Zaskakujące informacje nt. polskiego górnictwa. Oto, co powiedziano

0
0
0
/

Wojciech Błasiak, znawca polskiego górnictwa, opublikował artykuł pod tytułem „Jak zniszczono polskie górnictwo, czyli węglowe łamstwo 30-lecia”. Artykuł ten pojawił się na portalu Polska Nas Potrzebuje – pnp24.pl. Autor przedstawił w nim przerażającą, ale prawdziwą historię, jak pod wpływem kolejnych rządów po 1989 roku celowo zniszczono polskie górnictwo na zlecenie zachodnich firm i państw, dla których stanowiło ono konkurencję.

Błasiak na początku swojego tekstu zwraca uwagę, że twierdzenie o nierentowności wydobycia węgla kamiennego i konieczności zamykania śląskich kopalń są kłamstwem, które jest powielane od 30 lat. Tymczasem, żeby zrozumieć, jak to się stało, że polskie kopalnie stały się nierentowne, trzeba się cofnąć do planu Balcerowicza z lat 1990-1991. Ekonomista i zabójca polskiego gospodarki wprowadzał wówczas swoją szokową terapię. Jej elementem było postanowienie o spadku produkcji przemysłowej o ponad 33%. Była to olbrzymia klęska ekonomiczna.

Plan Balcerowicza, tzw. program restrukturyzacji, był przygotowany nie przez niego, ale przez Bank Światowy. Wprowadzały go zarówno rządy postsolidarnościowe, jak i postkomunistyczne. Plan ten, jak podkreśla Błasiak, był realizowany w latach 1989-2004 i doprowadził do tego, że Polska z wielkiego światowego eksportera węgla, na poziomie ponad 30 milionów ton rocznie w 1990 roku, stała się w 2008 roku jego importerem netto na poziomie ponad 10 milionów ton. Dodałbym tylko, że dzieje się to w sytuacji, kiedy mamy złoża węgla na co najmniej 200 lat. Błasiak uważa, że wraz z rządami PiS-u plan ten został zatrzymany, ale wiele wskazuje na to, że jest realizowany do dzisiaj.

Kiedy Balcerowicz rozpoczął swoją (a tak naprawdę Banku Światowego) terapię szokową, to przyjął założenie, że należy wprowadzić urzędowe ceny węgla. Z dniem 1 stycznia 1990 tak też zrobiono, mimo że uwolniono prawie wszystkie pozostałe ceny. To miała być tak zwana kotwica inflacji. Dzięki stałej cenie węgla miano powstrzymać hiperinflację, natomiast Błasiak twierdzi, że było to posunięcie zupełnie absurdalne, które nie miało nic wspólnego z realną ekonomią. Tymczasem narzucone ceny urzędowe były poniżej kosztów wydobycia. To sprawiło, że kopalnie stały się z dnia na dzień nierentowne.

Jak podaje Błasiak, w 1990 roku średni koszt wydobycia jednej tony węgla wynosił według ówczesnego kursu dolara – 20 dolarów, a średnia cena węgla eksportowanego z Polski wynosiła 50 dolarów. Kopalnie zaś były zmuszone do sprzedaży po średniej cenie 12 towarów. Żeby kopalnie nie eksportowały węgla i na tym nie zarabiały, rząd polski wprowadził 75% podatek eksportowy. Kolejne polskie rządy pilnowały, żeby kopalnie nie mogły zarabiać na węglu, chociaż sytuacja rynkowa była taka, że spokojnie mogły to robić. Zresztą o tym, że tak jest, świadczy fakt, że w Niemczech czy w Czechach otwierano i otwiera się wciąż nowe kopalnie. Tymczasem w Polsce te kopalnie były nierentowne. Pamiętamy, że cały czas powtarzano też, że to przez związki zawodowe, przez kolejne przywileje dla górników, że kopalnie nie są potrzebne w nowoczesnej gospodarce.

Błasiak zauważa, że po zniesieniu cenę administracyjnych wprowadzono cenę kontrolowaną przez podległe ministerstwu finansów Izby Skarbowe. Tym samym ceny zbytu węgla dla potrzeb zawodowej energetyki były określane przez dyktat monopolistyczny państwowego sektora energetycznego i ustalone przez Ministerstwo Gospodarki. Cały czas przy tym ustalano taką cenę, że kopalnie siłą rzeczy były nierentowne, przynosiły coraz większe straty i te straty były pokrywane z budżetu państwa. Dla społeczeństwa był to czytelny sygnał, że kopalnie są nierentowne, a obywatele muszą się zrzucać na przywileje dla górników. W sposób celowy tworzono spiralę zadłużenia, która spowodowała, że społeczeństwo coraz bardziej akceptowało fakt, że rządy po prostu kopalnie zamykały.

Nie dokonywała się przy tym, jak twierdzi Błasiak, zwykła procedura zawieszenia wydobycia. I jak tłumaczy, można było szyby zalewać wodą, a kiedy wydobycie węgla stałoby się bardziej opłacalne, można było tego powrócić. Kolejne rządy likwidowały kopalnie w taki sposób, że nie dało się już wznowić eksploatacji i bezpowrotnie stracono miliony zainwestowane w przygotowanie kopalń i utracono dostęp do olbrzymich złóż. Likwidowano dostęp do złóż poprzez fizyczną, techniczną likwidację kopalń, zamulanie i zasypywanie już udostępnionych złóż chodników i wyrobisk, a nawet zasypywanie i wysadzanie materiałami wybuchowymi szybów wydobywczych. Wszystko to prowadziło ostatecznie do zniszczenia konkurencji dla innych państw i dla firm spoza Polski. Błasiak tłumaczy, że najbardziej wyniszczającym programem likwidacyjnym był program Andrzeja Karbownika i Janusza Steinhoffa z okresu rządów Akcji Wyborczej Solidarność i Unii Wolności rządu Jerzego Buzka w latach 1997-2001. Zlikwidowano wtedy 24 kopalnie węgla i zmniejszone wydobycie o 32 miliony ton. Z górnictwa odeszło blisko sto tysięcy pracowników, z czego 37 tys. zwolniło się w zamian za wysokie odprawy. Otrzymywali je ci górnicy, którzy podpisali dokument, że nigdy już do górnictwa węglowego nie wrócą, ale zakaz ten został i tak zniesiony w 2006 roku z powodu drastycznego braku wykwalifikowanej siły roboczej w kopalniach.

Nie ma wątpliwości, że chodziło o przejęcie tradycyjnych polskich rynków zbytu. Polska po prostu była dużym zagrożeniem. U nas koszty pracy były mniejsze niż w wielu innych państwach, a węgiel był dobrej jakości i w dużych ilościach. Ewidentnie więc polskie rządy na polecenie Banku Światowego po prostu podejmowały Plan zniszczenia polskiego górnictwa, którego skutki obserwujemy dzisiaj. Błasiak podaje, że było to w interesie głównych konkurentów polskiego węgla, czyli przede wszystkim USA, Australii, Kanady i RPA.

Chris Klinsky

Źródło: Chris Klinsky

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną