Ruch Narodowy wkracza na ring politycznego sporu

0
0
0
/

W sobotę obyły się ostatnie głosowania trzytygodniowej kampanii referendalnej w której delegaci składających się na RN organizacji decydowali o tym czy Ruch wystartuje w przyszłorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Wyraźna większość i delegatów, i organizacji opowiedziała się za wejściem na scenę polityczną.


Cykl referendów rozpoczął się 23 listopada, zakończył w ostatnią sobotę. W zjazdach wojewódzkich uczestniczyli delegaci z 9 organizacji ogólnopolskich i aż 37 inicjatyw lokalnych – Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego ale także Ruchu Wolności i Unii Polityki Realnej. Odbyło się 15 zjazdów – działacze Ruchu z Dolnego Śląska i Opolszczyzny głosowali razem na zjeździe we Wrocławiu 30 listopada.  W poszczególnych głosowaniach uczestniczyło od kilkudziesięciu do ponad dwustu delegatów, choć zjazdy przyciągały zwykle znacznie większą liczbę aktywistów i sympatyków.


Delegaci 11 spośród 15 zjazdów poparli ideę startu w wyborach. Narodowcy zastosowali przy tym metodę przeliczania wyników zjazdów na głosy elektorskie. Różne województwa dysponowały różną liczbą głosów elektorskich (od 1 do 3) w zależności od liczebności i aktywności organizacji tworzących RN. Zasadniczo w poszczególnych organizacjach ujawnili się zwolennicy obu opcji. Jednak w przypadku Obozu Narodowo-Radykalnego można zauważyć, że znaczna większość jego członków głosowała przeciw włączeniu się do walki politycznej.


Spór i dyscyplina


Trzeba podkreślić, że obok odpowiedzi na pytanie o wyborczy start niemal sto procent delegatów poparło koncepcję zobowiązania ewentualnych deputowanych z ramienia Ruchu Narodowego do przekazywania na jego rzecz 50% swojego uposażenia – było to drugie zagadnienie poddawane pod głosowanie w czasie referendalnej kampanii.


Cały mechanizm głosowania ustaliła jednogłośnie Rada Decyzyjna Ruchu jeszcze w kwietniu tego roku i ogłosiła na I kongresie RN 8 czerwca. Scenariusz został zrealizowany z zadziwiającą sprawnością organizacyjną. Mimo tego, że RN jest w gruncie rzeczy stosunkowo świeżą konfederacją organizacji i inicjatyw o bardzo różnym ciężarze gatunkowym i charakterze ich działacze mimo różnicy poglądów potrafili w większości w sposób zdyscyplinowany współdziałać w procesie ucierania stanowiska.


Dyscyplina i wstrzemięźliwość nie oznaczała jednak braku dyskusji. Wprost przeciwnie, to co mogło imponować najbardziej to fakt, że narodowcy okazali się zdolni do niespotykanej na polskiej scenie politycznej, zabetonowanej przez wodzowskie partie, wewnętrznej deliberacji w kluczowej dla dalszego rozwoju ich ruchu sprawie. Nie znajdziemy tego ani w Prawie i Sprawiedliwości ani w Platformie Obywatelskiej w których słowo prezesa jest prawem.


Dyskusja była nieskrępowana, czasem ostra, mimo to nie doprowadziła do zwichnięcia procesu dochodzenia do decyzji, choć głosy wyraźnie ze sobą kontrastowały, nierzadko przywołując pryncypialne motywacje i argumenty na poparcie przeciwstawnych poglądów. Dość wspomnieć, że na informacyjnych platformach RN, na profilach społecznościowych Marszu Niepodległości tego samego dnia pojawiały się sążniste teksty tak za jak i przeciw startowi do europarlamentu.


Sądzę, że wygrała opcja lepiej uargumentowana. Nie rozwijając jednak tego wątku, trzeba podkreślić, że kluczowym testem dojrzałości narodowców jak i samej inicjatywy oraz warunkiem jej powodzenia będzie umiejętność zaakceptowania obranego kursu przez mniejszość sprzeciwiającą się zaangażowaniu politycznemu oraz jej zdolność do lojalnej i konstruktywnej współpracy na nowym etapie. Innego wyjścia nie ma… chyba że za takie uznamy powrót do sytuacji sprzed 2010 r. zanim to Marsz Niepodległości nie wyzwolił efektu synergii wielu organizacji narodowych.  


Niezakłócone przejście Ruchu do nowego etapu powinno być o tyle prostsze, że wbrew temu co pisali oponenci zaangażowania politycznego w jego szeregach, wejście w politykę nie musi oznaczać atrofii aktywizmu społecznego i utraty społecznych korzeni. Po pierwsze to znaczna część zwolenników RN zmobilizuje się wokół akcji politycznej na którą od dawna czekali. Po drugie wszakże wszyscy liderzy RN, także zwolennicy startu w wyborach zdecydowanie akcentowali konieczność pracy u podstaw i ostrożności aby ewentualna polityczna aktywność nie dokonywała się metodą gospodarki rabunkowej wobec społecznego zaplecza.


Młodzi ale gotowi


Sposób prowadzenia kampanii referendalnej charakteryzującej się poszanowaniem dla autonomii poszczególnych podmiotów ze strony największych organizacji i warszawskiej centrali potwierdza umiarkowanie frakcji politycznej. Duża część aktywistów jacy zebrali się na zjazdach nierzadko bardziej zainteresowana była prezentacją swojej lokalnej, społecznej działalności i nawiązywaniem kontaktów, niż samym głosowaniem i politycznym wiecowaniem.

 

To dobry znak. Wydaje się, że pożądanym posunięciem byłaby szybka instytucjonalizacja samego Ruchu Narodowego, która doprowadziłaby by do stosownego podziału pracy. Wszyscy społecznicy z powołania mogliby zostać tam gdzie są i nadal koncentrować się na swojej dotychczasowej aktywności bez której niewątpliwie trudno wyobrazić sobie funkcjonowanie Ruchu w otoczeniu wrogich mu instytucji publicznych, partyjnych, medialnych.


W czasie serii zjazdów ujawnił się charakter zaplecza społecznego nowej siły. Potwierdziły się słowa Rafała Ziemkiewicza, że „narodowcy jako jedyni w tej chwili dysponują językiem i narracją, które przemawiają do młodych Polaków mieszkających poza rogatkami wielkich miast” a moim zdniem także i wewnątrz tych rogatek. W istocie ogromna większość działaczy to generacja 35 minus. RN faktycznie ma szanse stać się ruchem pokoleniowym na fali tożsamościowego wzmożenia w młodym pokoleniu, na które zresztą żmudnie pracowały przez lata także organizacje narodowe. Tylko czy wystarczy to aby stać się siłą polityczną? Czy rok 68 jest dziś do powtórzenia a rebours w Polsce? Odpowiedź na to pytanie ma zasadnicze znacznie dla dalszej drogi i dyskursu Ruchu.


Zjazdy zrelatywizowały też zarzut o braku kadr. Ruch Narodowy choć bazuje na młodym pokoleniu posiada już ich zaczątki. Zjazdy bowiem nie były po prostu zebraniami wyborczymi ale każdorazowo zawierały część merytoryczną. W przemówieniach przedstawicieli RN nie brakowało podnoszenia zagadnień lokalnych, które wszakże kolejni referenci każdorazowo próbowali wpisywać w kontekst polityki i interesów ogólnokrajowych. Zakres zainteresowania narodowców był bardzo szeroki od sprawa związanych z polityką zagraniczną czy historyczną po szczegółowo opisane problemy infrastrukturalne i gospodarczo-społeczne ich regionów. W odniesieniu do nich nie ograniczano się do generalnych tez, lecz formułowano konkretne postulaty.


Koresponduje to z centralnie organizowanym I Kongresem RN z czerwca i klimatycznym „Antyszczytem” z 10 listopada. W rzeczywistości młodzi aktywiści wydają się nierzadko lepiej zorientowani w realiach społeczno-ekonomicznych a więc i przygotowani do działań politycznych, niż wielu partyjnych polityków opowiadających banały z ekranów telewizyjnych.


Ruch ponad granicami


Co szczególnie ważne Ruch faktycznie objawił się jako ogólnonarodowy w pełnym tego słowa znaczeniu. Wśród uczestników i mówców na wojewódzkich zebraniach pojawili się przedstawiciele społeczności Polaków zamieszkujących na Białorusi i na Litwie, oraz polonii niemieckiej, co jest faktem bez precedensu jeśli chodzi o organizacje społeczno-polityczne w naszym państwie. Zainteresowanie sprawami Polaków poza granicami kraju czy nawet podtrzymywanie żywych więzów z ich społecznościami może być wielkim atutem nowej siły na scenie politycznej.


Zresztą na tej kanwie już doszło do pierwszej potyczki. Narodowcy wytykają Jarosławowi Kaczyńskiemu uczestnictwo w wiecu na kijowskim Majdanie wspólnie z liderem neobanderowskiej Swobody. Poza kwestionowaniem sensowności podgrzewania eskalacji na Ukrainie, która wbrew politykom PiS może raczej wpędzić prezydenta tego kraju w ramiona Putina niż go od nich oddalić, narodowcy stawiają pryncypialny zarzut, czy można współdziałać z szowinistyczną partią nie tylko odwołującą się do ludobójczej tradycji OUN-UPA, ale nadal wrogo nastawioną wobec aspiracji polskiej mniejszości na w tym kraju. Związane z PiS media odpowiedziały z furią sięgając po spiskologiczne zarzuty. Nie ma dnia aby „Gazeta Polska” nie oskarżała narodowców o rzekomą „rusofilię”.


Tym samym Ruch Narodowy z przytupem wszedł w politykę robiąc w niej jakże pożądany ferment. Demaskowanie Jarosława Kaczyńskiego, chętnie szermującego patriotycznym frazesem, jednocześnie w kwestii polityki wschodniej będącego zwolennikiem tej samej doktryny Giedroycia, której zwolennikiem i promotorem jest Adam Michnik, a która w imię dobrych relacji z Litwą czy Ukrainą każe składać na ich ołtarzu przetrwanie kresowych Polaków, może być dystynkcją nowej jakości jaką RN wnosi do dyskusji politycznej w Polsce. Jakże potrzebnej dla rzeczywistego przełomu w naszym kraju.

                                    
Karol Kaźmierczak
fot. Prawy.pl/I.Fryszkowski

 

© Wszystkie prawa zastrzeżone. Jeśli koniecznie chcesz skopiować tekst do swojego serwisu skontaktuj się z redakcją.

Źródło: prawy.pl

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną