Stanisław Michalkiewicz: Timeo Danaos...
Dzięki egzotycznemu – chociaż jeśli głębiej się nad tym zastanowić, to nie takiemu znowu egzotycznemu – sojuszowi PiS z Lewicą, głosowanie w Sejmie nad ratyfikacją Krajowego Planu Odbudowy odbędzie się już 4 maja. Nie takiemu znowu egzotycznemu – bo przecież PiS jest historyczną rekonstrukcją przedwojennej sanacji, a ta była ruchem z pewnością etatystycznym, a w porywach nawet socjalistycznym – jak Lewica.
Ciekawe, czy Wielce Czcigodny poseł Pupka ze swoją trzódką będzie głosował “za”, czy “przeciw”? Jeśli “za”, to w całej rozciągłości potwierdzi, że został wydymany, nie tyle nawet przez wirtuoza intrygi, czyli Naczelnika Państwa, co przez wplątanie się w sidła własnej propagandy, że “nigdy” nie wolno wchodzić w żadne porozumienia ze znienawidzonym PiS-em – więc będzie musiał poprzeć rządowy projekt za darmo – a jeśli “przeciw”, to jak wytłumaczy swoim wyznawcom odrzucenie inicjatywy umiłowanej Unii Europejskiej? Zresztą mniejsza o “wyznawców” - ale czy przypadkiem Nasza Złota Pani nie straci skutek tego swego upodobania w Donaldu Tusku, a nawet cierpliwości? To byłaby prawdziwa katastrofa, bo któż w takim razie “lansowałby” Donalda Tuska na prezydenta naszego bantustanu w roku 2025? Widzimy, że i tak źle i tak niedobrze, ale nie ma co współczuć Wielce Czcigodnemu posłowi Pupce, ani – tym bardziej – go żałować. “Tu l`as voulu, Georges Dandin” - mawiają w takich sytuacjach wymowni Francuzi, co się wykłada, że sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało.
Pamiętając, że Naczelnik Państwa jest wirtuozem intrygi, nie możemy jednak zapominać, że zawsze na końcu zaplątuje się we własne nogi. Tedy nawet gratulując mu wydymania Wielce Czcigodnego posła Pupki, musimy zastanowić się, w jaki sposób Naczelnik Państwa zaplącze się we własne nogi? Pewnej wskazówki można dopatrzyć się w ultimatum, jakie pani Marta Lempart i inne przywódczynie “rewolucji macic” postawiła Lewicy. Nie chodzi oczywiście o to, by Lewica się tego ultimatum przelękła, czy w ogóle potraktowała je serio – bo Wielce Czcigodna z pierwszorzędnymi korzeniami posłanka Żukowska, skomentowała je pytaniem, co się stało z ultimatum poprzednim, zgodnie z którym rząd miał podać się do dymisji do końca stycznia. Skoro rząd nie przestraszył się wymachiwania “macicami”, to dlaczego miałby się go przestraszyć pan Czarzasty, a zwłaszcza – pan Biedroń? Wygląda na to, że swój najlepszy okres “rewolucja macic” ma już za sobą, chociaż doznaje mocnego wsparcia od Unii Europejskiej – tej samej, która Naczelnikowi Państwa, podobnie jak naczelnikom innych państw nastręczyła Krajowy Fundusz Odbudowy.
“Timeo Danaos et dona ferentes” - mówił kapłan Laokoon w poemacie Wergiliusza “Eneida” - co się wykłada, że “boję się Greków nawet gdy przychodzą z darami”. Chodziło, jak wiemy, o słynnego konia trojańskiego, którego Trojanie na własną zgubę wciągnęli do swego miasta. Wypada tedy zapytać, jaką cenę będzie musiał zapłacić nasz nieszczęśliwy kraj za skorzystanie przez Naczelnika Państwa z pomocy Lewicy dla przeforsowania w Sejmie Krajowego Planu Odbudowy? W odróżnieniu od bolszewików z czarnymi podniebieniami, współczesne lewice, a już tubylcza w szczególności, chciałyby tylko spokojnie wypić i zakąsić. Nie występują zatem z postulatami gwałtownej likwidacji własności prywatnej, przeciwnie – choćby na przykładzie pana prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego widzimy, że gotowi są nawet zażarcie jej bronić. Jest bowiem różnica, między sytuacją, gdy do stracenia nie ma się nic, prócz swych kajdan i niewoli, a sytuacją, gdy socjalistyczni ideowcy obrośli tłuszczykiem i do stracenia mają konta w szwajcarskich Labiryntach, czy choćby posiadłości w Kazimierzu Dolnym. Dlatego też wśród warunków, jakie Lewica postawiła Naczelnikowi Państwa było zbudowanie 75 tysięcy “tanich mieszkań” - bo wiadomo, że na niczym człowiek się tak nie obłowi, jak na różnego rodzaju darmochach. Ale to oczywiście taki listek figowy, przy pomocy którego Lewica chce zakryć swoje nagości w nadziei, że jej wyznawcy pomyślą sobie, że to wszystko naprawdę. W dzisiejszych czasach nawet pralka automatyczna ma bardziej radykalny program, niż Lewica, której nie przychodzi nawet do głowy, by gmerać przy własności, więc jeśli już musi gdzieś gmerać, to woli przy genitaliach. Dlatego też współczesne lewice koncentrują się na sprawach społeczno-obyczajowych, dzięki czemu mogą “walczyć” - ale tak, żeby nie zagrozić interesom żydokomuny, która niezmiennie stoi w awangardzie wszystkich rewolucji i je finansuje.
Jak zauważył Stanisław Lem, prawdziwie wielki przemysł nie zaspokaja potrzeb, tylko je stwarza. Znakomitym potwierdzeniem tego spostrzeżenia są aktualne przymiarki do “przymusu szczepionkowego” i stosownych “certyfikatów”, czy wręcz “paszportów”. W tej sytuacji warto przypomnieć, że jeśli ktoś “daje” pieniądze, to nigdy nie za darmo, tylko oczekuje od obdarowanego spełnienia swoich warunków. A jakie warunki może postawić naszemu nieszczęśliwemu krajowi Nasza Złota Pani oraz jej Złoty Następca? Nie musimy się tego domyślać, bo powiedziała nam to otwartym tekstem pani Vera Jurova – że jak nie dogodzimy sodomitom i gomorytom, to nie zobaczymy nawet złamanego centa. Przekonały się o tym władze Kraśnika, który po uchwaleniu, że miasto jest “strefą wolną od LGBT” - bo tak właśnie określa się dzisiaj zboczeńców seksualnych – został odcięty od unijnych pieniędzy, wskutek czego wspomnianą uchwałę tamtejsze władze z podkulonym ogonem uchyliły. Znaczy, że Kraśnik nie będzie już strefą wolną od zboczeńców. No dobrze – a w jaki sposób unijni sponsorzy, a wraz z nimi – tubylcza Lewica – będą mogli przekonać się, że to prawda? Nie ma innej rady, jak pościągać do siebie zboczeńców, nadać im honorowe obywatelstwo miasta i przy każdej okazji eksponować. Jestem pewien, że skoro tak, to na Kraśniku się nie skończy i że w jego ślady pójdą wszystkie pozostałe samorządy w naszym nieszczęśliwym kraju, które uzależniły się od unijnych subwencji, jak narkomani od narkotyków i za pieniądze zrobią wszystko. Jeśli tedy samorządy będą musiały – a wkrótce będą musiały, zgodnie z przysłowiem: “daj kurze grzędę” - ostentacyjnie faworyzować seksualnych zboczeńców, to tylko patrzeć, jak nasz nieszczęśliwy kraj się od nich zaroi do tego stopnia, że nie będzie można nawet splunąć, żeby w jakiegoś nie trafić. Tym bardziej, że prócz bodźców materialnego zainteresowania, niechby nawet udawanie jakiegoś zboczenia wychodzi naprzeciw ogarniającego zwłaszcza młode pokolenie snobizmu na “światowość”. Każdy z takich snobów wychodzi ze skóry, by wszyscy uważali ich za cudzoziemców, a wiadomo, że najłatwiej to osiągnąć prezentując się w charakterze zboczeńca. O to właśnie może potknąć się Naczelnik Państwa tym bardziej, że ekipa rządząca obecnie Naszym Najważniejszym Sojusznikiem też będzie tę obyczajową rewolucję eksportowała i zmiecie z powierzchni ziemi każdego, kto spróbuje stawać jej dęba.
Stanisław Michalkiewicz
Źródło: prawy.pl