Eurowizja 2022. Polacy byli ZSZOKOWANI! Cwikła: to politpoprawny szajs!

0
0
0
/ fot. YT/Eurovision Song Contest

Wielkie oburzenie. Ukraina nie przyznała Polsce 12 punktów podczas konkursu Eurowizja 2022. Polacy w szoku. Tymczasem od dawna mówię, że właśnie tak traktuje nas Kijów, co konkurs pięknie obnażył. A z drugiej strony niesamowite jest, jak wielkie ten konkurs politycznej poprawności z powierzchowną muzyczną skorupą wywołuje zainteresowanie wśród osób, które uważają się za prawicowe.

Ostatni raz Eurowizję oglądałem kilka lat temu, gdy jeszcze byłem na studiach dziennych. Znajomi zaproponowali, żebyśmy poszli z kilkoma osobami z akademika na salę telewizyjną, by pooglądać konkurs „dla beki”. Już wówczas był to ostatni raz od kilku lat, jak zdarzyło mi się oglądać ten festiwal politycznej poprawności.

 

Bo przypomnijmy, że konkurs Eurowizji wygrywali m.in. babka z Izraela z zapędami nacjonalistycznymi. Jak wiadomo, państwo Izrael istnieje, ma prawa do istnienia, nie popełnia zbrodni na ludności cywilnej i leży w Europie. W Europie leży też Australia. Konkurs Eurowizji wygrał też facet przerabiający się na kobietę z brodą. A teraz konkurs wygrała Ukraina. No nikt się nie mógł tego spodziewać, no po prostu nikt!

 

A tak na serio, to powszechnie wiadomo, że jeśli jest gorąca sytuacja polityczna, to Eurowizję zwycięża kraj będący w centrum zainteresowania, jeśli ma poparcie potężnych zachodnich oligarchów. A jeśli w danej chwili nie ma akurat jakiegoś konfliktu, to zwycięża działacz LGBTQWERTY czy innego podobnego ruchu. Tak jest od lat. Dlatego to, co mnie uderzyło w miniony weekend, to to, jak wiele osób deklarujących się jako prawicowcy emocjonuje się tym szajsem. Oczywiście, każdy może oglądać co mu się podoba. Ale po co nabijać oglądalność reżimówce oraz jednego z największych politpoprawnych festiwali świata?

 

Druga rzecz, która mnie już nie uderzyła, a rozbawiła, to wielkie oburzenie, że Ukraina przy punktacji jury nie przyznała Polsce 12 punktów, podczas gdy my Ukrainie tyleż przyznaliśmy. A do tego użyto neonazistowskiego zawołania „sława Ukrainie”, którego to hasła używali banderowscy ludobójcy, którzy dokonali na naszych rodakach wielkiej zbrodni, której ostatni świadkowie niemalże cudem przeżywszy, wciąż jeszcze żyją.

 

Tu bawi mnie ta naiwność tłumu. Jak mówiłem, że Ukraina jako państwo nie postrzega nas jako przyjaciół, tylko naiwnych sponsorów, to nikt nie słuchał. Wielu naprawdę uwierzyło w tę gadkę dla głupich – jak widać skuteczną – że historia się skończyła, historia nie jest ważna i jesteśmy przyjaciółmi. Pomijając fakt, że w relacjach pomiędzy rządami nigdy nie ma przyjaźni, tylko interesy, to przyjaźń z państwem ukraińskim byłaby jeszcze cięższa do zrealizowania.

 

Jak wielokrotnie powtarzałem, póki trwa wojna, rząd w Kijowie będzie deklarował „przyjaźń” czy „braterstwo”. No bo czemu nie? Tyle wystarczy, by dostawać uwagę, puszczać dalej komunikaty ukraińskich służb jako „prawdziwe informacje” i otrzymywać sprzęt. Gdy wojna się skończy – niezależnie od jej wyniku – Kijów zakończy te frazesy dla ubogich intelektualnie i powróci do twardej wobec Polski polityki konfrontacji gospodarczej. Zresztą, ku mojemu zdziwieniu, robi to już teraz. Wystarczy wspomnieć, że ambasador Ukrainy Andrij Deszczyca poinformował na początku miesiąca, że Ukraina gotowa jest wystąpić przeciwko Polsce na drogę sądową w kwestii udzielenia jej 200 tys. zezwoleń na międzynarodowe przewozy ciężarowe.

 

– Oczywiście spory sądowe nie są katastrofą, ponieważ takie przypadki nie są rzadkością między krajami europejskimi. To normalny proces, ale postaramy się rozwiązać ten problem w drodze konsultacji i negocjacji. Postaramy się znaleźć kompromis w warunkach, w których istnieje już poważna konkurencja między ukraińskimi i polskimi przewoźnikami – mówił ambasador Deszczyca.

 

Trochę ryzykowne posunięcie moim zdaniem, ale z drugiej strony patrząc na bezrefleksyjną ukrainofilię rządu, jest to całkowicie zrozumiałe. Publiczna troska o państwo ukraińskie jest przez naszych rządzących tak ewidentna, że być może na miejscu Kijowa też zacząłbym tak pogrywać. W końcu mówimy o państwie, którego premier do niedawna na zdjęciu w tle na Facebooku używał zdjęcia ukraińskiej flagi, a obecnie zachęca do przelewania Ukrainie pieniędzy, a prezydent nadal wyraża „solidarność z Ukrainą”.

 

W tym wszystkim jedna rzecz jest pocieszająca, choć w dość szaleńczej otoczce. Oto bowiem głosowanie na jednym z najgłupszych festiwali politycznej poprawności na świecie, pozornie dotyczącym muzyki sprawiło, że nastroje ludzi wobec państwa ukraińskiego się zmieniają. Oczywiście, nie z dnia na dzień, ale teraz czeka nas równia pochyła.

 

 

 

Dominik Cwikła


 

Autor jest dziennikarzem i publicystą, założycielem portalu kontrrewolucja.net. Profile autora w mediach społecznościowych: Facebook, Twitter, YouTube

 

 

Źródło: prawy.pl

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną