Minister Nowak-Far: przyjmijcie konwencję, poprawimy ją potem

0
0
0
/

Tak minister rządu Ewy Kopacz ustosunkował się do faktu wskazania przez ekspertów błędów w tłumaczeniu dokumentu oraz wyrażonych przez nich wątpliwości co do jego zgodności z polską Konstytucją. Co ciekawe politycy rządzącej koalicji konwencję oficjalnie antyprzemocową, a w rzeczywistości normalność zastępującą konstruktem nacechowanym patologiami społecznymi i z nich utworzonym, forsowali... przemocą.

 

Do skandalu doszło w czwartek na posiedzeniu połączonych Komisji Praw Człowieka i Spraw Zagranicznych. - Kwestie techniczne nie mogą przesądzić o finalnym rozumieniu tekstu przez wysoką izbę a także przez Sejm - stwierdził Artut Nowak-Far. Podkreślał przy tym, że jeśli chodzi o tłumaczenie słowa "gender" to jest on przekonany, "że autor ekspertyzy [prof. dr hab. Cezary Mik - przyp. red.] naprawdę nie ma racji". - Takie bardzo formalistyczne traktowanie tej sprawy doprowadziłoby do takich kwiatków, że na przykład określając skład tego ciała, które nadzoruje wykonanie konwencji, musielibyśmy zapewnić zgodnie z tym proponowanym tłumaczeniu równą liczbę przedstawicieli płci społeczno-kulturowej, a tak w zasadzie proszę państwa to tak nie może być - oświadczył, jakby nie docierało do niego, że właśnie to usiłuje wprowadzić wspomniana konwencja. To nie był jednak szczyt jego niekompetencji. Ten ostatni nastąpił chwilę potem.

 

-  Co więcej, my w MSZ przejrzeliśmy tłumaczenia o tym samym statusie, co tłumaczenie polskie, ale w innych państwach i dokładnie w tekście niemieckim mamy tego samego rodzaju niekonsekwencję, co w tekście polskim - stwierdził, poprzedzając te słowa chaotycznym słowotokiem na temat tłumaczeń literackich i prawniczych, z którego nie wynikało absolutnie nic oprócz dodatkowego bałaganu. Żeby tego było mało, okazało się, iż zdaniem wiceministra w resorcie spraw zagranicznych, nota bene prawnika z wykształcenia, wspomniana niekonsekwencja "jest w pełni uzasadniona próbą oddania treści konwencji".

 

Warto w tym momencie zauważyć, iż przystępując do tłumaczenia tekstu aktu prawnego, w którym zawarte są pojęcia obce prawodawstwu danego kraju, w tym przypadku Polski, należy je precyzyjnie zdefiniować w precyzyjnie przetłumaczonej całości, nie zaś "próbować oddać treść konwencji". Są zatem dwie możliwości: albo minister celowo usiłował wprowadzić w błąd parlamentarzystów i opinię publiczną, albo powinien wrócić na studia.

 

- Mnie nie interesuje niemiecka wersja konwencji. Jesteśmy w polskim parlamencie i mamy głosować nad polskim tekstem - zauważyła poseł Małgorzata Sadurska, po raz kolejny bezskutecznie apelując, aby posłowie koalicji zechcieli przynajmniej zezwolić na ekspertyzę lingwistyczną. Główny problem bowiem polega na tym, że jeżeli konwencja zostanie ratyfikowana, to będzie nas obowiązywać zawartość jej treści, nie zaś mniej lub bardziej udolne tłumaczenie.

 

Uwagi warte jest również wielokrotne łamanie regulaminu sejmu przez Roberta Tyszkiewicza (PO), przewodniczącego połączonych komisji. Spośród najpoważniejszych zarzutów wymienić można: niedopuszczanie do głosu przeciwników konwencji, powoływanie się na nieistniejące dokumenty (na regulamin komisji, którego nie ma i nigdy nie było), agresja słowna, głosowanie poprawek bez informacji, nad czym przebiega nota bene wymuszone siłą na posłach głosowanie, nie zezwolenie posłowi wnoszącemu poprawkę na jej uzasadnienie.
Zapędy przewodniczącego pohamowała dopiero groźba, jaka padła z sali, że sprawa nadużyć podczas obrad komisji znajdzie swój finał w prokuraturze. Dla ostudzenia poselskich emocji wezwano Straż Marszałkowską - w dużej liczbie.

 

To, z czym mamy do czynienia w Sejmie od momentu przejęcia władzy przez PO, niewiele ma wspólnego z demokracją, jednak to, co działo się dzisiaj podczas posiedzenia połączonych komisji sejmowych, które obradowały nad ustawą o ratyfikacji konwencji wprowadzającej genderdykaturę, przeszło najśmielsze wyobrażenia. To już nie jest nawet arogancja władzy i chyba nie ma w polskim słownictwie określenia na tak wysoki stan patologii. Takiego bowiem scenariusza nie wymyśliłby nawet sam Orwell.

 

Anna Wiejak

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną