Lech Wałęsa boi się Władysława „Tygryska” Kosiniaka – Kamysza bo ten... miał go pogryźć! (FELIETON)

Nasza żywa legenda Lech „Bolko” Wałęsa kocha całą zjednoczoną opozycję i uniję jewropejską również. Jest jednak jeden wyjątek z opozycji, którego to osobnika Lechu Bolesław nie lubi. Co więcej nawet się go osobiście boi. Tym kimś jest Władysław „Tygrysek” Kosiniak – Kamysz – lider Polskiego Stronnictwa Ludowego (to taka partia przez przeciwników nazywana „zieloną pijawką”, „zieloną prostytutką”, czy też „zorganizowaną grupą przestępczą”). Jednak na PSL-ucha Kosiniak – Kamysz wygląd ma raczej niewinny. I spojrzenie zalotne, niczym Śmiszek przed poznaniem Biedronia. Tymczasem kryje się w nim prawdziwa bestia – nie tygrysek, a rozszalały rotweiler, ponieważ miał on rzekomo pogryźć nasze dobro narodowe z Gdańska.
Lech Wałęsa od wielu lat obiecuje, że zrobi sobie przerwę od komentowania bieżących wydarzeń politycznych. Niestety jest politykiem, więc nigdy nie realizuje tego, co obiecał. I jakoś nie potrafi się zamknąć. A powinien już dawno to zrobić. Cóż liczba wersji tego, czy był, czy nie był TW „Bolkiem” idzie już w dziesiątki i każda jest inna. Długo nigdy nie udało mu się wytrzymać i ponownie uaktywniał się w mediach społecznościowych. Ze szkodą dla mediów i samego siebie. Czasami powie coś mądrego (przez przypadek, ponieważ chciał powiedzieć coś odwrotnego). Jak wtedy, kiedy stwierdził, że Unia Europejska powinna się rozwiązać. A potem związać od nowa, ale już bez Polski i Węgier.
Senny koszmar lwa Solidarności
Jednak ten nieposkromiony lew, pogromca komunizmu ma jeden koszmar senny. I bynajmniej nie jest nim wkurzona do granic możliwości Danuśka, tylko… PSL-owski tygrysek – Władzio Kosiniak – Kamysz. To on jest złym snem nieustraszonego lwa Solidarności. Otóż kilka lat temu Wałęsa na pytanie telewizyjnego redaktorka o to, jak postrzega Władysława Kosiniaka-Kamysza i czy wciąż go popiera, jak deklarował wcześniej powiedział wówczas, że już nie. Ponieważ „Kosiniak-Kamysz jest niebezpieczny, ugryzł mnie w rękę”. Dodając także, że „przewodniczący PSL-u stracił moje zaufanie, ponieważ brakuje mu doświadczenia pomimo niezaprzeczalnej inteligencji”.
Aj waj on się mnie nie słucha
Powiedział konkretnie: „Widziałem wówczas, że jest naprawdę źle. Była szansa, by Kosiniak-Kamysz nie znalazł się w parlamencie. Nie chodziło o mój głos, dałem tylko sygnał przyjaciołom: jeśli nie macie na kogo głosować, zwróćcie uwagę, że bez tej grupy w Sejmie może być niedobrze. Podałem Kosiniakowi-Kamyszowi rękę, a on mnie ugryzł. Stracił więc moje zaufanie. To mądry człowiek, ale bez żadnego doświadczenia. Dlatego jest bardzo niebezpieczny. Na pewno na prezydenta się obecnie nie nadaje” — mówił Lech Wałęsa.
Przewodniczący PSL-u pogryzł Wałęsę, ale tylko mentalnie...
Oczywiście chodziło mu o przenośnię typu „gryzie rękę, która go karmi”. Tego jednak wódz wszystkich wodzów w swojej wyrazistości słowa nie powiedział. I wyszło, ze go Kosiniak – Kamysz pogryzł. Fizycznie, jak jakiś pies, albo inne zębate bydlątko.
Oczywiście kiedy lider wolnego świata (jak najbardziej słusznie określany przez Orianę Fallaci jako skończony buc przekonany o swoim geniuszu) ogłosił, że się obawia lidera PSL to jest to obawa przed rozszarpaniem, przez tego jeszcze młodego i jeszcze drapieżnego niczym szakal polityka. Przebiegłego zgoła, jak Krzysztof Jarzyna ze Szczecina. Tudzież inny bohater popkultury – superman, batman, czy inny spider-man. Ponieważ rozlicznych zalet Kosiniaka – Kamysza przecenić nie można. Jedną z jego największych zalet, jest absolutny brak zalet widocznych. W efekcie czego, nikt się po nim nie spodziewa politycznej krwiożerczości głodnej hieny i przebiegłości lisa chytrusa. A tymczasem on powoli przejmuje władzę. Obecnie nad Polską, a za moment okaże się, że nad całym światem. A jedynym, który dostrzega niebezpieczeństwo, jest Lechu zwany Bolkiem. Tylko on jeden mając już na wpół odgryzioną rękę dostrzega zło i makiawelizm czający się za wodnistymi oczyma przewodniczącego PSL-u. I był, jako ta Kasandra ostrzegająca przed upadkiem Troi. I nikt jej nie słuchał, tak jak nikt nie słucha Lecha Wałęsy, który od wirtualnych pogryzień przez Kosiniaka do dzisiaj ma mentalne blizny i musi cały czas się szczepić na wściekliznę bezobjawową.
Zdzisław Markowski
Źródło: Zdzisław Markowski