SZOK! Pastor ZASZYŁ sobie usta w obronie… ekologów!

Brytyjski pastor postanowił zaprotestować w obronie pseudoekologów. 71-letni kapłan Kościoła Anglikańskiego Tim Hewes zaszył swoje usta igłą i nicią przed siedzibą brytyjskiej spółki News UK. W ten sposób wystąpił przeciwko negowaniu zmian klimatu przez Ruperta Murdocha - właściciela imperium medialnego News Corp, którego News UK jest brytyjską odnogą.
Rupert Murdoch zbudował dwa medialne giganty - News Corp i Fox Corporation, w którego skład wchodzi np. Fox News. 70 proc. sprzedaży gazet w Australii, skąd podchodzi miliarder. Pastor twierdzi, że podczas pożarów w Australii w wydawnictwach Murdocha bardzo sceptycznie podchodzono do kwestii wpływu działalności człowieka na zmiany klimatu i ekstremalne zjawiska pogodowe, a temat katastrofalnych pożarów nie był traktowany priorytetowo. - Zszywam swoje usta, by zademonstrować okropne skutki działań Murdocha w świecie i po to, by symbolicznie pokazać tę prawdę. Niezliczeni, pozbawieni głosu ludzie cierpią dziś na całym świecie z powodu katastrofy klimatycznej. Nauka o klimacie i prawda o klimacie zostały uciszone i ci, którzy najbardziej cierpią, nie są wysłuchiwani. – tłumaczył pastor.
Pastor przekonuje, że media Murdocha wywierają ogromny wpływ na światowych rządach, co z kolei prowadzi do braku zdecydowanych działań w walce ze zmianami klimatu i globalnym ociepleniem. Pastor jest członkiem Christians Climate Action, Pastor protest czyli chrześcijańskiej gałęzi grupy Extinction Rebellion. Na miejscu był też obecny inny anglikański ksiądz, Mark Coleman, który zaniósł list aktywistów do siedziby The Times - jednej z gazet posiadanych przez News UK. Extinction Rebellion to niebezpieczna organizacji o skrajnie lewicowym i ekologicznym usposobieniu. Dwa lata temu w wyniku protestów zablokowała ona największe światowe metropolie. W samym tylko Londynie aresztowano 1700 członków XR. W wyniku blokad drukarni w Wielkiej Brytanii, które dostarczają prasę codzienną, tamtejszy rząd rozważa uznanie Extinction Rebellion za zorganizowaną grupę przestępczą. Jak wynika ze źródeł rządowych cytowanych przez Press Association i "Daily Telegraph" premier Johnson i minister spraw wewnętrznych Priti Patel zwrócili się do rządowych ekspertów, aby zastanowić się nad możliwością innego niż obecne traktowania Extinction Rebellion w świetle prawa, co pozwoliłoby na wydawanie zakazu protestów w niektórych miejscach, a jedną z rozważanych opcji ma być nawet uznanie ER za zorganizowaną grupę przestępczą.
O tym jak niebezpieczne potrafią być lewicowe organizacje pokazuje sytuacja w stolicy Niemiec. - W Berlinie już w pierwszej połowie roku odnotowano prawie 800 przypadków podejrzeń o przestępstwa popełnione przez lewicowych ekstremistów. Niedzielny incydent pokazuje, jak duży stał się to problem - pisze w poniedziałek dziennik "Welt". - Miała to być rutynowa akcja, ale w niedzielę w Berlinie kilku policjantów nagle zostało otoczonych przez ludzi. Byli to goście lewicowego festiwalu ulicznego "Rote Insel" w dzielnicy Schoeneberg. Według świadków 31-letni mężczyzna dopuścił się uszkodzenia mienia, policjanci mieli go zatrzymać - opisuje gazeta. Na nagraniach wideo widać, jak ludzie próbują odepchnąć funkcjonariuszy, skandując: "Cały Berlin nienawidzi policji".
- Podczas odwrotu jeden z policjantów pada na ziemię i zostaje zaatakowany przez kilka osób, lecą butelki. Inni policjanci pospieszyli mu z pomocą. Na nagraniu widać policjanta używającego gazu pieprzowego, podczas gdy jego koledzy gorączkowo podnoszą rannego funkcjonariusza, który nie może już samodzielnie chodzić, do policyjnej furgonetki - pisze "Welt".
Samochód odjeżdża, kilku policjantów biegnie za nim. Są ścigani przez rozwścieczony tłum. W tym momencie film się kończy. Według policji, do 40 osób otoczyło i nękało funkcjonariuszy. Związek zawodowy policjantów (GdP) mówi o czterech rannych policjantach, policja - o trzech. Jeden z funkcjonariuszy został nawet podobno kopnięty w głowę. - To, że do eskalacji sytuacji doszło w niedzielę na lewicowym festiwalu ulicznym, nie jest zaskakujące. Zwłaszcza ekstremizm lewicowy staje się w Berlinie problemem, z którym policja z trudem sobie radzi - pisze dziennik. Według danych senackiej administracji spraw wewnętrznych, do których dotarła gazeta, liczba przestępstw lewicowych ekstremistów w stolicy wzrosła w ostatnich latach ponad dwukrotnie. W 2015 r. w środowisku lewicowego ekstremizmu odnotowano 1058 przestępstw, ale w ubiegłym roku było ich już 2137.
W 2020 roku najwięcej przypadków odnotowano w dzielnicach Friedrichshain-Kreuzberg (689), Mitte (504) i Neukoelln (227). Dzielnice te uważane są za centra lewicowego ekstremizmu - podkreśla dziennik. Tylko w pierwszej połowie tego roku odnotowano 780 przestępstw - mimo lockdownu. - W najnowszych danych dotyczących przestępstw popełnionych przez lewicowych ekstremistów uderzające jest to, że coraz więcej podejrzanych nie było wcześniej znanych policji. W ubiegłym roku było 322 nowych podejrzanych, w porównaniu do 152 w 2015 r. - podkreśla gazeta.
Źródło: światrolnika.info, polskieradio24.pl