PILNE! Putin ogłosił datę końca „operacji wojskowej” na Ukrainie!

Władimir Putin ogłosił, że „operacja wojskowa” na Ukrainie ma zakończyć się 1 lipca wraz z zajęciem obwodu donieckiego i ługańskiego. Są to realne cele, zwłaszcza, że obwód ługański już tydzień temu był zajęty w 95%.
Jako powód chęci zakończenia wojny przez Putina podaje się rosnące niezadowolenie wśród rosyjskich wojskowych, sankcje, brak większych sukcesów militarnych. Są to wszystko z pewnością przyczyny ułatwiające podjęcie takiej decyzji, ale nie wydają się rozstrzygające. Wiele mówi się o zderzających się ambicjach samych strategów rosyjskich. Wiadomo, że od początku celem minimum było zajęcie tych wschodnich terenów Ukrainy, gdzie urządzili się rosyjscy separatyści. Celem maksimum było zajęcie Kijowa i ustanowienie marionetkowego rządu. Są poszlaki świadczące o tym, że Putin został wprowadzony celowo w błąd co do sytuacji i swojej armii, i ukraińskich obrońców. W przeciwnym razie nigdy nie wydałby rozkazu do ataku na cały kraj, ale ograniczył się do inwazji na obwód Ługański i doniecki. Część służb rosyjskich ma jednak stać za naciskaniem na prowadzenie pełnowymiarowej wojny, co osłabia zresztą Putina i może doprowadzić do przewrotu w Rosji.
Można się zastanawiać, dlaczego w zasadzie Putin zdradził teraz swój plan i kalendarz działań. Wydaje się, że jest to sygnał przede wszystkim dla państw Zachodu: „Wyjdę z Ukrainy, ale pozostawiam sobie cel minimum. Nie rzucajcie mi kłód pod nogi, a wojna się skończy”. Nie chodzi nawet o to, by Zachód teraz przestał wysyłać broń na Ukrainę czy natychmiast zawiesił sankcje. Chodzi raczej o to, aby wzmógł swoją presję na Kijów, by zgodził się oddać te tereny w zamian za pokój. W polskich mediach, zwłaszcza prawicowych, związanych z władzą dominuje narracja, że nie wolno zgodzić się na rozejm, ale trzeba prowadzić wojnę do końca, aż do zniszczenia Rosji, obalenia Putina i całkowitego wyzwolenia Ukraina. Kto zaś jest za tym, by Ukraina zgodziła się na pokój, jest rosyjskim szpiegiem albo zależy mu jedynie na interesach. Pojawiają się też tak kuriozalne głosy, że władze państw zachodnich myślą tylko o wyborach i mogą dążyć do pokoju za wszelką cenę, bo tego oczekują ich obywatele. Wiedzą, że wtedy spadną ceny. Po pierwsze, trzeba zauważyć, że władze te reprezentują społeczeństwa i powinny wykonywać ich wolę. Jeśli obywatele państw Zachodu chcą zakończenia wojny nawet za cenę utraty przez Ukrainę części terytorium, to powinni do tego zmierzać.
W Polsce nie bierze się pod uwagę tego, że przedłużająca się wojna oznacza ubóstwo i nędzę tysięcy ludzi w Polsce, a także niemożność powrotu milionów ukraińskich uchodźców do swojego kraju. To nie jest tak, jak mówi prezydent Duda, że tylko od Ukraińców zależy, kiedy podpiszą pokój i na jakich warunkach. To Polacy w jakiejś mierze finansują tę wojnę, płacąc miliardy na utrzymanie ukraińskich uchodźców, wysyłając broń i pomoc humanitarną na Ukrainę. Rosja jest zbyt dużym i poważnym państwem, aby wycofać się całkowicie z Ukrainy i przyznać do totalnej porażki. Trzeba więc zgodzić się na pewien kompromis: niepodległa Ukraina tak, ale Rosja też musi wyjść na plus. Alternatywą jest nawet nie wielomiesięczna wojna, ale wieloletnia, w której zginą tysiące cywili. Niezależnie od tego, jakie ambicje mają Ukraińcy i jakie marzenia Polacy (bo upadek Rosji i nastanie tam demokracji to marzenie), to trzeba realizować interesy narodowe. Przedstawiciele państw Zachodu wiedzą, że ich interesem jest przede wszystkim dbanie o dobro swoich społeczeństw.
Polska chętnie zgodziła się zrezygnować z rosyjskiego gazu, ale cenę nie płaci za to rząd, ale zwykli obywatele, którzy łapią się za głowy, widząc rachunki. Moralnym obowiązkiem jest walczyć z Rosją, ale moralnym obowiązkiem jest też zabieganie o swoich obywateli, zwłaszcza tych biedniejszych. Walka do końca i za wszelką cenę jest przeciwna polskiemu interesowi narodowemu. Może w końcu przestaniemy myśleć w kategoriach, czego chce od nas ukraiński rząd, a zapytamy, czego chcą nasi obywatele. Powinniśmy jednak nie pytać, czy chcą by Ukraina pokonała Rosję, ale o to, czy opowiadają się za przedłużaniem konfliktu, jeśli będzie się to wiązać ze wzrostem cen.
Źródło: redakcja