
31 marca minęła 126 rocznica urodzin generała Stanisława Maczka. Ten uwielbiany przez swoich żołnierzy „Baca” to najwybitniejszy polski pancerniak, znakomity żołnierz i świetny dowódca pancerny na miarę Rommla, czy Pattona. Zawsze wierny Polsce i swoim żołnierzom.
Pod sztandarem Austro-Węgier
Maczek urodził się 31 marca 1892 r. w Szczercu pod Lwowem. W latach 1910-14 studiował filologię na Uniwersytecie Lwowskim, jednocześnie odbywając szkolenie w Związku Strzeleckim. Służbę w Legionach Polskich uniemożliwiło mu jednak powołanie do armii austriackiej. Podczas I wojny światowej walczył m.in. na froncie rosyjskim w Karpatach i froncie włoskim w Alpach, awansując na porucznika. W tej specyficznej wysokogórskiej wojnie, gdzie osobista odwaga i taktyczna śmiałość działania decydowały o zwycięstwie zdobył bezcenną wiedzę z działań niekonwencjonalnych, w trudnych warunkach terenowych i klimatycznych. Odcisnęły się one na jego późniejszym dowodzeniu.
Warto wspomnieć, że w Alpach przeciwko Włochom na tym samym froncie zdobywał doświadczenie inny młody porucznik, który w następnej wojnie okazał się najzdolniejszym niemieckim generałem wojsk pancernych - słynny „Lis Pustyni" Erwin Rommel. Maczek był dowódcą tej samej skali w zakresie talentu i umiejętności, chociaż służąc w Wojsku Polskim nigdy nie miał pod swoim dowództwem tak dużych związków taktycznych, jak Rommel w Wehrmachcie, a później w Deutschland Africa Korps.
Przeciw Ukraińcom i Bolszewikom
Po 11 listopada 1918 r. były austro-węgierski porucznik przedostał się do Krosna, gdzie wstąpił do Wojska Polskiego. Początkowo dowodził kompanią krośnieńską przeznaczoną do odsieczy oblężonego Lwowa. W kwietniu 1919 r. otrzymał przydział na dowódcę tzw. lotnej kompanii szturmowej w 4. Dywizji Piechoty. Oddział ten częściowo wzorowany na austriackich „Jagd-commando", dysponował dużą siłą ognia i możliwością szybkiego przemieszczania się na silnych wozach parokonnych. Jednostka dowodzona przez Maczka niemal samodzielnie zdobyła Drohobycz i Borysław, a później Stanisławów. W czasie wojny polsko-bolszewickiej kpt. Stanisław Maczek został odcięty od swojego sztabu przez oddziały Budionnego. Zameldował się we Lwowie u gen. Iwaszkiewicza. Za jego zgodą odtworzył swój batalion szturmowy, włączony wkrótce w skład dywizji jazdy gen. Rómmla pod nazwą „Baon szturmowy 1. dyw. kawalerii im. kpt. Maczka".
Między wojnami
Po wojnie pozostał w wojsku. W 1923 r. uzyskał awans na podpułkownika. Ukończył studia uzupełniające w Wyższej Szkole Wojennej, a następnie był szefem ekspozytury wywiadu wojskowego we Lwowie. W 1938 r. otrzymał dowództwo 10 Brygady Pancerno - Motorowej - pierwszej polskiej jednostki zmotoryzowanej stanowiącej zalążek sił pancernych. Dodajmy, że jedynej w pełni uformowanej do września 1939 roku. Druga Warszawska Bryg. Panc-Mot. powstawała już w czasie wrześniowych walk. Była to jednostka obficie wyposażona w samochody i motocykle, ale miała zaledwie kilkadziesiąt czołgów, trudno więc porównywać ją do niemieckich dywizji pancernych, liczących ich ponad 300.
Strateg i taktyk
Pułkownik Maczek był zwolennikiem prowadzenia wojny w sposób nowoczesny. Za pomocą szybkości samodzielnych jednostek pancernych. Jego zdaniem, rola piechota na polach bitew wyraźnie zmalała od czasów I wojny światowej; jej efektywność zależała od wsparcia lotnictwa i broni pancernej. Wrzesień 1939 roku pokazał, że niestety miał rację.
Wrześniowa epopeja
Podczas kampanii 1939 r. dowodzona przez Maczka brygada, przydzielona do Armii „Karpaty" zadała ciężkie straty niemieckiemu XXIII Korpusowi Pancernemu. 10 BK uczestniczyła w walkach odwrotowych mających na celu opóźnienie marszów przeciwnika. „Sposób prowadzenia przez niego walki został uznany za taktyczne osiągnięcie wojsk polskich w kampanii 1939 roku - pisał Piotr Potomski w publikacji „Generał broni Stanisław Władysław Maczek”. Zadał niemieckiemu XXII Korpusowi Pancernemu ciężkie straty w bitwach pod Jordanowem, Wiśniczem, Łańcutem i Rzeszowem. Od piętnastego września walczył po raz kolejny w obronie Lwowa.
18 września, po najeździe sowieckim na Polskę po wykonaniu rozkazu Naczelnego Wodza zmuszony był wraz z całą jednostką przerwać walkę z Niemcami i wobec nadciągających jednostek pancernych Armii Czerwonej oraz braku paliwa i amunicji przekroczyć granicę polsko-węgierską na Przełęczy Tatarskiej. Była to jedyna zwarta formacja, która tę granicę przekroczyła. Nigdy nie rozbita, jak wszystkie pozostałe związki taktyczne polskiego wojska.