Szefowi polskiej dyplomacji zabrakło... dyplomacji

0
0
0
/

Szef polskiego MSZ w ostrych słowach skrytykował brytyjskiego premiera Davida Camerona za stwierdzenie, iż należałoby zakazać pracującym na terytorium Wielkiej Brytanii imigrantom odsyłania do krajów pochodzenia zasiłków, jakie otrzymują na dzieci z brytyjskiego skarbu państwa.

 

Zarzucił mu przy tym stygmatyzację Polaków, ponieważ Cameron dał ich za sztandarowy przykład osób prowadzących podobne praktyki, mimo że pozostałe nacje czynią dokładnie to samo.


- Jeżeli Brytyjczycy zyskują naszych podatników, czyż nie powinni płacić im zapomóg? Dlaczego polscy podatnicy mają subsydiować brytyjskie dzieci? - grzmiał Radosław Sikorski.


Niby racja, gdyż chodzi o 20,30 funta tygodniowo za pierwsze dziecko oraz 13,4 funta za każde kolejne, a to już są konkretne pieniądze.


Problem jednak w tym, że należałoby to pytanie odwrócić. Powinno ono raczej brzmieć: dlaczego polski rząd tak zaciekle walczy o każdą złotówkę, która od czasu do czasu skapnie z brytyjskiego stołu, podczas gdy rezygnuje z setek tysięcy, a nawet milionów złotych, jakie mogliby wypracować ci, których zmusił do opuszczenia kraju i szukania pracy zagranicą?


Dlaczego Polki decydują się na wielokrotne macierzyństwo właśnie w Wielkiej Brytanii, a nie w Polsce (Donald Tusk wraz ze swoim najweselszym ministrem powinni chyba udać się do Davida Camerona na nauki)?


Dlaczego Polacy w Polsce, mimo że również są ubezpieczeni pozostają pozbawieni świadczeń analogicznych do oferowanych w Wielkiej Brytanii?


Jakim ponadto prawem minister Sikorski przekracza swoje kompetencje, zapominając najwyraźniej, że do jego obowiązków nie należy bynajmniej dyktowanie politycznych posunięć politykom krajów, w których Polacy mają zdecydowanie lepiej niż we własnej ojczyźnie?


Jeżeli Brytyjczycy doszli do podobnej konstatacji, można zrozumieć, dlaczego polski minister znalazł się na pierwszych stronach gazet, wywołując niemałe oburzenie i to nie tylko polityków czy komentatorów. W Wielkiej Brytanii jest obecnie 24 tys. rodzin wnoszących o zapomogi z racji posiadania łącznie 40 tys. dzieci, z czego trzy czwarte to Polacy. Brytyjczycy są coraz bardziej zaniepokojeni skalą napływu ludności z Polski i kwestia ta będzie zapewne kluczową w najbliższej kampanii wyborczej.


Obecnie rząd brytyjski nie może cofnąć Polakom prawa do zapomogi, gdyż w ten sposób złamał by unijne regulacje, nakładające obowiązek przyznawania świadczeń wszystkim, którzy w danym kraju opłacają podatki. Niemniej jednak David Cameron deklaruje, że to właśnie imigracja z Europy będzie głównym argumentem Wielkiej Brytanii za renegocjacją traktatu stowarzyszeniowego. David Cameron ma wiele do stracenia, w siłę rośnie bowiem Partia Zjednoczonego Królestwa (UKIP), która wypowiada jeszcze bardziej radykalne poglądy niż brytyjski premier.


Co ciekawe na postulaty UKIP próżnoby szukać jakiejkolwiek reakcji polskich włodarzy. Jest już bowiem tradycją, że w zasadzie każda interwencja któregokolwiek ministra obecnie rządzącej Polską ekipy ma swoje drugie dno.


W końcu decyzja o pozbawieniu Polaków przywilejów należnych Anglikom ma za zadanie – a przynajmniej taka jest intencja brytyjskiego rządu – zatrzymać imigracyjne tsunami zalewające Wyspy ze słynnej „wyspy zielonej” Donalda Tuska.


Czyżby rząd Tuska obawiał się Polaków, nie tylko tych jeszcze mieszkających w Polsce, lecz również tych, którzy powróciliby z zagranicy i wnieśli do życia kraju dokładnie to, czego rząd chce się pozbyć – inwencję, siłę i pracowitość.


Anna Wiejak
fot. Prawy.pl/D.Różański

 

© Wszystkie prawa do tekstu zastrzeżone. Jeśli koniecznie chcesz skopiować materiał do swojego serwisu skontaktuj się z redakcją.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną