Trzecia fala COVID - powód do paniki, czy nie?

0
0
0
/ źródło: Pixabay

Gdy w ubiegłym roku w marcu weszła do nas epidemia, byliśmy przerażeni. Nic o tym koronawirusie nie wiedzieliśmy. Dochodziły do nas niepokojące wieści z włoskiej Lombardii. Tam był prawdziwy pomór. Brakowało wszystkiego – łóżek szpitalnych, personelu, respiratorów. Kolumny ciężarówek z ciałami do pochówku tworzyły żałobny kondukt. Potem przyszły tak samo straszne wieści z Hiszpanii. Polska szybko wprowadziła lockdown. Ludzie karnie podporządkowali się restrykcjom. Wszystko było nieznane i nowe. Z tej pierwszej fali przeszliśmy prawie suchą stopa. Zachorowań było niewiele, trak samo jak zgonów.

W lecie mieliśmy oddech i uważaliśmy, że najgorsze za nami. Zaczęliśmy żyć w miarę normalnie, choć eksperci upominali, że na jesieni będziemy się zmagać z powrotem epidemii. Nie chcieliśmy tego słuchać. Zachłystywaliśmy się wolnością, wakacjami, słońcem. Przyszła jesień, a z nią zapowiadana druga fala epidemii. Liczby zakażeń gwałtownie rosły, aby w listopadzie dojść do blisko 30 tys. dziennie. Służba zdrowia zaczęła być niewydolna. Rozpoczęto budowę szpitali tymczasowych, które powstawały w ekspresowym tempie. Ludzie przestali przestrzegać restrykcji. Marta Lempart cynicznie wykorzystała sytuację zmęczenia i zniechęcenia społeczeństwa i po ogłoszeniu wyroku TK w sprawie aborcjo eugenicznej, która jest niezgodna z konstytucją, wyprowadziła tłumy na ulice miast. Strajk Kobiet rozpoczął swoją działalność polityczną, zmierzającą do obalenia rządu. Rozhisteryzowane tłumy młodych ludzi z wulgarnymi hasłami antyaborcyjnymi i antykościelnymi grasowały na demonstracjach ulicznych. Stali się siewcami śmierci. Rozsiewali wśród swoich najbliższych: rodziców, dziadków zarazę. Gwałtownie rosła liczba zgonów.

W grudniu nastąpiło pewne uspokojenie. Na horyzoncie pojawiła się nadzieja szczepionek. Ale w Wielkiej Brytanii zaczął szerzyć się brytyjski mutant tego wirusa. Zachorowalność rosla tam z dnia na dzień. Wiadomo było, że to tylko kwestia czasu, gdy ten wariant przedostanie się do Polski.

I tak się stało. Na Święta Bożego Narodzenia dużo osób przyjechało z Wysp Brytyjskich do rodzin w Polsce. W województwie warmińsko-mazurskim wykryto kilka przypadków tego mutanta. Zaczęto przygotowywać się do trzeciej fali, która pukała już do naszych bram. Sytuacja w Europie stawała się coraz groźniejsza. Lawinowo rosła fala zachorowań w Czechach i na Słowacji. Niemcy też nie pozostawały w tyle, tak jak i inne państwa Europy Zachodniej. Wprawdzie ruszyła akcja szczepień – początkowo dla personelu O, czyli służby zdrowia. Potem szczepiono najstarszych seniorów. I zaczęły się trudności. Z powodu źle wynegocjowanych kontraktów unijnych, producenci przestali wywiązywać się ze swoich zobowiązań. Dostawy szczepionek opóźniano.

Pod koniec lutego br. trzecia fala zarazy stała się u nas faktem, Zaczęła rosnąć liczba zakarzeń i zgonów, a 11 marca osiągnęła najwyższy wynik od listopada. Łóżka covidowe są zajmowane, szpitale są coraz bardziej obłożone. Pacjenci znów są wożeni w poszukiwaniu wolnego miejsca. Na dodatek ludzie zmęczeni całą sytuacją i w jakiś sposób z nią oswojeni, przestali stosować obostrzenia. Często ignorują noszenie masek, a młodzi ludzie, mówiąc, że już nie mogą dłużej wytrzymać izolacji, tworzą coraz częściej tzw. podziemie rozrywkowe. Lokale gastronomiczne są zamknięte, a oni spotykają się gdzie indziej. Prawdopodobnie w mojej okolicy istnieje takie podziemie w nowym wieżowcu. W wieczór piątkowy widać cale grupy młodych ludzi wchodzących bocznym wejściem. Po kilku godzinach wychodzą wesolutcy, żegnają się wylewnie i umawiają na kolejny tydzień. Na ulicach brakuje patroli, które by sprawdzały nakaz noszenia maseczek. W niektórych sklepach nie egzekwuje się tego nakazu, a karteczka przyczepiona do drzwi, informująca o konieczności noszenia maseczek, stała się czystą atrapą.

Trzecia fala zaczyna się u nas rozgaszczać. Spowodowane jest to wejściem zmutowanego wirusa, osłabieniem dyscypliny, zmianami pogody, która w tym czasie sprzyja rozwojowi różnych infekcji. W połączeniu tych wszystkich przyczyn, a jeszcze obniżonej odporności naszego organizmu w czasie przesilenia zimowo-wiosennego, stwarza doskonałe podłoże do rozwoju trzeciej fali.

Wirus zmutował i jego objawy stały się nietypowe. Oznaką zakażenia jest silny ból gardła, gorączka i obezwładniająca słabość. Ludzie bagatelizują objawy, myśląc, że to jest zwykłe przeziębienie. Leczą się na własną rękę w domu i dopiero gdy jest już niebezpieczne pogorszenie, znajdują się w szpitalu. Często na pomoc jest już za późno

Kolejne grupy społeczne rejestrują się do szczepień. Z powodu zmniejszonych dostaw, Polska w porównaniu z innymi krajami radzi sobie nienajgorzej. Są u nas dostępne trzy szczepionki: Pfizera, Moderny i astryzeneci, ta ostatnia budzi poważne zastrzeżenia. Już sześć państw UE wstrzymało jej podawanie. Może bowiem powodować zatorowość, a przyjęcie jej to uciążliwe bardzo skutki uboczne. Przez kilka dni dosłownie „rozkładają” zaszczepionego – bardzo wysoka gorączka, wymioty, biegunka, osłabienie. Ludzie coraz częściej nie chcą się nią szczepić i trudno się im dziwić. W kwietniu ma do nas trafić kolejna szczepionka Johnson& Johnson. W Polsce ma także ruszyć produkcja szczepionki amerykańskiej firmy Novavex. Szczepionka ta wykorzystuje rekombinację białka koronawirusa SARS CoV-2, a jej skuteczność w badaniach klinicznych przeprowadzonych w Wielkiej Brytanii sięgnęła blisko 90 proc. w przypadku jednej dawki i 95 proc w drugiej dawce. Adam Niedzielski ma nadzieję, że gdyby nie było większych zakłóceń, to do końca wakacji można by wyszczepić wszystkich chętnych. A może by warto zastanowić się nad rosyjskim Sputnikiem, który z powodzeniem jest stosowany już w 46 krajach. Viktor Orban sprowadził go na Węgry i sam się nią zaszczepił. Ma ona podobno bardzo dobre rekomendacje i to wybitnych wirusologów.

Jak to wygląda na świecie? W Izraelu szykują się już do osiągnięcia odporności zbiorowej. Do początku marca obiema dawkami udało się zaszczepić aż 39 proc. ludności. Z izraelskich badań wynika, że zaledwie 1248 osób (O,07 proc. z ogółu w pełni zaszczepionych) doznało potem infekcji wirusem. Zaraziły się podczas nabywania pełnej odporności.

Podobnie jest w Wielkiej Brytanii, która wstrzykuje po pół miliona dawek dziennie. Do końca lutego zaszczepiono tam 97 proc. osób powyżej 70 roku życia i liczba zgonów spadła o 30 proc. , hospitalizacji o 20 proc. , a zakażeń o 15,7 proc. A na początku stycznia było tam ponad 50 tys. zakażeń dziennie. Rząd teraz myśli o odmrożeniu gospodarki.

W USA po rozpoczęciu masowej akcji szczepień, zanotowano wyraźny spadek dobowych zachorowań z ponad 300 tys. na początku stycznia do 50 tys. obecnie. Liczą, że już w lipcu Amerykanie osiągną odporność zbiorową.

Szerzenie się trzeciej fali sprzyja niestety mutacjom koronawirusa. Do szczepu brytyjskiego, dochodzi jeszcze szczep brazylijski i południowoafrykański. W Niemczech stwierdzono pierwszy przypadek połączenia się tych trzech wariantów. Skuteczność pełna szczepionek może być wówczas poważnie zagrożona. Mutacje mają wyższą zaraźliwość i także wyższą śmiertelność.

Szczepionki nie dają nam niestety pełnej gwarancji, że nie zachorujemy, ale dają pewność, że unikniemy najgorszego.

 

 

Źródło: redakcja

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną