Populizm przewodniczącego Dudy czyli bogaci i program 500+

0
0
0
/

Szef Solidarności zaapelował, żeby zabrać najbogatszym rodzinom 500+. Mogłoby się wydawać, że jest to piękny i dobry pomysł. Zabrać bogatemu i dać biednemu. Taki współczesny Janosik. Świetny medialnie w kraju, gdzie przez  8 lat rządziła formacja kaszubsko-brukselskiego anty-Janosika, który zabierał biednym by futrować bogatych.  Tylko, że jak się bliżej przyjrzeć to przynajmniej z trzech, czterech powodów jest to pomysł skrajnie populistyczny. - W sobotę mija rok od wprowadzenia w życie programu 500+. Jego zasady są jasne: 500+ przysługuje na drugie i każde kolejne dziecko, bez względu na osiągane dochody rodziny. Z kolei zasiłek na pierwsze dziecko można otrzymać w przypadku, gdy dochód na członka rodziny nie przekracza 800 zł. Efekt: 500+ nie przysługuje np. samotnym matkom, których dochód tylko nieznacznie przekracza 800 zł. Za to rodzice zarabiający np. rocznie na głowę 100 tys. zł, korzystają z programu 500+. - I gdzie tu sprawiedliwość?! Trzeba objąć programem 500+ najbiedniejszych, samotne matki. Nie może być tego pułapu 800 zł na pierwsze dziecko. Musi być za to limit, jeśli chodzi o świetnie zarabiających rodziców. Ci, którzy dostają przykładowo 100 czy 200 tys. zł rocznie, nie powinni dostawać 500 zł na dziecko - mówi nam Duda. - Apelujemy do pani minister Rafalskiej o to, aby zrewidować program 500+ - mówi szef Komisji Krajowej NSZZ Solidarność Piotr Duda. Dlaczego mamy do czynienia z populizmem ze strony szefa KK? Z kilku przyczyn. Otóż nikt chyba mu nie wyjaśnił, że program Rodzina 500+ to nie jest kolejny program pomocy społecznej dla najuboższych, tylko program pronatalistyczny. Co to oznacza? Otóż 500 zł na drugie i następne dziecko nie jest przeznaczony na konkretne dzieci. Tylko jest przeznaczony dla rodziny obejmującej przynajmniej męża, żonę i co najmniej dwójkę dzieci. A jego celem nie jest zasadniczo wsparcie małżeństw z jednym dzieckiem. Ponieważ, żeby zatrzymać demograficzną katastrofę Polski i mieć wskaźnik dzietności powyżej 2,1 trzeba wspierać dzietność powyżej jednego dziecka. Na jedno dziecko pozwoli sobie, nawet jak ekonomicznie nie może prawie każda kobieta, ponieważ wyłączywszy najgłupsze i najbardziej zacietrzewione z feministek każda kobieta chce mieć dziecko. Chodzi o to, żeby w Polsce można było sobie pozwolić na drugie i następne dzieci. Owszem bogatych na to stać, ale mają oni takie samo prawo jak inni do korzystania z programu pronatalistycznego jak reszta społeczeństwa. Ponieważ pochodzi on także z ich podatków. Owszem do programu pronatalistycznego dorzucono element socjalny – 500 zł na pierwsze dziecko w przypadku, kiedy przychód nie przekracza 800 zł na osobę. Było to konieczne ponieważ jesteśmy krajem wyjątkowego ubóstwa i państwo nawet nie refundowało kosztów opodatkowania żywności, czy artykułów dziecięcych, na które nie dopilnowało obniżonego VAT-u. Bogaci też je ponoszą. Drugiem elementem wskazującym na populizm Piotra Dudy jest fakt, że z 3,8 mln (w tym 1,6 mln pierwszych) dzieci objętych programem „Rodzina 500+” nawet nie co setne znajduje się w rodzinie gdzie dochód wynosi powyżej 100 tys. zł. Ponieważ zaledwie co pięćdziesiąty Polak ma roczny dochód powyżej 85 528 zł. Bardzo często są to osoby bezdzietne, albo odwrotnie - utrzymujące z jednej pensji żonę i kilkoro dzieci. Więc do dudowych 100 tys. zł nawet nie łapie się większość podatników z drugiej grupy podatkowej, których jest niewiele ponad 2 proc. wśród podatników. Nawet przyjmując, że byłoby to co setne (drugie i kolejne) dziecko to mamy 22 tys. dzieci razy 500 zł razy 12 miesięcy. Jest to roczny koszt 132 mln zł przy koszcie całkowitym projektu 17,6 mld zł. Więc nie obejmuje nawet jednego procenta kosztów programu, tylko dokładnie 0,75 proc. a więc jest ekonomiczną bzdurą. Zresztą nie pierwszą w wykonaniu przewodniczącego Solidarności – wystarczy wspomnieć o jedynej na świecie progresywnej skali kwoty wolnej od podatku dochodowego PIT. Które to rozwiązanie PiS radośnie przyjął, ponieważ praktycznie nie „uszczupla” przychodów państwa z PIT, a robi wrażenie że coś zrobiono. Ale o tym może w innym felietonie. Trzecią kwestią jest to, że wielokrotnie więcej i mówimy tu o kwocie rzędu nie 132 mln zł, ale od 0,6 do 1,5 mld zł rocznie można byłoby zaoszczędzić w bardzo prosty sposób – obciąć świadczenia z programu dla cudzoziemców, szczególnie Ukraińców. Ilu z nich dostało 500+ jakoś minister Rafalska się nie chwali. Wspominała na początku o 100 tysiącach, choć mówiono także o milionie. Jednak pierwsza liczba jest niedoszacowana, druga przeszacowana. Natomiast nawet ta pierwsza liczba jest czterokrotnie wyższa, niż rodzimi najbogatsi i kosztuje ponad pół miliarda złotych rocznie. Tymczasem nie powinni dostawać pieniędzy przeznaczonych dla Polaków. Ukraina nie jest członkiem Unii Europejskiej i dlatego Polska nie musi przyznawać jej obywatelom zasiłków z tego programu. Pieniądze wypracowane przez Polaków nie powinny trafiać do kieszeni obcokrajowców. Im jakoś przewodniczący Duda nie chce ciąć świadczeń (podobnie jak Solidarność się nie wypowiada o 1,5-2 mln psujących polski rynek pracy Ukraińcach). A wystarczy przyjąć proste rozwiązanie - pobyt stały (zamiast czasowego) i 2-5 letni okres płacenia pełnych składek na ZUS od płacy minimalnej. Tylko że do takich rozwiązań byłoby potrzeba woli politycznej. Jest jeszcze jeden element – o którym zdają się zapominać zarówno przewodniczący Duda, jak i minister Rafalska, która zapowiada sprawdzanie programu 500+. Podobnie jak w przypadku niektórych podatków koszty administracyjne sprawdzania czy ktoś się kwalifikuje czy nie mogłyby się okazać wyższe niż rzeczone „oszczędności”. Skoro więc MRPiPS sprawdzi, dlaczego w niektórych gminach świadczenie pobiera nawet 70-80 proc. dzieci to niech może najpierw sprawdzi Ukraińców i takie egzemplarze jak Czeczenkę z Warszawy z siedmiorgiem dzieci, która żaliła się Onetowi, że nie dostała 500+? Choć nie przepracowała w Polsce ani jednego dnia. Problemem samotnych matek zarabiających powyżej 800 zł na osobę w rodzinie nie jest program 500+ tylko chamskie zasady progów dochodowych wobec osób, które pracują. O wiele lepiej jest być formalnie bezrobotnym, robić na czarno, brać świadczenia z opieki społecznej, czy mieć kilkoro dzieci z różnymi ojcami i brać od nich alimenty, niż uczciwie pracować i płacić podatki. Ponieważ wtedy człowiekowi nic się nie należy. I owszem taka matka finansuje program nic niego nie mając. Ale odrzucono pomysł, żeby dawać powyżej limitu odliczając z 500+ kwotę przekroczenia. Zadecydowały oczywiście względy finansowe. Dopóki w Polsce będzie się wspierało bezradność i zarzynało te samotne matki, które wypruwają sobie żyły w pracy, a na ich krwawicy budowało programy społeczne dla najuboższych i ich obsługę administracyjną to tak będzie to wyglądać. Tylko, że to jest kwestia wyjątkowo dziadowskiej kwoty wolnej od podatku PIT, od zawsze niskich pensji, które są zasługą także biorących 500+ Ukraińców oraz nadmiernego i bardzo źle rozłożonego opodatkowania pracy. Ma tutaj rację poseł Jakubiak, że gdyby podatnicy dostawali kasę brutto i sami musieli się rozliczyć z fiskusem to efekty byłyby spektakularne. Zarówno dla tego, jak i dla każdego innego rządu. Michał Miłosz

Źródło: prawy.pl

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną