliki, chusty lub opaski zamiast maseczek ochronnych będą karane mandatami w wysokości 250 euro. Tak stanowi ministerialny dekret.
Odpowiednia maseczka, zgodnie z dekretem, to taka, która jest bez kanału wentylacyjnego, wykonano ją z materiału, który ciasno przylega do twarzy i zakrywa usta oraz nos. Szaliki, chusty i opaski tego warunki nie spełniają i nie chronią należycie przed rozprzestrzenianiem się koronawirusa oraz zakażeniem. Na początku pandemii, w ubiegłym roku, były one wprawdzie dozwolone, ale wtedy w aptekach i sklepach brakowało maseczek. Teraz sytuacja się zmieniła. Maseczki nie dość, że są dostępne to jeszcze tanie i tylko one mogą być używane w Belgii.
Belgowie dwa tygodnie temu wprowadzili surowe obostrzenia dotyczące możliwości opuszczania kraju. „Za granicę można wyjeżdżać tylko z kilku wyjątkowych powodów: pracy, powodów zdrowotnych lub pilnych problemów rodzinnych” – powiedział telewizji VRT Nico Paelinck z belgijskiej policji. „Tylko niezbędne podróże zagraniczne są dozwolone” – mówił premier Belgii Alexander De Croo. „Wiem, że to są bardzo restrykcyjne środki, ale widzieliśmy w ostatnich tygodniach, że kiedy ludzie podróżują, wirus podróżuje z nimi” – podkreślił szef rządu, cytowany przez TVP Info. Osoby, które chcą przekroczyć granicę i twierdzą, że ich powód wyjazdu jest „istotny” też nie będą miały łatwo. Będzie trzeba przedstawić stosowne oświadczenie, w którym taka osoba wyszczególni cel podróży i stwierdzenie, że jej podróż jest naprawdę niezbędna. Powracający podróżni mogą spodziewać się szczegółowej kontroli, czy wypełnili formularz lokalizacji pasażera (PLF). Policja zapowiada przeprowadzanie licznych kontrole na granicach. Podróżni mogą się spodziewać także mandatów.
Licząca 11,5 mln mieszkańców Belgia ma jeden z najwyższych wskaźników liczby zgonów chorych na COVID-19 per capita (w kraju zmarło jak dotąd 21 352 zakażonych). W poniedziałek w belgijskich szpitalach przebywało 1 676 chorych na COVID-19, w tym 299 na oddziałach intensywnej terapii. Ta druga liczba jest najniższa od października. W kraju od października zamknięte są bary i restauracje, a wyjazdy wypoczynkowe poza granice kraju są zakazane. Mimo wszystko rząd Belgii nie zamknął szkół, w których nauka cały czas prowadzona jest w trybie stacjonarnym.
Na konferencji prasowej Sciensano wirusolog Steven Van Gucht powiedział, że w ostatnim tygodniu stycznia 16 proc. zakażeń było spowodowanych przez brytyjski wariant koronawirusa. – Wariant brytyjski wciąż zaraża, ale wydaje się, że wzrost nieco zwolnił w porównaniu z pierwszymi tygodniami stycznia. Jak podaje VRT, dla porównania w pierwszym tygodniu stycznia 9 proc. zakażeń wykrytych w Belgii dotyczyło wariantu brytyjskiego. Potem wzrosło to do 20 procent, a obecnie notowanych jest 16 procent zakażeń tym wariantem. – Faza plateau (w naukach ścisłych płaski obszar przebiegu krzywej) w danych dotyczących koronawirusa trwa nadal – powiedział dalej Steven Van Gucht. – Wydaje się, że wzrost liczby zakażeń stabilizuje się. Liczba przyjęć do szpitali wciąż spada, chociaż wydaje się, że w ostatnich dniach ten spadek nieco zwolnił – zaznaczył. Van Gucht zwrócił uwagę na sytuację w Belgii na tle innych krajów. – To niezwykłe, jak Belgom udało się utrzymać stabilną krzywą od listopada, pomimo ciągłej presji wirusa. Na stronie „Our world in data” można porównać nasz kraj z innymi. Tam można zobaczyć, jak stabilna jest krzywa od listopada, w przeciwieństwie do wielu innych krajów. Wymagało to ogromnego wysiłku i solidarności, z której możemy być słusznie dumni – zaznaczył.
WO
Źródło: IAR, tvp.info, wprost.pl