Chorwacja, kto następny? (FELIETON)

0
0
0
Pixabay
Pixabay /

Gdy 1 stycznia tego roku Chorwacja weszła do strefy euro jako dwudzieste państwo członkowskie UE, u nas znów ruszyło polityczne kuglarstwo, że Polska powinna to zrobić czym prędzej. Argumentem był fakt, że w strefie euro inflacja jest niższa niż w państwach z narodowym pieniądzem, bo Europejski Bank Centralny, lepiej czuwa nad kryzysem. Rzeczywiście, według piątkowych danych Eurostatu (unijny urząd statystyczny), inflacja w eurostrefie wróciła w grudniu do jednocyfrowego poziomu i wyniosła średnio 9,2 proc. , przez co była o 0,9 proc. nisza niż w listopadzie(10,1 proc.).

Przedstawia się to atrakcyjnie przy nadal bardzo wysokiej inflacji w Polsce – 16,6 proc. Nie jest jednak prawdą, że członkostwo w strefie euro uchroni kraj przed wysoką inflacją, bo statystyki Eurostatu pokazują, że w krajach które przyjęły euro . np. na Łotwie mają 20,7 proc. inflację, na Litwie 20 proc. a w Estonii wynosi ona 17,5 proc. Włóżmy więc ten argument między bajki.

Podczas gdy jedne kraje uparcie aspirują do strefy euro, spełniając trudne warunki akcesji, inne nie chcą słyszeć o przyjęciu euro, bo ono może także okazać się pułapką. Mało który z ekonomistów miał odwagę przyznać, że Grecja zapłaciła frycowe za przyjęcie euro, bo idea wspólnej waluty dla krajów o różnych poziomach gospodarek jest błędem.

Tak, euro jest walutą polityczną i o tym bankierzy doskonale wiedzą. Grecja, Włochy i Hiszpania - kraje żyjące z turystyki- nie miały co się równać z bogatą, nowoczesną, opartą na zaawansowanej technologii produkcji przemysłowej i ekspansywnym eksporcie gospodarką Niemiec.

Grecja po przyjęciu euro nie miała w czasie kryzysu szans powrotu do drachmy, by móc ją częściowo zdewaluować, uzależniając wartość narodowej waluty od realiów rynkowych, ponieważ o statusie euro decyduje Europejski Bank Centralny, a nie Ateny.

Wybitny ekspert bankowości prof. Andrzej Kaźmierczak przyznał wtedy w jednym z wywiadów, że euro jest dla Grecji walutą zbyt silną. W przypadku operowania wartością drachmy, Grecja wykorzystując swoje walory turystyczne byłaby w stanie po jakimś czasie wyjść z kryzysu o własnych siłach. Jednak dysponujące ogromną nadwyżka budżetową Niemcy nie miały w tym interesu. Niemieckie banki pompowały dalsze pożyczki dla Grecji bez szans ich zwrotu, odbierając w ramach rekompensaty potomkom Hellenów porty morskie, lotniska i wyspy.

 

Coż, euro to na pewno wygoda dla przemieszczających się między krajami obywateli z eurozony. Nie trzeba wymieniać rodzimej waluty na euro, bo jest wspólna. Przedsiębiorstwom od strony technicznej też łatwiej się rozliczać. To główna zaleta. Jednak w bilansie finansowym w skali eurozony w przeliczeniu na kieszeń obywatela i narodowych gospodarek- jak wynika z raportu " 20 lat euro: zwycięzcy i przegrani"Alessandro Gasparottiego i Matthiasa Kullasa z think tanku "Center for European Policy" we Fryburgu – sprawa nie przedstawia się tak optymistycznie. Centrum Polityki Europejskiej jest częścią Stiftung Ordungspolitik i specjalizuje się w badaniach oraz ocenie polityk Unii Europejskiej. Wyszło im, że najwięcej na wprowadzeniu euro skorzystały Niemcy i Holandia. Włochy i Francję można uznać za największych przegranych.

Gasparotti i Kullas podali konkrety. Niemcy dzięki wprowadzeniu wspólnej europejskiej waluty zdobyły w latach 1999-2017 ponad 1893 miliardów euro Wypada 23 000 euro na mieszkańca. Holandia również odnotowała zysk w wysokości 21 000 euro na mieszkańca. Ale, na przykład, Grecja, która początkowo wydawała się jednym z największych beneficjentów, dostała po nosie. Grecja chodziła po wodzie aż do 2011 r., gdy odnotowano ogromne straty. Ostatecznie euro dało Grekom w ciągu 20 lat zaledwie 190 euro na mieszkańca, tj. niewielką kwotę 9 euro rocznie (!). A jakie mają długi, ile stracili narodowej własności?

Zatem jedynie Niemcy i Holandia znacząco skorzystały. Wszystkie inne kraje straciły. Na przykład Belgia straciła 69 miliardów euro, co stanowi 6 370 euro na mieszkańca.

Jednak największymi przegranymi okazały się Włochy (74 000 euro na mieszkańca), Francja (56 000 euro na mieszkańca) i Portugalia ze stratą 40 600 na mieszkańca.

Co jest główną przyczyną? Eksperci „Center for European Policy” wskazują niemożność dewaluacji a przez to utratę konkurencyjności. Przed przyjęciem euro Włosi mogli dewaluować lira, by eksport był tańszy. W ten sposób mieliby szansę pozostać konkurencyjni na rynku globalnym. Ale od 1999 roku nie jest to już możliwe. Autorzy raportu stwierdzają, że szczególnie z tego powodu cierpią Grecja i Włochy. Z ich badań wynika także, że Francja finansowo i gospodarczo lepiej by jednak wyszła nie przyjmując euro.

Rząd włoski po poprzednich wyborach pod wpływem nacisków kanclerz Merkel I Macrona musiał zrezygnować z kandydatury eurosceptyka prof. Paolo Savony na ministra gospodarki. Prezydent Włoch szantażowany blokadą kolejnej transzy pożyczki dla Włoch, nie zgodził się, by ministrem gospodarki został orędownik wyjścia Włoch ze strefy euro i ostry krytyk dominującej w UE polityki Niemiec. Kiedyś Savona nazwał euro „historycznym błędem”.W swojej autobiografii opisuje euro jako „niemieckie więzienie”. Pisze: „Niemcy nie zmieniły poglądu na swoją rolę w Europie po narodowym socjalizmie, tylko odwróciły się od idei egzekwowania tego z użyciem przemocy”.

Alicja Dołowska

 

Źródło: Alicja Dołowska

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną