Test na koronawirusa przez... skanowanie oczu!

0
0
0
/ Wikipedia

Firma z Monachium liczy na to, że pomoże zapoczątkować nową erę testów na obecność koronawirusa za pomocą skanowania oczu przy użyciu aplikacji w telefonie. Jak twierdzi, tylko trzy minuty zajmuje identyfikacja choroby. Wskaźnik trafień wynosi 95 proc.

Firma Semic RF opracowała swoją aplikację do skanowania wraz z kolegami ze Stanów Zjednoczonych – podaje agencja Reutera. Oczekując na zatwierdzenie przez organy regulacyjne, ma nadzieję rozpocząć jej wprowadzanie na rynek pod koniec maja – zapowiada dyrektor zarządzający Wolfgang Gruber. Aplikacja wykorzystuje zdjęcie oka zrobione smartfonem i identyfikuje wirusa na podstawie objawowego zapalenia zwanego "różowym okiem". - Udało nam się wyizolować COVID-19 z ponad dwóch milionów różnych odcieni różu – mówi Reuterowi Gruber. Jak dodaje, aplikacja została już przetestowana na ponad 70 tys. osób, może przetwarzać do miliona skanów na sekundę i opcję rozszerzenia tej zdolności dalej, potencjalnie umożliwiając tłumom z powrotem masowe uczestnictwo w takich wydarzeniach jak koncerty i mecze piłkarskie. - Uruchamiasz aplikację, robisz zdjęcie obu oczu, wysyłasz je do oceny, a następnie możesz mieć oceniony wynik zapisany jako kod QR (Quick Response Code - kod kreskowy pozwalający na zapisanie dużej ilości danych) na smartfonie badanej osoby - tłumaczy Gruber. Aplikacja będzie początkowo skierowana do firm i użytkowników komercyjnych, w cenie 480 euro miesięcznie. Później planowana jest sprzedaż dla osób prywatnych.

 

Tymczasem w Niemczech rośnie fala niezadowolenia wobec "niespójnych" strategii walki z pandemią. "Gdy jedni premierzy landów prześcigają się z propozycjami zaostrzania lockdownu, inni otwierają kina i siłownie" - zauważają gazety. Wszystkie reakcje mediów zbiegają się w jednym punkcie - podczas gdy ustępująca kanclerz traci swoje "narzędzia kontrolne", jej potencjalni sukcesorzy licytują się, kto skuteczniej trafi w nastroje elektoratu. - Marząca o emeryturze Angela Merkel pozostawi po sobie próżnię władzy - niepokoi się redaktor naczelny miesięcznika "Cicero" Christoph Schwennicke. Na celowniku niemieckich gazet znaleźli się szefowie siostrzanych ugrupowań CDU i CSU, którzy toczą obecnie wewnątrz obozową walkę o schedę po kanclerz Angeli Merkel. Armin Laschet i Markus Söder kierują też lokalnymi rządami w Nadrenii Północnej-Westfalii i Bawarii, przy czym zarzut mediów sprowadza się do tego, że obaj premierzy prześcigają się w "nieprzemyślanych propozycjach" zaostrzania lockdownu, myśląc już o "powyborczych fruktach". "Süddeutsche Zeitung" pisze o "federalnym koglu-moglu", zauważając, że skutecznym sposobem na zdobycie wyborców może być także zapewnienie im większej swobody. Monachijski dziennik przypomina, że w Kraju Saary otwarte są znów kina, siłownie i restauracje na świeżym powietrzu. Premier tego landu cieszy się niesłabnącą popularnością.

 

Niemcy są podzieleni nie tylko w sprawie pandemii i walki z COVID-19. Ukraina zwróciła się do Niemiec z prośbą o broń defensywną, aby bronić wybrzeża Morza Czarnego przed ewentualną agresją ze strony Rosji. Niemieccy politycy mają różne zdania na ten temat. Ukraińska prośba dotyczy pocisków ziemia-powietrze, wystrzeliwanych z ziemi i z morza oraz systemów do usuwania min. Dokładnie chodzi o system przeciwrakietowy GDM-008 Millennium, części rakiet do zwalczania okrętów Sea Spear oraz małe łodzie podwodne typu Sea Cat i Sea Fox do rozpoznania podwodnego i likwidowania min. Według "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung" Annegret Kramp-Karrenbauer (ministre obrony Niemiec) i inni politycy CDU wykazywali "otwartość", podczas gdy minister spraw zagranicznych Heiko Maas ze współrządzącej SPD "wzbraniał się". Pewne zrozumienie dla stanowiska Ukrainy można zaobserwować także u Zielonych.

 

WO

 

Źródło: PAP, IAR

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną