Kurdowie razem czy osobno?
Kryzys w Syrii stworzył dla tamtejszych Kurdów wiele zagrożeń ale i szans. Zbliżająca się konferencja genewska, o ile w ogóle dojdzie do skutku, może mieć duże znaczenie dla przyszłego statusu ich społeczności. Okazało się jednak, że wewnątrz-kurdyjskie spory na skalę Syrii i całego regionu uniemożliwią im wystawienie jednolitej delegacji.
Choć Kurdowie po latach polityki centralizacji nie mieli zbyt wielu powodów by sympatyzować z syryjskim rządem, to jednak wraz z zaognieniem się syryjskiego kryzysu ich grupa narodowa stała się celem agresji „rebeliantów”. Zamieszkujący północno-wschodnią część Syrii Kurdowie mieli geostrategicznego pecha gdyż właśnie ten obszar znalazł się na szlaku bojówkarzy przybywających z Turcji i Iraku by walczyć z siłami prezydenta Baszara Al-Asada. W dodatku w północnej Syrii postanowili się zainstalować najbardziej skrajni z nich – terroryści z tak zwanego „Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu” tworzonego głównie przez przybyszy z irackiej prowincji Anbar. Trzeba jednak zaznaczyć, że Kurdów atakowały także bojówki występujące pod mianem rzekomo umiarkowanej tzw. „Wolnej Armii Syrii”.
Kurdowie bronią się sami
Kurdowie mający jednak długą tradycję oporu przeciw swoim wrogom rychło zorganizowali Oddziały Samoobrony Ludowej (YPG), które przeciwstawiły się atakującym ekstremistom. Zgoła inaczej ułożyły się relacje z organami syryjskiego państwa. Po początkowych starciach oddziały rządowe wycofały się do koszar jak w największym mieście kurdyjskiego rejonu - Kamiszli, bądź w dużej części w ogóle opuściły region przenosząc się na inne fronty walki jeszcze w 2012 r. De facto więc między władzami Syrii a Kurdami doszło do stanu raczej życzliwej neutralności.
Za objaw cichego kompromisu można było uznać to, że mimo sprawowania faktycznej władzy Kurdowie nie usuwali ze swoich terenów szyldów państwowych instytucji a ulice nadal upstrzone były graffiti na cześć prezydenta Al-Asada i partii Baas – jak donosił w maju zeszłego roku portal Al-Monitor. Władze też czyniły gesty – na początku kryzysu w kwietniu 2011 r. dekretem prezydenta Al-Asada przywrócono obywatelstwo tym Kurdom, których pozbawiono go w czasie kampanii arabizacji na początku lat sześćdziesiątych, a w przemówieniu wygłoszonym w Uniwersytecie Damasceńskim prezydent Al-Asad opowiedział się za wprowadzeniem nauczycieli języka kurdyjskiego do szkół, co powtórzył w wywiadzie dla syryjskiej telewizji Al-Ekhbarija w kwietniu 2013 r.
Kurdowie już w 2012 r. zdołali w zamieszkanym regionie ustanowić własną, niezależną jednostkę terytorialną z własnymi oddziałami zbrojnymi, wymiarem sprawiedliwości, policją (Asayish), lokalnymi samorządami, nowymi dokumentami, szkołami w których rozpoczęto nauczanie języka kurdyjskiego. Objęła ona pas o długości około 500 km ciągnący się wzdłuż granicy z Turcją. Nad wszystkim swoje skrzydła roztoczyła kurdyjska Demokratyczna Partia Zjednoczenia ciesząca się zdecydowanie największym poparciem kurdyjskiej ludności czego dowodem właśnie fakt, że potrafiła stać się nie tylko samodzielnym podmiotem politycznym ale i militarnym.
Władze syryjskie zadowalają się od tego czasu sprawowaniem kontroli nad piekarniami i zaopatrzeniem w żywność mającymi kluczowe znaczenie w zagrożonym głodem regionie. Z Kurdami współpracują ściśle mniejsze grupy etniczne, obawiające się takwirystycznych bojówkarzy jak chrześcijańscy Asyryjczycy, którzy powołali własną niewielką organizację zbrojną Sutoro pod zwierzchnictwem ich Syriackiej Partii Zjednoczenia.
Trzeba także pamiętać, że spośród 2,5 miliona Kurdów w tym państwie niemała część zamieszkuje w rozproszeniu w różnych zakątkach kraju. Ci często popierają deputowanego parlamentu Omara Ossi lidera Narodowej Inicjatywy Kurdów Syryjskich, który jednoznacznie popiera obecne władze Syrii.
Dziedzictwo towarzysza Apo
Konflikt syryjski nie jest rzeczywistą wojną domową lecz raczej wojną pośredników (proxies war) wytoczoną przez mocarstwa zachodnie, Arabię Saudyjską, Turcję, Izrael i Al-Kaidę Syryjskiej Republice Arabskiej - państwu postrzeganemu jako wrogie i w dodatku sojusznikowi arcywroga czyli Iranu. Także aktywność polityczna syryjskich Kurdów wpisuje się w szerszy międzynarodowy kontekst gdyż ich społeczność stanowi około 9% wszystkich Kurdów zamieszkujących zwarcie obszar na pograniczu Syrii, Turcji, Iraku i Iranu, przynajmniej w części marzących o wielkim niepodległym Kurdystanie obejmującym wszystkie te ziemie.
Najbardziej znaną z ich irredentystycznych organizacji jest radykalna Partia Pracujących Kurdystanu (PKK), która od 1984 r. toczyła partyzancką walkę z państwem tureckim gdzie żyje najwięcej Kurdów. Co prawda po schwytaniu jej lidera Abdullaha Ocalana (pseudonim Serok Apo) przez turecki wywiad we współpracy z Mossadem i CIA w 1999 r. aktywność militarna PKK spadła a przywódca z więzienia nawołuje do przyjęcia programu autonomicznego w miejsce separatystycznego. Jednak PKK nadal jest rozpatrywana przez tureckie władze jako kluczowe zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego a sama PKK nadal zachowuje zdolność uderzania w Turcję.
Tymczasem syryjska PYD jest związana właśnie z PKK i jest tajemnicą poliszynela, że ta ostatnia dostarcza YPG broni, ochotników a także szkoli ich bojowników. W rządzonym przez PYD regionie szybko na ulicach pojawiły się portrety Ocalana i cytaty z jego dzieł. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że przez całe lata PKK i sam Ocalan znajdowali schronienie w Syrii pod władzą ojca jej obecnego prezydenta - Hafeza Al-Asada. Współpraca ta została przerwana po radykalnym ultimatum Stambułu w 1998 r. grożącego Syryjczykom wojną.
Biorąc to pod uwagę można uznać, że Turcy wspierając w Syrii ekstremistycznych bojówkarzy toczą wojnę przez pośredników nie tylko przeciw jej władzom ale także przeciw Kurdom. Jeszcze zanim jesienią 2012 r. „rebelianci” uderzyli na ich społeczność Partia Demokratycznego Zjednoczenia zdystansowała się od politycznej koalicji jaką przeciwnicy Al-Asada zaczęli montować wśród syryjskich emigrantów. Przywódcy PYD dostrzegali bowiem pierwszorzędną rolę Stambułu w kleceniu tej atrapy. Obecnie zresztą „Syryjska Koalicja Narodowa na rzecz Opozycji i Sił Rewolucyjnych” konferuje głównie w tureckiej stolicy i działa pod uważnym okiem swoich gospodarzy.
Współprzewodniczący PYD Salih Muslim w wywiadzie udzielonym w listopadzie zeszłego roku tureckiemu dziennikowi „Taraf” wprost oskarżył państwo tureckie o wspieranie „gangów raniący naszych ludzi”, „raniących Syrię”. Na pogrzebie jego syna poległego wówczas w walkach z bojówkami „Islamskiego Państwa” przybyło z Turcji wielu działaczy pośrednio powiązanej z PKK, legalnej Partii Pokoju i Demokracji. Jednak nie wszyscy Kurdowie zgadzają się z linią PYD. I oni także mają swoich sojuszników w innych krajach.
12 listopada zeszłego roku PYD oficjalnie ogłosiła stworzone przez siebie struktury administracyjne „tymczasowym rządem Rojavy”. Rojavą po kurdyjsku nazywa się obszary „zachodniego Kurdystanu” czyli tę część Syrii gdzie zamieszkują Kurdowie. Co prawda liderzy PYD deklarują poszanowanie dla integralności terytorialnej swojego państwa to jednak była to deklaracja całkowicie jednostronna a Saleh Muslim przyznał wręcz, iż nie liczy na akceptację władz w Damaszku.
Co ciekawe jednak największa krytyka spadła na PYD ze strony prezydenta autonomicznego kurdyjskiego regionu w Iraku. Mesud Barzani określił działania tej partii, jako „autokratyczne i unilateralne”, nie liczące się ze zdaniem innych organizacji syryjskich Kurdów, które w dodatku mogą spowodować wzmożoną wrogość syryjskich władz, co zresztą nie przeszkodziło mu nazwać PYD „częścią reżimu”. W istocie nie była to pierwsza wypowiedź Barzaniego w sprawach syryjskich. Jeszcze w lecie ostro polemizował on z władzami Turcji a także otworzył granicę swojego regionu dla uchodźców uciekających przez letnią ofensywą dżihadystów.
Generalnie jednak Barzaniemu nie podoba się ani nastawienie PYD względem Turcji ani jej syryjska polityka w ogóle. Iraccy Kurdowie wywalczyli sobie faktyczną niezależność od władz w Bagdadzie jeszcze w 1991 dzięki inwazji USA a potem ich wieloletniemu wsparciu. Prozachodnie nastawienie Irackiego Kurdystanu powoduje więc, że Barzani woli trzymać dystans wobec oddziałów YPG walczących przecież w Syrii ze wspieranymi przez Amerykanów „rebeliantami”. Powiązania w z PKK godzącą w Turcję – czołowe państwo NATO, też nie mogą podobać się Irbilu.
Kompromis podyktowany w Irbilu
Tymczasem mimo, że bojownicy PKK zawsze mogli znaleźć schronienie w górach północnego Iraku Barzani dokonał zwrotu w stosunkach ze Stambułem – w listopadzie 2013 r. podpisał z Turcją umowę o poprowadzeniu do niej rurociągów tłoczących ropę i gaz z Irackiego Kurdystanu. Surowce mają iść na wewnętrzny rynek turecki ale też na cały świat, przez śródziemnomorskie porty Turcji. Przepustowość transportu gazu ma dojść do poziomu 10 mld metrów sześciennych rocznie. Ma to wielkie znaczenie dla irackich Kurdów gdyż jeszcze bardziej relatywizuje kontrolę Bagdadu nad nimi. Zresztą doskonale rozumie to iracki premier Nuri Al-Mailiki, który zagroził wczoraj Barzaniemu blokadą środków budżetowych jeśli będą tłoczyć to Turcji ropę bez jego uprzedniej zgody. Tymczasem regionalne władze w Irbilu deklarują rozpoczęcie wysyłki z końcem bieżącego miesiąca.
Last but not least – syryjskie PYD/YPG poprzez PKK zawsze powiązane były z wewnętrzną opozycją kurdyjską w ramach Irackiego Kurdystanu - Patriotyczną Unią Kurdystanu Dżalala Talabaniego występującą przeciw jego obecnym władzom wywodzącym się z irackiej Kurdyjskiej Partii Demokratycznej. O ile KDP jest proamerykańska a swego czasu utrzymywała nawet kontakty z Izraelem to PUK utrzymuje relacje z Iranem. Obie partie stoczyły zresztą ze sobą wojnę domową w latach 1994-1997.
Różnice te zresztą mają pewne źródła ideologiczne. O ile Barzani chce zbudować w północnym Iraku „drugi Dubaj” ściągając zachodnich i arabskich inwestorów, PYD w Syrii, wierna lewicowej ideologii formułowanej przez Ocalana i innych historycznych liderów, preferuje model „gospodarki społecznej”. Sihanok Dibo rzecznik PYD w Kamiszli komentując w zeszłym miesiącu dla portalu Al-Monitor politykę ekonomiczną irackiego Kurdystanu stwierdził iż „nie jest efektywną gospodarka, która zależy od eksportu ropy i importu innych dóbr, i nie pomaga społeczeństwu”.
Ze wszystkich tych względów najpotężniejszy obecnie kurdyjski polityk wspiera mniejsze partie syryjskich Kurdów, które prowadzą inną politykę niż PYD. Szesnaście z nich tworzy Kurdyjską Radę Narodową (KNC) założoną właśnie w stolicy Irackiego Kurdystanu Irbilu jeszcze w październiku 2011 r. KNC od razu przyłączyła się do przeciwników prezydenta Al-Asada, niektórzy jej liderzy weszli w skład emigracyjnej Syryjskiej Rady Narodowej.
Jednak z biegiem czasu okazało się, że KNC nie ma żadnych wpływów w terenie. Barzani zebrał więc wszystkich kurdyjskich działaczy z Syrii, w tym liderów PYD, w Irbilu w lipcu 2012 r. od razu deklarując, że „nikomu nie wolno opuścić konferencji zanim kompromis nie zostanie osiągnięty”. Pod jego naciskiem syryjscy Kurdowie powołali wspólną Najwyższą Komisję Kurdyjską w której PYD miało się podzielić władzą z innymi partiami. Przyjęto także deklarację, że Kurdowie stoją w opozycji do władz Syryjskiej Republiki Arabskiej.
Życie jednak wkrótce poszło własnym torem. PYD nie zamierzała współpracować z w gruncie rzeczy marginalnymi partiami a tym bardziej zmieniać swojej umiarkowanej polityki względem władz Syrii i po prostu przejęła Najwyższą Komisję. KNC ogłosiła więc 8 grudnia zeszłego roku, że nie uznaje już jej legitymacji do reprezentowania wszystkich Kurdów. Choć spór staje się coraz głębszy nawet kurdyjscy oponenci PYD przyznają, że „stworzyła instytucje z których korzystamy my wszyscy” – jak mówił w maju zaszłego roku Salman Hasso z konkurencyjnej Kurdyjskiej Demokratycznej Partii Postępu.
Każdy swoją drogą
Nowa runda politycznych przetargów ruszyła jesienią tego roku w związku z konferencją pokojową zaplanowaną na międzynarodowym szczeblu, mającą obradować 22 stycznia w szwajcarskim mieście Montreux. Kwestią sporu stało się czy Kurdowie mają uczestniczyć w szerszej platformie przeciwników syryjskich władz, czy wystawić własną całkowicie odrębną od innych stron delegację. PYD opowiedała się oczywiście za tym drugim scenariuszem, KNC i Barzani za dołączeniem do opozycji.
Wszyscy aktorzy kurdyjskiej sceny spotkali się w grudniu na konferencji w Irbilu, wśród nich także przedstawiciele PKK. Narady trwały aż 8 dni. Ostatecznie jedyne co udało się uzgodnić to to, że wszyscy kurdyjscy działacze zgadzają się, iż przyszła Syria powinna być państwem świeckim i federalnym.
Ponieważ wszyscy zwątpili w możliwość dopuszczenia do stołu oddzielnej delegacji syryjskich Kurdów, każda strona postanowiła reprezentować przyjętą koncepcję w ramach swojego bloku. PYD uczestniczy bowiem w Narodowym Komitecie Koordynacyjnym dla Demokratycznych Zmian, który jest sojuszem mniejszych syryjskich, umiarkowanie opozycyjnych partii, które choć nie sympatyzują z rządem to sprzeciwiają się przelewaniu krwi i wtrącaniu się innych państw w wewnętrzne sprawy Syryjskiej Republiki Arabskiej.
Jest to porażka PYD, której marzyło się osobne miejsce przy stole. Pewnie dlatego jej liderzy zaczęli ostatnio działać metodą faktów dokonanych, co z kolei może zaostrzyć stosunek syryjskich władz. Tak czy owak Kurdowie są w niełatwej sytuacji. Jak zawsze.
Karol Kaźmierczak
Na zdjęciu: Hipotetyczne granice Kurdystanu i sąsiedzi, fot. Wikimedia Commons/Ferhates
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Jeśli koniecznie chcesz skopiować materiał do swojego serwisu skontaktuj się z redakcją.
Źródło: prawy.pl