Synod o synodalności - „wrogie przejęcie Kościoła Jezusa Chrystusa”?

0
0
0
Watykan
Watykan / Pixabay

4 października br. rozpoczął się w Watykanie etap synodu o synodalności. Są jego entuzjaści, ale i są ostrzy krytycy. Kard. Gerdhard Muller nazwał synod próbą „wrogiego przejęcia Kościoła Jezusa Chrystusa”, kard. Raymond Burke „puszką Pandory”. Najbardziej krytyczną opinię wyraził kard. George Pell w swoim ostatnim tekście opublikowanym przed śmiercią, nazwał go „toksycznym koszmarem”.

Przewodniczący Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki mówił, że podczas prac synodalnych zaistniało duże niebezpieczeństwo, aby zbytnio dopasować się do istniejących struktur demokratycznych. Chodzi o groźbę mentalnej sekularyzacji, czyli zbytnim skupianiu się Kościoła na świecie świeckim. W poszczególnych krajach podczas obrad synodalnych pojawiły się postulaty sprzeczne z  całym nauczaniem i tradycją Kościoła, chodzi o moralną akceptację czynów homoseksualnych, wyświęcanie kobiet w Kościele i zmian ustroju hierarchicznego Kościoła poprzez zerwanie więzi miedzy święceniami kapłańskimi a sprawowaną władzą.

Abp Gądecki zwraca także uwagę na posługiwanie się wieloznaczna interpretacją  modnych odniesień. Chodzi o inkluzję. Słowo to może oznaczać włączenie i przygarnięcie do wspólnoty Kościoła osób, które znajdują się na marginesie. W imię miłosierdzia trzeba ich przygarnąć. Chodzi o komunię osób rozwiedzionych, żyjących w nowych związkach, osób LGBT, osób żyjących w związkach poligamicznych. Wszyscy powinni być włączenie do Kościoła, aby nikt nie czuł się wykluczony. Ale jest różnica między przygarnianiem człowieka a akceptacją jego grzechu. Przygarnianie grzechu jest sprzeczne z naszą wiarą. Powinno się podkreślać szanowanie godności osób homoseksualnych, ale nie można dopuścić do błogosławienia związków homoseksualnych. Najpierw potrzebne jest nawrócenie i łaska, a nie afirmacja grzechu.

Natomiast już teraz przewodniczący Episkopatu Niemiec bp Georg Batzing czy bp Joseph Maria Bonnemain ze Szwajcarii zapowiadają, że będą prowadzić kampanię na rzecz zmiany katolickiej etyki seksualnej, zwłaszcza w odniesieniu do homoseksualistów. Biskup[i z Belgii przyjechali do Watykanu z gotowym obrzędem liturgicznym błogosławienia par jednopłciowych w kościołach.

Do tej pory niepokój może budzić zalecenie Franciszka, dotyczące prac synodalnych na etapie poszczególnych państw.  Do udziału zostali zaproszeni wszyscy, którzy mieli dyskutować o wszystkim. W konsekwencji doszło do tego, że dyskutowały grupy LGBT, które sprzeciwiają się nauce Kościoła. W rezultacie przedstawiono postulaty często sprzeczne z nauką Kościoła.

W vademecum wydanym przez sekretariat generalny synodu czytamy: „Podsumowanie diecezjalne powinno odzwierciedlać różnorodność wyrażanych poglądów i opinii, a także zwracać szczególną uwagę na przeżycia uczestników, zarówno pozytywne, jak i negatywne. Nie należy pomijać sprzecznych ze sobą punktów widzenia, lecz należy je uznać i uwzględnić. Niektórych poglądów nie należy wykluczać tylko dlatego, że zostały wyrażone przez niewielką mniejszość uczestników”.

Franciszek nadał synodowi nową formę. Jak definiuje synod? Nazywa go „procesem”, „ruchem”, „wspólnym podążaniem”, „przygodą”, „podróżą”, a nawet „podróżą w podróży”. Natomiast jaki jest cel tej „podróży”? Franciszek twierdzi, że to sprawa Ducha Świętego, któremu powinniśmy pozwolić się prowadzić. Czyli całkowita dla nas tajemnica.

Włoski filozof Stefano Fontana stwierdził, że takie rozumienie synodu to wcielenie filozofii Hegla w życie Kościoła. Według zasady heglowskiej w historii, a więc poprzez bieżące wydarzenia objawia się Duch. Obecny synod to „nawrócenie” na aktualność.  „Podobnie jak Hegel w każdym momencie procesu widział ucieleśnioną obecność ostatecznego znaczenia całości procesu (Ducha), tak najbliższy synod twierdzi, że zna głos Ducha Świętego dzisiaj, obecnie, w doświadczeniu, które przeżywamy”.

Jedno jest pewne, że Franciszek dopuścił na synodzie do współistnienia na równych prawach rozmaitych, często sprzecznych ze sobą głosów i na obrady zaprosił reprezentantów całkowicie odmiennych poglądów.  Wszystko musi być uznane i uwzględnione. To tak jak w dialektyce Hegla. Historia ludzkości rozwija się poprzez zderzenie tezy z antytezą i tak powstaje synteza, czyli nowa jakość, która przezwycięża dotychczasowe przeciwności, jednocześnie zachowuje ich elementy wspólne i zacierające różnice. To proces nieustanny, bo każda synteza staje się tezą, a jej sprzeciwia się kolejna antyteza. Wynika z tego nieustanna płynność, podlegająca ciągłej aktualizacji.

W odniesieniu tej sytuacji do Kościoła, wynika, że nie ma żadnych stałych zasad i norm religijnych. Wszystko podlega dialektycznemu procesowi rozwoju. Jest w tym wszystkim miejsce dla herezji, która ma swoją rolę. Tak pojmowany Kościół musi ciągle się zmieniać w nowych okolicznościach historycznych.

Dzisiejsza kultura Zachodu w wielu wypadkach koncentruje się wokół kultury seksualnej. I to zapewne znajdzie się w końcowych wnioskach synodu. Ważne jest bowiem, kto redaguje podsumowanie watykańskiego etapu synodu. Będzie to sekretariat generalny, na którego czele stoją dwaj kardynałowie Jean-Claude Hollerich z Luksemburga i Matio Grech z Malty. Uważani są oni za zwolenników radykalnej rewolucji teologicznej w Kościele. Domagają się zmiany nauczania w sprawie homoseksualistów.

Znajdą się również wierni i księża, którzy wyznają dotychczasową naukę Kościoła. To delegaci z Afryki, Azji i Europy Środkowo-Wschodniej. Ale nikt się nie dowie, jak wyglądały obrady, bo Franciszek zarządził, że obrady synodalne odbywają się za zamkniętymi drzwiami, bez obecności osób postronnych, a zwłaszcza dziennikarzy. A przebieg obrad będzie objęty tajemnica papieską, tzn. nikt z delegatów nie będzie mógł ujawnić, jak wyglądała dyskusja.

Iwona Galińska

Źródło: własne

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną