Kulawa walka z lichwą ministra Ziobry

0
0
0
/

Ministerstwo Sprawiedliwości zgłosiło na pozór wyczekiwane i rewelacyjnie brzmiące pomysły na kolejną już, bo drugą nowelizację tzw. ustawy antylichwiarskiej. Te spotkały się z niespotykanym odzewem ze strony interesariuszy i innych podmiotów publicznych. Podstawowa idea miała być prosta, ukrócić proceder tzw. chwilówek, pożyczek na bardzo wysoki procent, zwłaszcza świadczonych przez te podmioty, które wykorzystują trudną życiową sytuację ludzi znajdujących się w trudnej życiowo sytuacji. Zapachniało empatią społeczną… pozornie.   Lichwa byłaby nadal penalizowana i zagrożona karą więzienia, chociaż jej wymierzenie stałoby się prostsze niż dotąd. Skąd takie zacięcie na podmioty udzielające pożyczek czy kredytów na mało korzystnych zasadach? Sam prezes Kaczyński sięgając do korzeni filozofii proponowanych zmian oparł się nawet na społecznej nauce Kościoła i dawnych anatemach na lichwiarskie praktyki. To fakt. Setki lat temu nawet sama idea pożyczek na procent była postrzegana nagannie. Tyle, że dzisiaj korzysta z niej również Kościół, który nie zrezygnował z ideałów, ale nie nazywa już grzechem wszystkiego, co ideałem nie jest. Główne założenia przedstawione na początku grudnia 2016 r. zmieniające zapisy w Kodeksie karnym, cywilnym, prawie bankowym i kilku innych ustawach spotkały się z pozytywnym odbiorem społecznym, tyle, że zwykli zjadacze chleba nie zdają sobie sprawy z zagrożeń wynikających z nowej legislacji. Te wydają się ewidentne. Projekt został wypunktowany, a właściwie znokautowany nie tylko przez niemal 30 podmiotów, które nadesłały swoje uwagi, ale także w opiniach wyrażonych na drodze konsultacji przez jednostki państwowe takie jak Narodowy Bank Polski, Komisję Nadzoru Finansowego, Rzecznika Finansowego, Sąd Najwyższy czy Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Mając na uwadze widzialne i niewidzialne nitki podległości pomiędzy tymi instytucjami a rządem symptomatyczne jest to, że wszystkie niemal opinie zaczynają się pochwałą głównej idei walki z lichwą i w sposób grzeczny, ale merytoryczny miażdżą chwile po umizgach słownych niemal wszystkie pomysły resortu Sprawiedliwości. W kuluarach eksperckich panuje za to jedna i spójna diagnoza nowej propozycji prawnej: nowelę zmajstrowali raczej politycy niż ekonomiści i stąd jej mizerna jakość. Zresztą taki układ (realizacja politycznych założeń bez zaplecza eksperckiego) zawsze kończy się wylaniem dziecka z kąpielą przy akompaniamencie pięknych haseł. Można walczyć z nadużyciami przy kredytach konsumenckich (zwłaszcza, jeśli chodzi o „chwilówki” i pożyczki zabezpieczające nieruchomości), ale jeśli efektem będzie likwidacja firm pożyczkowych i nowe wyśrubowane warunki banków komercyjnych, to może się to odbić negatywnie na – jak szacuje część ekspertów –nawet kilkuset tysiącach Polaków. Tego jeszcze ludzie ministra Ziobry nie wzięli pod uwagę. Lichwiarze na 5 lata za kraty Penalizacja jest efektem wtórnym prawa, ale jednocześnie straszakiem prewencyjnym wszystkich kodeksów karnych na całym świecie. W tym przypadku przestępstwo lichwy miałoby być karane już w momencie wyrażenia samego żądania nadmiernych korzyści przez pożyczkodawcę jako świadczenia wzajemnego. Trudność dla sądu mogło stanowić dotąd badanie okoliczności, bo o ile lichwa występująca w momencie żądania od konsumenta nadmiernych świadczeń była określona ustawowo, to udowodnienie, iż pożyczkodawca miał świadomość (działał umyślnie), że jego ofiara znajduje się w przymusowym położeniu i w domyśle jest gotowa chwycić się brzytwy nie było już takie proste. Tu zdaje się można by parafrazować maksymę „chcącemu nie dzieje się krzywda” na „zmuszonemu łatwo wyrządzić krzywdę”. Ministerstwo Sprawiedliwości proponuje obecnie karać za lichwę od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności już w momencie, kiedy wystąpi żądanie od konsumenta nadmiernego świadczenia. To istotna zmiana i prawdopodobnie najmniej kontrowersyjna.

Kto w zamian za udzielone osobie fizycznej świadczenie pieniężne, niepozostające w bezpośrednim związku z prowadzoną przez nią działalnością gospodarczą, żąda od niej zapłaty całkowitych kosztów udzielenia świadczenia pieniężnego w kwocie przekraczającej równowartość należnych odsetek maksymalnych i odsetek maksymalnych za opóźnienie, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.”

Założenia prawa antylichwiarskiego Nowe przepisy antylichwiarskie weszły w życie w marcu zeszłego roku. Ministerstwo Sprawiedliwości już kilka miesięcy po tym rozpoczęło prace nad kolejnymi zmianami. Te uderzą zwłaszcza w firmy pożyczkowe, które przy obecnym brzmieniu proponowanych przepisów mogą szykować się nawet na całkowitą plajtę. Zmiany dotknąć mogą także zwykłych klientów banków. W propozycji ministerialnej poza samą penalizacją zmieniony zostanie szereg ustaw, a zmiany polegać mają m.in. na wprowadzeniu limitowania sumy zabezpieczenia roszczeń związanych z udzieleniem świadczenia pieniężnego. Mowa zapewne głównie o pożyczkach, których suma zabezpieczeń ma być limitowana do kwoty odpowiadającej wartości świadczenia powiększonego o odsetki maksymalne obliczone za okres przewidziany w umowie i wydłużony o 6 miesięcy. Przekroczenie tego limitu miałoby być karane nawet karą więzienia. W przypadku udzielania pożyczek pożyczkodawca będzie musiał transparentnie dokonać przedstawienia oferty, tzn. spełnić wymogi informacyjne na temat odsetek, kosztów pozaodsetkowych i RRSO. Reasumując, obniżenie limitów opłat czy prowizji od kredytu konsumenckiego, ograniczenia przy wartości zabezpieczenia to główne postulaty resortu dowodzonego przez Zbigniewa Ziobrę. Co ciekawe, propozycja prawna wydaje się tak słaba, że nawet Związek Banków Polskich krytycznie wypowiedział się o tej formie likwidacji „chwilówek”, które przecież są dla banków głównymi konkurentami na rynku pożyczek. A to świadczy jedynie o tym, że projekt nowelizacji prawa antylichwiarskiego jest naprawdę napisany z dala od oka ekonomistów… Bubel ten może mieć jednak skutki gorsze niż jedynie odcięcie Polaków od pożyczek (nie tylko lichwiarskich!). Ziobro zrodzi mafię? Opiniujące projekt podmioty zaniepokoiły najbardziej zmiany dotyczące kredytu konsumenckiego, gdzie koszty pozaodsetkowe pożyczki nie będą mogły przekroczyć 20 proc. jej wartości rocznie, a maksymalne opłaty nie będą mogły być wyższe niż 75 proc. wartości pożyczonej sumy. Ta propozycja może zlikwidować firmy pożyczkowe z dnia na dzień (te podmioty nie dysponują depozytami i nie mają wpływów z lokat bankowych). W tej perspektywie ustawodawca zasłania się argumentacją, że miał na względzie lichwę zwłaszcza w stosunku do rzeczywistości wykorzystywania ludzi starszych, naiwnych lub tych, których dramatyczna sytuacja życiowa przyparła do muru i zmusiła do desperackich pożyczek „last minut”. Tyle, że klientami takich firm pożyczkowych są często młodzi Polacy, którzy korzystają z ofert bardziej im odpowiadających (i z formy udzielania pożyczek) niż oferty bankowe. Ba, często pożyczkobiorcy to osoby, które nie mają szansy na zaciągnięcie kredytu w banku. Co więc spowodować może nowa sytuacja prawna? Potrzeby konsumenckie zostaną na tym samym poziomie, a to, co zaznaczył zresztą w swojej opinii Sąd Najwyższy, spowodować może przejście oferentów pożyczek i podmiotów pozabankowych do tzw. „szarej” albo „czarnej strefy”. SN straszy narodzeniem się rynku pożyczającego gotówkę poza legalnym obrotem. Innymi słowy, proponowane zmiany przez postrzeganego jako postrach przestępców Zbigniewa Ziobrę mogą stać się idealnym gruntem dla powstania polskiej mafii pożyczkowej, gdzie niespłacających wysokie procenty nie będzie ścigać policja, ale smutni panowie w czarnych skórzanych kurtkach, którzy w latach 90. oferowali tzw. ochronę dla biznesmanów, a teraz czekają by wrócić do gry po upadku kilku gangsterskich „rodzin”. Robert Wyrostkiewicz

Źródło: prawy.pl

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną