Dilerzy narkotyków przenoszą się do Internetu
Podziemny rynek kryptosklepów od 2013 podwoił się i wkracza do Polski.
Sieciowy handel narkotykami działa na dwóch płaszczyznach. Tak zwana "czysta sieć" (clear net) na terenie Polski obejmowała w 2014 72 sklepy. Między 2013 a 2014 było ich łącznie 103 i zajmowały się handlem dopalaczami. Na terenie naszego kraju w 82% kryją się pod hasłem sklepów dostarczających materiały do badań chemicznych. Uzupełniają je strony oznaczone jako markowe bądź komercyjne (17%) i herbaciarnie (1%).
Drugą płaszczyznę stanowi darknet, czyli utworzone przez haktywistów podziemie. Wykorzystuje ono kodowanie transmisji. Tutaj, w kryptosklepach, odbywa się handel m. in. marihuaną, kokainą, metaamfetaminą, czyli środkami niedostępnymi w "czystej sieci". Są to strony tworzone w sieci Cebulowej, co zapewnia anonimowość użytkowników przez używanie szyfrowania i połączeń zdecentralizowanych między użytkownikami (P2P). Główną formą płatności są tu kryptowaluty takie jak Bitcoin, Litecoin, czy DarkCoin.
W 2011 haktywista Dread Pirate Roberts (w rzeczywistości Ross William Ulbricht) utworzył pierwszy kryptomarket o nazwie Jedwabny Szlak (Silk Road). Po dwóch latach stronę zlikwidowało FBI. Po miesiącu w listopadzie narodziła się druga wersja. Silk Road zlikwidowała ponownie FBI w trakcie operacji Onymous.
Według raportu Kristy Kruithof i Judith Aldridge z europejskiego oddziału RAND "Internet-facilitated drugs trade" w 2016 istniały m. in. Nucleus, Oasis, Tochka, AlphaBay, Python, Dark Rabbit oraz inne. Według ustaleń badaczy istnieje 50 aktywnych kryptosklepów. Od 2013 do stycznia 2016 wzrosła tutaj liczba dilerów narkotyków z tysiąca do ponad 2700. Na terenie Europy ten rynek był wart w 2013 r. 2 miliardy dolarów euro miesięcznie, a rynek kryptosklepów globalnie - od 10,6 do 21,1 miliona euro. W ciągu miesiąca odpowiadają za przesył 475 kilogramów marihuany.
Głównym dostawcą narkotyków do kryptosklepów są Stany Zjednoczone (35,9%), Wielka Brytania (16,1%), Australia (10,6%), Niemcy (8,4%) i Holandia (ok. 7%). Według danych European Monitoring Centre for Drugs and Drug Addiction z 2016 uznaje Holandię za kluczową dla rozwoju handlu ecstasy, kokainą i marihuaną.
Motywem do zakupów w kryptosklepach jest oprócz anonimowości kwestia jakości narkotyków, co zaowocowało rozwojem tego rynku w Australii. Oprócz tego znaczenie ma dostęp oraz kultura psychonautów. Ćpuni-haktywiści odwołują się do idei, że państwo cenzuruje ich działania jako system. Formą buntu społecznego jest zażywanie narkotyków, co uznają za przejaw wolności. Za wzór stawiają pisma Dreada Pirate Robertsa.
Dla służb antynarkotykowych kryptomarkety są problemem. Wskutek szyfrowania rozbijanie sieci dystrybucji bywa niemożliwe nawet po fizycznym przejmowaniu serwerów obsługujących kryptomarkety. Dilerzy i klienci przenoszą się na inne strony, bo te używają mechanizmy dla migracji kontahentów. Dzięki nim komentarze do transakcji, ocena producentów narkotyków są zachowywane i używane dalej mimo likwidacji pierwotnej strony.
System polecania dilerów zachęca do używania platform kryptosklepów, ale wymaga kompetencji technicznych. Zatrzymani przez służby antynarkotykowe klienci mają przeciętnie 25 lat i wysokie kompetencje informatyczne. Wśród zainteresowanych kryptosklepami są również uczniowie i osoby do ok. 40 roku życia, głównie mężczyźni.
Szyfrowany darknet haktywistów również tworzy zaczątek sieci dystrybucyjnych. W Australii jedna pigułka ecstasy kosztuje 35 dolarów, a w Holandii 1 dolar. Transport odbywa się m. in. za pomocą kuriera FedEx i poczty. Za pomocą kryptosklepów tworzą się tzw. mikrosieci dystrybucyjne. W nich klienci darknetu sprzedają narkotyki znajomym. Namierzenie takich osób nie pozwala służbom na pójście w górę łańcucha dostaw, bo szyfrowanie w sieci Cebuli ukrywa tożsamość dostawców.
Narkotyki w ramach kryptosklepów są m. in. w Szwecji, Chinach, Rosji, czy Indiach.
Fot. Wikipedia
Źródło: prawy.pl