SZOK! Franciszek nie potępi Putina?

0
0
0
/ tass

Z dotychczasowych sygnałów płynących ze Stolicy Apostolskiej i z samych słów papieża Franciszka, wynika, że nie chce on jednoznacznego nazwania sytuacji na Ukrainie. Wzywa do pokoju obydwie strony tak jakby chodziło o jakąś wojnę, gdzie nie sposób wskazać, kto jest agresorem, a kto ofiarą. To zaskakujące stanowisko sprawia, że już mówi się o Franciszku jako „papieżu Putina”.

Papież Franciszek odniósł się do rosyjskiej agresji i sytuacji wokół Ukrainy w czasie audiencji generalnej. Powiedział wówczas: „Mimo wysiłków dyplomatycznych w ostatnich tygodniach otwierają się coraz bardziej alarmujące scenariusze. Tak jak ja, wiele osób na całym świecie odczuwa lęk i zaniepokojenie. Po raz kolejny pokój wszystkich jest zagrożony przez stronnicze interesy”. Dodał też: „Chciałbym zaapelować do tych, którzy sprawują odpowiedzialność polityczną, aby dokonali poważnego rachunku sumienia przed Bogiem, który jest Bogiem pokoju, a nie wojny, ojcem wszystkich, a nie tylko niektórych, który chce, abyśmy byli braćmi, a nie wrogami”.

Stwierdził także: „Proszę wszystkie zaangażowane strony o to, by powstrzymały się przed wszelkimi działaniami, które spowodowałyby jeszcze większe cierpienie ludności, pogarszając współistnienie między narodami i dyskredytując prawo międzynarodowe”, jak również: „Zachęcam wszystkich, aby 2 marca, Środa Popielcowa, był dniem postu w intencji pokoju. Zachęcam szczególnie osoby wierzące, aby tego dnia intensywnie poświęciły się modlitwie i postowi. Niech Królowa Pokoju uchroni świat przed szaleństwem wojny”.

Mamy tutaj do czynienia z ogólnikami, z których wynika jedynie, że wojna jest zła i należy się powstrzymywać od działań wojennych. Nie ma jednak nazwania zła po imieniu, a bez tego trudno jest oczekiwać rozwiązania. Wyobraźmy sobie, że osiłek okłada pięściami dużo młodszego kolegę, a nauczyciel mówi, aby obaj powstrzymywali się od agresji. Czy taki apel może być skuteczny? Czy może kogokolwiek poruszyć? Z pewnością nie. Papież nie jest politykiem, ma ograniczony wpływ na strony konfliktu, ale ma do spełnienia znacznie ważniejsze zadanie. Ma być głosem sumienia, który potępi agresorów, w tym wypadku Rosję i opowie się za ofiarami. Da im w ten sposób moralne wsparcie, a na społeczność międzynarodową będzie wywierał nacisk, by postępowała w sposób moralny. Wiadomo, że politycy realizują swoje interesy, ale w tej sytuacji chętnie potępiają wojnę i pokazują, jak wiele to robią, choć sankcje nie zatrzymają Putina.

Niestety, podobne stanowisko zajął Sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej, kard. Pietro Parolin, który stwierdził, że „My, wierzący, nie tracimy nadziei na przebłysk sumienia ze strony tych, którzy trzymają w swoich rękach losy świata. Nie ustawajmy w modlitwie i poście – zrobimy to w najbliższą Środę Popielcową – w intencji pokoju na Ukrainie i na całym świecie”, po czym dodał: „Tragiczne scenariusze, których wszyscy się obawiali, stają się niestety rzeczywistością. Ale jest jeszcze czas na dobrą wolę, jest jeszcze miejsce na negocjacje, jest jeszcze miejsce na mądrość, która zapobiegnie przewadze jednostronnych interesów, ochroni uzasadnione aspiracje wszystkich i uchroni świat od szaleństwa i okropieństw wojny”.

W ten sposób Parolin nie tylko relatywizuje cały konflikt, co jest na rękę Rosjanom, ale też sugeruje, że Rosjanie tylko realizują „uzasadnione aspiracje”. Wynika z tego, że mamy nie tyle żądać wyjścia Rosji z Ukrainy, co znalezienia złotego środka. Kto wie, Ukraina może powinna oddać połowę swoich terenów i wtedy i wilk byłby syty, i owca cała. To skandaliczne lawirowanie w sytuacji, kiedy potrzebna jest jednoznaczność i solidarność, potępienie agresji i opowiedzenie się za ofiarami. Niestety, papież Franciszek i Watykan na razie nie zdają egzaminu. Prawdopodobnie robią to z tych samych powodów, dla których tolerują prześladowania katolików w Chinach i deptanie praw człowieka w tym kraju. Chodzi o fałszywą dyplomację i naiwną wiarę w to, że w ten sposób ze wszystkimi się porozumiemy. Tutaj dochodzi jeszcze aspekt ekumeniczny. Po co narażać się rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Nie tego spodziewamy się od papieża i miejmy nadzieję, że zmieni swoje podejście i to jak najszybciej.

Media obiegła wiadomość, że Franciszek podjął „bezprecedensową” decyzję i udał się osobiście do ambasady rosyjskiej, aby tam wyrazić swoje „zaniepokojenie” wybuchem wojny. W gruncie rzeczy jednak w tym działaniu nie ma nic radykalnego, a słowa o „zaniepokojeniu” wskazują na znów na ten sam relatywizm i nie wskazywanie winnych.

Źródło: redakcja

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną