Po wyborach w Austrii - Wiedeń nie będzie zadzierał z Brukselą

0
0
0
/

W zakończonych w niedzielę wyborach parlamentarnych w Austrii zwyciężyli socjaldemokraci z SPO. Na drugim miejscu uplasowali się ich dotychczasowi partnerzy w rządzie – chadecy z OVP. Frekwencja wyniosła niespełna 66 proc.


W stosunku do poprzednich wyborów dwie główne partie zanotowały spadek poparcia. Dla socjaldemokratów z 29 do 27 proc., a dla chadeków z 26 do 24 proc. Przyrost głosów odnotowała trzecia siła nad Dunajem – prawicowi wolnościowcy z FPO, którzy poprawili swoje notowania z 17,5 do 21,5 proc.


Także nieznaczna poprawa miała miejsce w przypadku Zielonych, którzy już w trzecich wyborach pod rząd osiągnęli dwucyfrowy wynik (11,5 proc.).


W parlamencie znajdą się też dwie nowe siły. Lista miliardera Stronacha (Team Stronach) otrzymała niespełna 6 proc., a liberalna NEOS 4,8 proc.


W Austrii obowiązuje czteroprocentowy próg wyborczy. Za polityczną burtą znalazła się BZO, kontynuatorka dzieła zmarłego współtwórcy i wieloletniego lidera FPO Jorga Haidera. Partii tej, do posiadania parlamentarnej reprezentacji zabrakło niespełna 0,5 proc. głosów.


Tradycyjnie najwięcej wskazań socjaldemokraci otrzymali w Burgenlandzie, Wiedniu i Karyntii. Najsłabiej wśród alpejskich górali w Tyrolu i Voralbergu. Bastionem chadeków pozostał wspomniany Tyrol. Dobry wynik OVP uzyskała też w Dolnej Austrii. Wolnościowcy dobrze wypadli na zachodzie kraju – od Voralbergu, przez Salzburg do Górnej Austrii. Tu także ponadprzeciętny rezultat był dziełem Zielonych, z ponad 15 proc. wskazań w Voralbergu– Wiedniu.


Eurosceptyczny Team Stronach triumfował na południu w Styrii i Karyntii. Druga nowa siła NEOS, swój dobry rezultat zawdzięcza w dużej mierze popularności w Voralbergu i stolicy. Schodząca ze sceny BZO okazała się być, co najwyżej partią regionalną, gdyż tylko w Karyntii osiągnęła bardzo dobry - 11 proc. wynik. W pozostałych regionach nie uporała się z poziomem 4 proc.


W podziale mapy wyborczej Austrii na osi lewica-prawica, kolejny raz najwięcej sympatii dla socjaldemokratów, zielonych i komunistów obserwowaliśmy w Wiedniu. Centrolewica dobrze radziła sobie w Burgenlandzie i w Karyntii. Bastionami centroprawicy pozostały: Voralberg, Tyrol, Styria. W pozostałych regionach widoczna była równowaga, z lekkim wskazaniem na chadeków, wolnościowców, Team Stronach, NEOS i BZO.


Socjaldemokraci mieć będą 53 deputowanych, co przy 46 posłach chadeckich sprawi, że na kolejne cztery lata te dwie partie ponownie utworzą koalicję. Teoretycznie możliwy jest jeszcze wariant dużego porozumienia centroprawicy od chadeków, przez wolnościowców, po liberałów z NEOS-u.


Ale takie rozdanie mogłoby nie przypaść do gustu Brukseli, która już raz mocno ingerowała w wewnętrzną politykę w Wiedniu, nie chcąc pogodzić się z wolą austriackich wyborców. Dekadę temu dali oni zielone światło do koalicji OVP i FPO. W ramach „walki z faszyzmem” był, więc pamiętny bojkot, zapowiedź sankcji i inne „pokojowe środki” z arsenału UE. Estabishmentowi socjaldemokraci i ich chadeccy partnerzy wolą mieć więc święty spokój i nie zadzierać z „centralą”.


Skoro po niemieckich wyborach szykuje nam się także koncyliacyjny układ CDU/CSU i SPD, czas najwyższy  oswajać się z myślą o przyszłej koalicji PO i SLD nad Wisłą. Wyborcy w poszczególnych krajach unijnych mogą wiele, ale jeszcze więcej może Bruksela i jej wytyczne, co do peryferyjnych koalicji rządowych.


Marcin Palade

Na zdjęciu: Parlament w Austrii, fot. parlament.gv.at/Parlamentsdirektion/Mike Ranz

Źródło: prawy.pl

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną