Pisanie o reakcji Francuzów na wydłużenie o dwa lata prawa do pełnej emerytury to never end story. Każdy dzień przynosi informacje o protestach i akcjach przemocy. O utrudnieniach w w dostępie do benzyny, zapaści transportu zbiorowego, wyłączeniach elektryczności, blokadzie lotnisk.
Chyba nie ma branży, która by nie brała udziału w strajkach i manifestacjach. Jednak to, co jest najbardziej widoczne w krajobrazie oblężonego przez zbuntowanych pracowników Paryża to zalegające na chodnikach gigantyczne sterty śmierdzących, sfermentowanymi śmieci, po których grasują szczury. Śmieci nazbierało się już ponad 10 ton.
Co ciekawe, nie troska o ludzi, zagrożonych wybuchem epidemii spędza teraz sen z powiek ekologów, lecz dobrostan szczurów dotąd ograniczonych w egzystencji do pozbawionych światła dziennego kanałów. Stowarzyszenie Paris Animaux Zoopolis namawia więc do pokojowego współżycia z gryzoniami w przestrzeni miejskiej i sprzeciwia się ich tępieniu. Nie stygmatyzować szczurów! – wołają. „Polityka separatyzmu prowadzona przez paryski ratusz w stosunku do szczurów, pomiędzy górą (tereny zielone) a dołem (kanały) jest niesprawiedliwa. Jakim prawem pozbawiamy niektóre zwierzęta wszelkiego dostępu do światła dziennego?” pytają ekolodzy.
Stawianie problemu dobrostanu szczurów, gdy w obliczu strajku pracowników służb komunalnych, zdrowiu publicznemu zagraża katastrofa, doprowadza Francuzów do białej gorączki. Uważają, że prawo do zdrowia i warunków sanitarnych musi mieć w konstytucji pierwszeństwo przed prawem do strajku. Są wściekli, bo zamiast tego prezydent Macron chce wprowadzić do konstytucji prawo do aborcji.
Walka o zachowanie status quo w zapisach praw emerytalnych pewnie jeszcze długo potrwa, bo żadna ze stron nie chce odpuścić. Nadal będzie niespokojnie nad Sekwaną. A stan wrzenia w dni mobilizacji sprzeciwu przypomina już rewolucję. Walki uliczne, podpalenia samochodów, gaz łzawiący, armatki wodne, demolowanie witryn sklepowych i rabunek towarów - to stałe elementy zwarcia manifestantów z policją. Francuzi czują się oburzeni i upokorzeni przez Macrona, który nie zważając na opinie strony związkowej i wielką mobilizację przeciwko reformie emerytalnej narzucił ją arbitralnie decyzją premier Elżbiety Borne na podstawie artykułu 49.3, konstytucji, pomijając parlament. Trudno się dziwić, że określają rząd „bandą arogantów”.
W manifestowaniu ulicznego gniewu związkowcom przybył jeszcze jeden partner. Jest on już stałym uczestnikiem gier ulicznych, nakręcającym ekscesy. Chodzi o ekstremistyczny, lewacki „czarny blok”, będący reprezentacją anarchistów walczących z każdą formą zorganizowanego państwa jako leninowskim „narzędziem ucisku”. Jego uczestnicy ubrani w czarną odzież, czarne maski, kominiarki, chusty i bluzy z kapturem stosują terror i w imię wolności chcieliby zburzyć dotychczasowy porządek społeczny, stawiając sobie za cel maksymalną autonomię i równe prawa jednostki oraz społeczności. Dlatego walczą z kapitalizmem, imperializmem i globalizmem. Z grubsza tak można by to określić, choć ruchy anarchistyczne zachowują niejasność co do dokładnej ich definicji.
Jedni określają się jako anarchiści, inni jako komuniści, i widzą w zniszczeniu własności prywatnej sposób ekspresji. Widoczne są odwołania do przesłania pisarza i filozofa Henry Davida Thoreau: „Nieposłuszeństwo jest prawdziwą podstawą wolności. Posłuszni muszą być niewolnicy”. A czarny kolor towarzyszy postulatom anarchizmu od momentu, gdy czarna flaga stała się symbolem anarchizmu w okresie Komuny Paryskiej.
Czarne bloki, gwałtownie protestujące przy okazji spotkań globalistów w różnych częściach świata, podłączają się chętnie do lokalnych manifestacji związkowych, przeważnie niespodziewanie wyłaniając się na ich przedzie, by zacząć potyczki z policją. Najpopularniejszą ich bronią są kamienie, petardy, świece dymne, pojemniki z farbą, proce, drewniane pałki, metalowe rurki, czasem koktajle Mołotow. To wystarczy, by polała się krew. A tego organizatorzy manifestacji przeciwko reformie Macrona by nie chcieli, bo zaraz spada i na nich określenie „bandyci’. Czarne bloki są zmorą pokojowych protestów społecznych, ale nie udaje się ich wyeliminować. Władzy Macrona zapewne pasują, bo łatwiej na protestujących zrzucić winę za ekscesy i terror. Francja się gotuje. Będzie się działo.
Alicja Dołowska