Przerażające fakty! Problem bezdomności w Polsce

0
0
0
/ pixabay.com

W okresie jesienno-zimowym bezdomni stają się dla nas bardziej widoczni lecz zjawisko bezdomności nie jest przecież tylko problemem sezonowym.

Po prostu zimą bezdomni, którzy latem koczują na terenie pustostanów czy zadrzewionych nieużytków przenoszą się do miejsc, w których będzie im cieplej. Korzystają więc z poczekalni dworcowych, przejścia podziemne, węzły ciepłownicze, jeżdżą nocnymi autobusami komunikacji miejskiej lub nielegalnie zasiedlają altany na terenie kompleksów ogródków działkowych.   

Bezdomność jest obok bezrobocia, ubóstwa i alkoholizmu najistotniejszy problem społeczny w naszym kraju od trzech dekad. Często zresztą jest właśnie pokłosiem wcześniejszych problemów z brakiem możliwości znalezienia zatrudnienia, utraty zatrudnienia czy na skutek problemów z nadmiernym spożyciem alkoholu. Punktem zwrotnym w rozwoju problemu bezdomności w Polsce był upadek PRLu i proces transformacji ustrojowo-gospodarczej. Masowe zwolnienia tysięcy pracowników wpędziły  wiele polskich rodzin w nędzę, przyczyniając się do  kryzysów  i dramatów rodzinnych. Brak środków na opłacenie wynajmu czy czynszu za mieszkanie,  załamania nerwowe, poczucie bezsilności i bezużyteczności,  wpędzały ludzi w depresje i  alkoholizm. Jednych eksmitowano, inni podczas dłuższego pobytu w szpitalu nie płacąc za mieszkanie z powodu choroby, wychodząc ze szpitala nie mieli dokąd wracać, bo w międzyczasie usunięto ich z mieszkania. Problem dodatkowo pogłębiał brak właściwej polityki wobec problemu ze strony państwa. Nie sposób zapomnieć  pikiety osób bezdomnych pod pałacem prezydenckim, kiedy prezydentem był Aleksander Kwaśniewski, pikietujących wówczas bezdomnych policja poprosiła przez megafon o rozejście się do domów, ot scena rodem z czarnej czeskiej komedii, która niestety jednak wydarzyła się  naprawdę.

Skrajne rozbieżne są też dane dotyczące problemu. Dane Rządowego Centrum Informatycznego PESEL mówią o ponad 173 tys. osób bezdomnych. MONAR szacuje liczbę bezdomnych na 250 tys. a badania Instytutu Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego oceniają liczbę osób bezdomnych na pół miliona. Zaskakujący mechanizm liczenia osób bezdomnych przyjęło ówczesne Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej kontrolowane przez koalicję PO-PSL. W dokumencie „Bezdomność w Polsce diagnoza na dzień 31 stycznia 2010″ dokonano oszacowania liczby bezdomnych w Polsce na podstawie dwóch zimowych nocy na przestrzeni grudnia 2009 roku oraz stycznia 2010 roku. Liczbę bezdomnych oszacowano na podstawie ilości wykorzystanych łóżek w noclegowniach. Otrzymany wynik to w pierwszym wypadku 18.277 osób a w drugim 20.960. Przypomnę tylko że w tym samym czasie  wszystkie noclegownie w kraju dysponowały 22.529 miejscami a więc wykorzystanych zostało około 95% miejsc. Oczywiście taki system liczenia bezdomnych ma się nijak do ich rzeczywistej liczby. Raport Najwyższej Izby Kontroli z 2020 roku wykazał, że liczba bezdomnych powoli spada ale nie jest to zasługą działań państwa, które wg raportu prowadzi mało skuteczną politykę w tym zakresie. 

Bezdomni to głownie mieszkańcy dużych aglomeracji miejskich, choć 25% pochodzi ze wsi. Badania pokazują również,  prawidłowość między bezdomnością a poziomem wykształcenia – odsetek osób bezdomnych maleje wraz z kolejnymi coraz wyższymi poziomami ukończonej edukacji. Wśród bezdomnych są zarówno osoby z wykształceniem podstawowym, jak i lekarze czy prawnicy. Ludzie z wykształceniem podstawowym dotykają problemu bezdomności na skutek swojej ogólnej sytuacji życiowej spowodowanej brakiem pracy lub wykonywaniem skrajnie nisko płatnych zajęć, natomiast w wypadku lekarzy czy prawników jest to często świadomy wybór.  Analizując problem z podziałem na płcie zauważyć można  przytłaczającą  przewagę mężczyzn nad kobietami, co potwierdzać może opinię o  mniejszej zdolności tych pierwszych do radzenia sobie z problemami życiowymi.

Co ciekawe w społecznej ocenie osoba bezdomna to ktoś taki kto pozostaje aktualnie bez przysłowiowego dachu nad głową, natomiast wg wytycznych UE osobą bezdomną jest każdy człowiek, który nie posiada własnego lokum. W takim ujęciu problem dotyczył będzie kilku milionów Polaków bo wynajemowane  mieszkania, z godnie z taką definicją jest również formą bezdomności.

Naukowcy badający temat dostrzegli jeszcze jeden zaskakujący aspekt w postrzeganiu bezdomności przez Polaków. Okazuje się, że jesteśmy jednym z nielicznych państw na świecie, którego mieszkańcy traktują bezdomność jako stan wybrany. Owszem wśród bezdomnych są osoby, które są bezdomne z wyboru, na skutek problemów z adaptacją społeczną czy uwarunkowań psychicznych ale tak jak wspomniałem wyżej, znaczna większość osób bezdomnych to ludzie, którzy zostali bezdomnymi na skutek sytuacji losowych a stan w którym tkwią nie jest dla nich stanem do którego dążyli i w którym chcą pozostać.

W rzeczywistości cały czas narasta rozwarstwienie między najlepiej a najgorzej zarabiającymi.  Złą sytuację potwierdzają dane statystyczne, i tak  wg danych GUS rośnie systematycznie liczba osób żyjących w Polsce poniżej poziomu skrajnego ubóstwa, w którym wedle danych z bieżącego roku żyje już około 2 miliony Polaków. Ciężar odpowiedzialności za los bezdomnych i osób żyjących w ubóstwie wzięły na siebie w znacznej mierze organizacje pozarządowe – fundacje i stowarzyszenia, w tym wiele katolickich, niestety większość z nich nie jest wstanie sprostać wszystkim potrzebom osób bezdomnych oraz ludzi zagrożonych bezdomnością. W Polsce organizacje pozarządowe dysponują bez porównania mniejszymi środkami niż organizacje Europie Zachodniej.

Osoby krytyczne wobec zjawiska powiedzą, że problem ten występuje przecież nawet w najbogatszych krajach i oczywiście mają one rację. Polskie uwarunkowania pokazują jednak, że mamy nie tylko spory procent osób bezdomnych, ale jeszcze większą liczbę osób zagrożonych bezdomnością i ubóstwem. Jednocześnie rośnie poziom znieczulicy społecznej. Ci którym powiodło się w życiu, zamieszkują w zamkniętych strzeżonych osiedlach, posyłają dzieci do prywatnych szkół. Efektem tego trendu jest dorastanie całego pokolenia ludzi młodych, którzy nie mają na co dzień nawet możliwości zetknięcia się z problemem ludzi ubogich czy zagrożonych bezdomnością. Odseparowani, żyjący w wysokim standardzie nie będą wstanie w dorosłym życiu pochylić się z empatią nad sytuacją bliźnich, którym się w życiu nie powiodło. Trzeba więc przypominać wszystkim o potrzebie solidaryzmu narodowego zgodnie, z którym ci lepiej usytuowani powinni pamiętać o tych, którzy żyją często tuż obok nich, w skrajnej nędzy i bez dachu nad głową.

Źródło: Arkadiusz Miksa

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną