Czasy cywilizacji śmierci przyuczyły miliony ludzi do do obojętności, do niedbałości w relacjach międzyludzkich, a metafora, którą posłużyłam się już wielokrotnie: „inni nas wyrzucają z życia jak naczynia jednorazowe” – przestała kogokolwiek szokować, choć silne emocje wywoływała jeszcze pięć lat temu.
O obojętności mało się pisze i mówi - bo piszący i przemawiający stają się równie obojętni. Znudziło im się nawet pomstowanie na wszechgenderyzację, która dokonała się w trybie przyspieszonym.
Przeżytkiem stało się określenie ,,niedojrzała osobowość naszych czasów" - skoro tak powszechna, to nikogo już nie dziwi.
Gdy relacje międzyludzkie umarły - a prawdziwe według tylko zdarzały w prehistorycznych czasach, współczesny narcyz krzyczy: „Zobaczcie jaki jestem fantastyczny – jak wyglądam! Jak się poruszam! Jak wydaję pieniądze – na siebie, na innych! Jak pomagam! Uwaga: narcyz dotrzymuje tylko wtedy słowa, gdy służy to jego własnemu interesowi! Inaczej – trzęsie portkami i robi w tył zwrot.
To trochę absurdalne w jednoczesnych czasach kultu działania, aktywności i sztucznie pompowanej młodości. Z jednej strony obojętność budzi zgrozę, z drugiej strony pyszni się aspirując do bycia normą. Obojętność to rodzaj zniewolenia, gdzie najmniejsze drgnienie rąk sprawia trudność i to w przypadku osoby zdrowej, która staje się siostrzycą lekceważenia.
Niegdyś dobro i zło było widoczne na twarzy. Teraz twarz jest nakładana na maskę, więc kompletnie nie wiadomo już, która warstwa jest prawdziwa. Tylko dystrofia uczuć trzyma się świetnie i zażera obojętnością. No chyba, że inną duszyczkę wsadzi do klatki oraz będzie ją karmić ośmieszaniem, deprecjonowaniem, aż wyniszczy ją do imentu.
Czy z nią walczyć, czy może tylko stawiać opór? Jako kobieta w wieku mocno post-balzakowskim zacytuję tu Balzaka: ,,obojętność jest jak lód polarny na biegunach, zabija wszystko”.
s