Wściekłość przegranych

0
0
0
/

Nie jesteśmy osamotnieni w buncie przegranych elit. Obecnie Stany Zjednoczone przeżywają niemal identyczny scenariusz, jak Polska po wyborach parlamentarnych z 2015 roku. A że USA są dużym mocarstwem, to i protest ma szersze rozmiary. Zaczęło się już od kampanii wyborczej. Donalda Trumpa media wciskały w ziemię, nie szczędząc mu najbardziej obraźliwych inwektyw. Ale nikt na poważnie nie myślał o jego zwycięstwie. Hillary Clinton była faworytem establishmentu zarówno amerykańskiego jak i międzynarodowego. Nasuwają się analogie do naszych prezydenckich wyborów, w których Bronisław Komorowski był niekwestionowanym liderem i tylko zdaniem Michnika, przejechanie po pijanemu zakonnicy w ciąży mogło odebrać mu fotel prezydencki. No bo kto z takim tuzem stanął w szranki. Nikomu nieznany kandydat namaszczony przez Jarosława Kaczyńskiego. PO i ich poplecznicy nie mogli uwierzyć w wynik wyborów. Taki Andrzej Duda prezydentem! I odtąd zaczął się frontalny atak na Prawo i Sprawiedliwość przypieczętowany zwycięstwem tej partii w wyborach parlamentarnych. Nieprzerwany atak na PiS trwa do dziś. W Stanach Zjednoczonych scenariusz powtórzył się. No i stało się. Przyszedł dzień wyborów i Ameryka obudziła się w nowej rzeczywistości. Naród odrzucił faworytkę elit. Na to oburzeni liberałowie i lewacy nie mogli się zgodzić. Zaczęły się protesty w lamentach, płaczach, krzykach. Organizacje będące odpowiednikiem naszego KOD wyprowadzały ludzi na ulicę. Doszło do demolowania restauracji i filii banku, rzucania płytami betonowymi, kamieniami, podpalania aut. Z demonstrantami rozprawiła się policja. Użyła gazu łzawiącego i pieprzowego. Ale protesty nie uciszyły się. Do boju ruszyli zawsze niezawodni celebryci, przeróżne aktorki i aktorzy, modelki, prezenterki telewizyjne dawały w niewybredny sposób wyraz swemu oburzeniu, że urząd prezydenta będzie sprawował ten, kogo oni nie chcą. Zorganizowali w Waszyngtonie marsz kobiet (znów analogia do naszego czarnego marszu), w którym uczestniczyło ok. 200 tys. kobiet. Demonstracja została nazwana Marszem C…p. Wśród nich kroczył reżyser Michael Moore. Madonna krzyczała ze sceny o potrzebie bycia wolnym, równym. Swój występ zakończyła: „A wszystkim hejterom, którzy uważają, że ten marsz nic nie zmieni, mówię –Pier…cie się!” oraz śpiewami: „Donaldzie Trump, possij f…ta. Nie jestem twoją suką. Nie obrzucaj nas swoim g…nem” .A na Twitterze pisała - „J…ć Donalda Tumpa, j…ć tajne służby”, Ashley Judd recytowała wierszyk: „Czuję Hitlera na ulicach, tylko tupecik zastąpił wąsy”. Wszystko dlatego, że Trump jest przeciwnikiem aborcji i już wstrzymał finansowanie ruchów aborcyjnych. Barbra Streisand przerażona była perspektywą mianowania przez obecnego prezydenta konserwatywnego sędziego Sądu Najwyższego, co stworzy większość, a ta stanie się zagrożeniem dla praw kobiet. Na wiecu w Nowym Jorku królowali aktorzy Robert De Niro i Alec Baldwin oraz reżyser Michael Moore. De Niro grzmiał z mównicy: „Mieliśmy siłę, aby się podnieść po zamachach z 11 września, będziemy mieli siłę, żeby przeciwstawić się nowej władzy”. W tym przemówieniu i tak nie obrzucał Trumpa obelgami, jak robił to podczas kampanii wyborczej, mówiąc o kandydacie Republikanów : „Trump jest strasznie głupi. Jest śmieciem, psem i świnią.(…) Chciałbym dać mu w twarz”. Na nowojorskim wiecu celebryci zagrzewali do walki przeciwko wynikom demokratycznych wyborów, dowodząc, że Trump nie ma mandatu społecznego do sprawowania władzy. Dlatego Moore zapowiedział niekończące się protesty „aż do ustąpienia Trumpa”. Trzeba przyznać, że na tle amerykańskiej agresji i knajackiego słownictwa nasi celebryci jawią się jako kulturalne baranki. Swoją nienawiść zawijają w bardziej miękkie papierki. Amerykańskim celebrytom wtórowały media, przede wszystkim telewizja CNN, dziennik „Washington Post” i portal Huffington Post. Podobnie jak u nas „Gazeta Wyborcza”, TVN i TVN24 ciągle są na linii frontu. W krytyce Trumpa nie pozostawały w tyle zagraniczne media, nazywając go Neronem, który wprowadza nieświeże powietrze z Ameryki i jedynie „sypie sól na rany Europy”. Polskim celebrytom Trump się również nie podoba. Poseł Szczerba stwierdził, że „miejsce Trumpa jest na śmietniku”, a Lis ogłosił, że „DT napluł w twarz byłym prezydentom”. Lewacy i liberałowie są wszędzie tacy sami, złączeni we wspólnej walce z konserwatywnym nurtem, który coraz szerzej zadomawia się w kolejnych państwach. Iwona Galińska

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną