Uaktywniają się podżegacze do III wojny światowej. Tymczasem rząd szuka „ruskiej agentury”

0
0
0
fot. prnt scrn Twitter/Jedimentat44/CC BY 2.0/Flickr (kolaż)
fot. prnt scrn Twitter/Jedimentat44/CC BY 2.0/Flickr (kolaż) /

Znane osobistości zaczynają nawoływać do wywołania III wojny światowej poprzez wejście do wojny rosyjsko-ukraińskiej Polski, członka NATO. Nawoływania pojawiły się po stanowczej wypowiedzi sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga o nieudostępnianiu lotnisk Ukrainie przez Polskę, co władze Ukrainy stawia w pozycji kłamców. Jednocześnie nie widać, by polskie władze w ogóle brały pod uwagę zagrożenie ze strony podżegaczy – zamiast tego na wzór profilu „szczepimy się” na Twitterze działa profil NASK tropiący „ruskie onuce”, tj. wszelkie osoby, które zwracają uwagę na błędy czy głupotę rządu w związku z wojną, w której nasze państwo nie jest stroną.

Tak jak prezydent Andrzej Duda powiedział, Polska nie dostarczyła, nie dostarcza i nie dostarczy samolotów wojskowych Ukrainie ani nie udostępni lotnisk. Nie możemy ryzykować wciągnięcia w wojnę prawie miliarda obywateli państw członkowskich NATO – powiedział Stoltenberg zapytany przez Dominikę Cosic o doniesienia na temat rzekomego udostępnienia lotnisk Ukrainie przez Polskę. A więc Ukraina kłamała publicznie i wielokrotnie na temat rzekomych działań Polski. A były to kłamstwa niebezpieczne, ponieważ mogły sprowokować Rosję do prewencyjnego ataku na nasz kraj.

Zaraz po tym pojawił się wysyp komentarzy podżegających – bezpośrednio lub pośrednio – do włączenia się naszego kraju w wojnę, w której nie bierzemy udziału.

Jeszcze raz apeluję: przyjmijmy Ukrainę do NATO, dajmy Rosjanom 24h na wycofanie, a gdy nie ustąpią, to zacznijmy jako NATO operacje na Ukrainie. Boimy się broni jądrowej? A jak któraś elektrownia wybuchnie, to co z nami będzie? Wybierzmy honor, a ocalimy i życie – podżega Roman Giertych w swoim wczorajszym wpisie na Twitterze.

Wpis ten jest bez sensu. Nie jest w niczym interesie przyjmowanie do sojuszu państwa toczącego aktualnie wojnę – do tego ją przegrywającą – a bagatelizowanie broni jądrowej, tj. ataku wymierzonego w nasze terytorium przy jednoczesnym hiperbolizowaniu zagrożenia ewentualną awarią reaktora na Ukrainie w wyniku działań wojennych wskazuje na odrealnienie. Z kolei słowa o „wybraniu honoru i ocaleniu życia” to już czysta sofistyka i myślenie życzeniowe.

Dziś znów rozmawiałem z dziennikarką z ostrzeliwanego Mariupola, gdzie nie ma już prądu, wody i ogrzewania. - Nie zamykacie przestrzeni powietrznej nad Ukrainą, bo boicie się wojny z Rosją? Wy już też jesteście na tej wojnie, tylko jeszcze o tym nie wiecie - powiedziała koleżanka – przekonuje Mariusz Kowalczyk z „Newsweek Polska”. – Na ulicy dwóch zbirów-większy i mniejszy atakuje człowieka.Ten broni się całkiem sprawnie,ale napastnicy wyciągają noże i dźgają gdzie popadnie. My stoimy obok i podrzucamy atakowanemu do obrony a to kastet,a to pałkę, choć pod ręką mamy spluwę. Ciekawe jak długo to potrwa – palnął na Twitterze Michał Rachoń.

 

 

Także Krzysztof Stanowski postanowił włączyć się do tej narracji udostępniając emocjonalny wpis nieznanego autora.

 

Opowiastki Stanowskiego i Rachonia oczywiście nie są prawdziwe. Jeśli chcemy sytuację przedstawić obrazowo, to kilku chłopów okłada rodzinę obok. Rodzina ta jednak wcześniej defekowała pod naszymi drzwiami i publicznie wyzywała także obecnych napastników. Gdy chciał do nas ktoś przyjść, to rodzina ta blokowała go. Teraz wzywają pomocy, a my nie podejmujemy się walki, choć i tak przyjęliśmy do siebie dzieci. Napastnik jest liczny i silny, ale nie zamierza wchodzić do nas. W naszym domu zaś są kobiety i dzieci. Czy to już ruskoagentyzm?

Państwo powinno podjąć realne działania przeciwko podżegaczom, którzy są prawdziwym zagrożeniem – zarówno dla naszego państwa jak również dla polskiego społeczeństwa. Niestety, państwo zdaje się w ogóle tego nie dostrzega. Zamiast tego „weryfikuje” „fakty” poprzez inicjatywę NASK „Włącz weryfikację”. „Weryfikacja” ta polega dosłownie na sugerowaniu ruskoagentyzmu każdemu, kto wyraził coś nieprzychylnego wobec obecnej polityki władz w Warszawie w kontekście Ukrainy.

Co ciekawe, NASK już zdążyło się skompromitować. Aby nie trafić na ich „listę hańby” wystarczy... zablokować profil na Twitterze.

 

Rafał Otoka-Frąckiewicz zapowiedział z kolei możliwy pozew w związku z naruszeniem jego dóbr osobistych za publiczne sugerowanie „ruskoagentyzmu”. I nie dziwne, bo gdybym się tam znalazł, postąpiłbym podobnie. W Polsce nie ma ani stanu wojny ani stanu wyjątkowego. A publiczne nazywanie mnie rzekomym agentem obcego państwa przez państwo utrzymywane pod przymusem z moich podatków jest zwyczajnie działaniem antyobywatelskim, ale również antypaństwowym. Bo jak sądzicie, jeśli grupa ludzi trafi na listę „ruskich agentów”, to jakie będzie ich podejście do obrony kraju w przyszłości, jeśli zostaniemy napadnięci? Pytam Was, Czytelnicy, bo w rządzie nikt sobie tego pytania nie zada. Rządzący wolą otaczać się bowiem pochlebcami i zaklinaczami rzeczywistości, zamiast ludźmi rozsądnymi.

 

Dominik Cwikła
 

Autor jest dziennikarzem i publicystą, założycielem portalu kontrrewolucja.net. Profile autora w mediach społecznościowych: Facebook, Twitter, YouTube

 


 

Źródło: twitter.com / nask.pl / prawy.pl

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną