PILNE! Katolicka procesja zaatakowana przez Antifę!

0
0
0
/ Facebook / lifesitenews.com

Paryż - W sobotę 29 maja 2021 roku, katolicka procesja została brutalnie zaatakowana przez grupę komunistycznych działaczy i „antyfaszystów”.

Pochód przeszedł ulicami Paryża w celu upamiętnienia mordu na 10 księżach i klerykach, dokonanego z nienawiści do religii katolickiej podczas socjalistycznej rewolucji "Komuny" w 1871 roku. Sto pięćdziesiąt lat po brutalnym zamordowaniu 50 zakładników w popularnej 20.tej dzielnicy Paryża, tzw. "Masakrze na rue Haxo", stare resentymenty są wciąż żywe, a antyklerykalna francuska skrajna lewica wydaje się pragnąć rozpalić dawny gniew wymierzony w katolików.

 

Atak ekstremistów zmusił marsz do rozejścia się. Dwóch mężczyzn w średnim wieku, którzy dołączyli do procesji, przewróciło się, gdy demonstranci zaczęli rzucać koszami na śmieci, butelkami i metalowymi barierkami w modlących się i śpiewających uczestników. Jeden z nich doznał poważnych ran głowy i będąc całym we krwi musiał zostać opatrzony przez ratowników medycznych,

Około 300 osób odpowiedziało na wezwanie w Archidiecezji Paryskiej i pięciu parafiach w północno-wschodnim kwadrancie stolicy Francji - w tym Notre-Dame des Otages, która wyrosła z kaplicy zbudowanej w latach 30. przez jezuitę - aby upamiętnić męczeństwo 10 mężów Bożych 26 maja 1871 roku.

Procesja miała pokonać cztery kilometry, podążając śladami 50 zakładników, którzy zostali wzięci do niewoli przez paryskich powstańców przeciwko nowemu republikańskiemu rządowi Napoleona III, bratanka Napoleona Bonapartego, który miał swoją siedzibę w Wersalu po porażce w bitwie pod Sedanem w wojnie francusko-pruskiej w 1870 roku.

Pierwsze Zgromadzenie Narodowe Trzeciej Republiki było ukonstytuowane przez większość monarchistów pod przewodnictwem Adolphe Thiersa. Jego celem był pokój i odbudowa po tym, jak liberalny Paryż, którego mieszkańcy wiele wycierpieli podczas czteromiesięcznego oblężenia.

Klasa robotnicza Paryża chciała wojny i zemsty, ale także większej władzy, libertariańskich zasad równości kobiet i mężczyzn, uznania rozwodów, wolnej miłości i dzieci urodzonych poza małżeństwem.

"Federalni", jak nazywano członków powstania, przez wiele tygodni podburzali opinię publiczną przeciwko Kościołowi katolickiemu i jego przedstawicielom, odrzucili konkordat, który rząd Napoleona podpisał z papieżem Piusem VII w 1801 roku po rewolucji francuskiej. Francuska "Komuna" domagała się rozdziału Kościoła od państwa (który został sformalizowany około 35 lat później w 1905 roku). Tej rewolucyjnej i głęboko antyklerykalnej sile przeciwstawiła się tak zwana "armia wersalska". Wojna domowa rozgorzała na ulicach Paryża podczas "Semaine sanglante", czyli "krwawego tygodnia", od 21 do 28 maja. W stolicy Francji powstały barykady, a rozlew krwi i surowe represje doprowadziły ostatecznie do klęski "Komuny".

Dziesięcioro duchownych, którzy zostali zabici na rue Haxo, było jednymi z wielu ofiar antyklerykalnej „Komuny”. W Watykanie trwa obecnie proces beatyfikacyjny, a ich męczeństwo może zostać oficjalnie uznane do 2022 roku.

Katolicy, którzy w sobotę szli, modlili się i śpiewali na ulicach Paryża, z pewnością nie spodziewali się, że zostaną zaatakowani przez tych, którzy uważają się za spadkobierców powstania z 1870 roku. Przechodzili spokojnie przez Boulevard de Ménilmontant, wciąż pod pewnymi względami popularną część miasta, gdy nagle znaleźli się w zasięgu grupy około 30 aktywistów obrzucających ciężkimi przedmiotami i przy tym nie szczędzących obelg. Jeden z katolików relacjonował na żywo przebieg ataku: "Modlimy się również za tych, którzy obecnie obrażają Kościół Katolicki i którzy wyglądają, jakby wyszli prosto z filmu Gremliny".

Autor nagrania kontynuował: "Nie filmuję, ponieważ ja i moi przyjaciele wolimy pozostać w stanie skupienia, ale zapewniam was, że warto to przeżyć, aby zrozumieć, do czego zdolna jest ta lewica... Jakaś kobieta wykrzykuje obelgi, inny osobnik grozi nam komorami gazowymi, a jeszcze inny mówi, że spali nasze kościoły”. Inni krzyczeli: "Wszyscy nienawidzą ludzi z Wersalu. Śmierć 'fachos'" ("faszystom"). Wersal, na bogatych zachodnich przedmieściach Paryża, znany jest we Francji z wyjątkowo dużego odsetka licznych rodzin i praktykujących katolików.

Zakapturzeni młodociani zaatakowali następnie procesję "dużymi pociskami", co skłoniło większość uczestników do rozejścia się dla bezpieczeństwa, a garstka przyjaciół kontynuowała swój marsz w sposób nieformalny. Policja była na miejscu, ta sama osoba napisała na Twitterze, "ale wyraźnie niedostatecznie uzbrojona". Przybyło kilka posiłków i rozgoniło agresorów za pomocą gazu łzawiącego.

Niektórzy pytają teraz, dlaczego prefektura policji w Paryżu zezwoliła na demonstrację sympatyków "Komuny" na trasie procesji religijnej, choć nieco wcześniej po południu, i dlaczego tylko jeden policjant został przydzielony do ochrony katolickiego wydarzenia, na czele procesji.

"Antifa" okazała się szczególnie agresywna: wyrywali transparenty uczestnikom procesji, podeptali flagę organizacji kombatanckiej "Souvenir français", a nawet obrzucali ciężkimi metalowymi barierkami uczestników pokojowego marszu, w którym maszerowało również wiele kobiet i dzieci. Jeden mężczyzna został poważnie ranny, a wielu szukało schronienia w kościele Świętego Krzyża, który znajduje się niedaleko. "Zostaliśmy tam i modląc się czekaliśmy, aż policja nas wyprowadzi" - wspominał jeden ze świadków.

Przeciwko napastnikom zostanie złożone zawiadomienie. Jednakże oficjalne oburzenie z powodu tego wydarzenia było niewielkie. Prezydent Emmanuel Macron, który przebywał z oficjalną wizytą w RPA, nie wspomniał o ataku, co skłoniło wielu do stwierdzenia, że sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby w ten sam sposób fizycznie i werbalnie zaatakowano muzułmańskie wydarzenie.

 

Minister spraw wewnętrznych Gerald Darmanin opublikował tweeta, w którym stwierdził, że "wolność kultu" powinna zapewnić, że wydarzenia religijne odbywają się w spokoju: "Z myślami dla katolików we Francji" - napisał.

Oprócz tego, że procesja nie była odpowiednio chroniona pomimo oficjalnej kontrmanifestacji, te zwykłe słowa ani nie zidentyfikowały agresorów, ani nie zapowiadały, że zostaną wyciągnięte jakiekolwiek konsekwencje wobec nich.

Emmanuelle Ménard, odważna niezależna deputowana do Zgromadzenia Narodowego, zwróciła się w poniedziałek do rządu z pytaniem: "Gwałtowne działania części skrajnej lewicy nasilają się od kilku lat i stały się niemal systematyczne przeciwko wszystkim ludziom, którzy nie myślą tak jak oni". Wiele źródeł wspomina o niemal całkowitym braku sił bezpieczeństwa skierowanych do ochrony trasy przemarszu, co mogłoby zapobiec tego rodzaju aktom przemocy.

Arcybiskup Michel Aupetit potępił agresję na łamach Le Figaro. Jego biskup pomocniczy, Denis Jachiet, który współorganizował procesję, również złożył zażalenie, zauważając, że "cel był czysto religijny. W naszej inicjatywie nie było żadnych roszczeń politycznych". Bernard Antony, przewodniczący francuskiej chrześcijańskiej ligi obrony AGRIF, opublikował oświadczenie potępiające całe wydarzenie:

 

"W sprawie celu procesji, biskup Denis Jachiet, biskup pomocniczy Paryża, oświadczył dla Le Figaro: 'Cel był czysto religijny, w naszej inicjatywie nie było żadnego roszczenia politycznego'.

"Biskup Jachiet najwyraźniej nie zdaje się rozumieć, że to właśnie nienawiść do religii katolickiej, do jej wartości duchowych i moralnych, zawsze była wystarczającą motywacją do agresji skrajnej ateistycznej lewicy".

"Nie potrzeba katolików, aby przyjąć polityczne stanowisko, aby ich nienawidzić.

"Nienawiść do 'religii, opium ludu' jest wciąż w DNA marksistów-leninistów i rewolucjonistów w ogóle, jakobinów, młodych Turków, nazistów i komunistów. Ale wszyscy oni z pewnością przeprowadzili swoje eksterminacje chrześcijan w dziesiątkach krajów pod pretekstem szkodliwości polityki chrześcijan".

"Dlatego bezużyteczne są próby uwolnienia się od takiego oskarżenia. Sam fakt modlenia się za męczenników wczorajszych lub dzisiejszych rewolucji stanowi dla komunistów i innych ugrupowań ultralewicowych prowokację, która wymaga odpowiedzi w postaci libertyńskiej przemocy".

"Można to zawsze rozumieć w świetle bajki o wilku i baranku.

"Komunistyczni i lewicowi agresorzy po raz kolejny pokazali, że potrzeba prawa, które chroni publiczną wolność kultu".

 

 

 

 

 

 

Źródło: lifesitenews.com

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną