Pierwszym etapem zastąpienia Boga w życiu człowieka ideologicznym konstruktem jest stopniowe zastępowanie prawdziwego życia wirtualnym, w którym miejsce kontaktów międzyludzkich zastępuje wirtualna rzeczywistość seriali, czy gier komputerowych.
Pozornie może się wydawać, że nie ma to związku, a jednak: kontakt z żywym człowiekiem, powołanym do życia przez Boga na Jego wzór i podobieństwo, ukochanym dzieckiem Bożym stanowi – chociaż może sobie tego na co dzień nie uświadamiamy – element budowania relacji z Panem Bogiem. W końcu zło wyrządzone drugiemu człowiekowi jest złem wyrządzonym samemu Bogu. Wystarczy przypomnieć słowa Pana Jezusa z Ewangelii św. Mateusza: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40).
Zdają sobie z tego sprawę neomarksiści, którzy tworzenie nowej, globalnej religii zaczęli właśnie od zniszczenia prawidłowych relacji międzyludzkich. Dokonali tego w sposób bardzo brutalny, bowiem poprzez aborcję, seksualizację, pornografię (na jej skutki zwracał uwagę już w zeszłym stuleciu św. Maksymilian Maria Kolbe), wyrwanie z naturalnych ról społecznych (przymuszana do pracy zawodowej kobieta nie miała zbytnio czasu zajmować się rodziną, o pielęgnowaniu relacji z Bogiem nie wspominając) i otwartą walkę z fundamentalną dla prawa naturalnego wiarą katolicką.
Żeby rozbić więź człowieka z Panem Bogiem prawo zaczęto zastępować antyprawem. Nie dokonuje się tego w sposób gwałtowny (przykład komunizmu dał nauczkę inżynierom społecznym, że dokonywanie zbyt gwałtownych i daleko idących zmian może zostać odebrane przez społeczeństwa jako zniewolenie, i wyciągnęli sobie z tego wnioski), ale poprzez powolną erozję w najbardziej newralgicznych obszarach. Przy czym przykład tzw. prawa do aborcji nie jest jedynym...
Zaczęto tworzyć nową globalną etykę, w której nastąpiło niepokojące przewartościowanie. Na pierwszym miejscu nie jest już człowiek, ale specyficznie rozumiana przyroda, której człowiek ma – zgodnie z założeniami neomarksistowstów – podporządkować całe swoje życie. Ta nowa ekologia to de facto nowa religia. I tak – według neomarksistów – aby nie niszczyć przyrody człowiek powinien ograniczyć możliwość rodzenia się nowych ludzi, aby nie zaśmiecali planety (człowiek jest przez neomarksistów postrzegany jako zanieczyszczający planetę a nie powołany do czynienia sobie ziemi poddaną). Oznacza to ni mniej ni więcej tylko uniemożliwienie przychodzenia na świat kolejnych dzieci Bożych, które Bóg kocha i chce je kształtować w poszanowaniu i miłości.
Z perspektywy neomarksistów, jeżeli już dziecku uda się przyjść na świat, całe jego życie powinno być nakierowane nie na realizację Bożego powołania, ale na tworzenie globalnego dobrobytu planety w trosce o ekologię (na tym m.in. polega zrównoważony rozwój), zatem człowiek od pierwszych swoich dni zostaje podporządkowany nie Panu Bogu i Jemu poświęcony, ale owemu bożkowi ekologii.
Co więcej, o ile w epoce komunizmu, aby maksymalnie zająć czas obywateli, „rzucano” towary do sklepów, gdzie nikt by się ich nie spodziewał, aby ci w pogoni za najpotrzebniejszymi środkami nie mieli czasu na budowanie relacji z Panem Bogiem, o rodzinie nie wspomniawszy, o tyle neomarksizm czyni dokładnie to samo, tyle że w bardziej zaawansowanej i mniej prymitywnej formie. Otóż zarzucani jesteśmy coraz bardziej – i będziemy – różnymi przepisami i wymogami związanymi z dbałością o ekologię, aż w końcu ta ekologia przysłoni nam prawdziwą istotę naszego istnienia i powołania. Brzmi to nieco surrealistycznie, ale już powoli realizuje się na naszych oczach...
„Śmiertelna nienawiść do Kościoła Chrystusowego i Jego zastępcy na ziemi to nie tylko wybryk wykolejonych jednostek, ale systematyczna działalność wynikająca z zasady masonerii: Zniszczyć za wszelką cenę religię, a zwłaszcza katolicką. Po całym świecie rozsiane komórki tej mafii, w najrozmaitszy sposób, mniej lub więcej widoczny, do tego samego zdążają. Posługują się przy tym całą plejadą zrzeszeń o najrozmaitszych nazwach i celach, które jednak pod ich wpływem szerzą obojętność religijną i osłabiają moralność. Na osłabienie tej ostatniej baczną oni zwracają uwagę w myśl powziętej uchwały:
My religii katolickiej nie zwyciężymy rozumowaniem, tylko psuciem obyczajów” pisał św. Maksymilian Maria Kolbe.
Współcześnie, niejako równolegle z psuciem obyczajów (już mocno zepsutych od czasów, kiedy żył ów wielki święty), usiłuje się tworzyć alternatywę nie tyle może dla samej wiary, ale dla Pana Boga. Dobra wiadomość jest taka, że obdarzony wolną wolą człowiek ma jeszcze szansę zorientować się w sytuacji i nie dać zmanipulować. Pan Jezus zapowiedział św. Piotrowi: „Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą (Mt 16, 18)”. Oznacza to, że walka toczy się nie o sam Kościół, gdyż ten mimo starań neomarksistów przetrwa, ale o ludzkie dusze.