SS-Antifa terroryzuje Anglię

0
0
0
Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz / materiały prasowe

Przed niedawnym wyjazdem do Wielkiej Brytanii, a konkretnie – do Wrexham w Walii i do Londynu, dostałem wiele listów od Polaków mieszkających w Zjednoczonym Królestwie z zapytaniami o adres, pod którym spotkania się odbędą. Niestety nie mogłem na to pytanie odpowiedzieć, bo sam tych adresów nie znałem. Organizatorzy wyjaśnili mi, że muszą przestrzegać minimum konspiracyjnego i adres podać na Facebooku w ostatniej  chwili, to znaczy – na godzinę przed rozpoczęciem spotkania, bo w przeciwnym razie właściciele sali otrzymaliby od organizacji SS-Antifa telefonicze pogróżki, że podpalą budynek, a w najlepszym razie – wszystko w nim zdemolują. O tym, że tak rzeczywiście jest, przekonałem się podczas ostatniego pobytu w Southampton. Wolnościowa konferencja odbywała się najpierw w sali należacej do obiektu administrowanego przez Adwentystów Dnia Siódmego. Wieczorem jednak, bardzo zakłopotani, poinformowali organizatorów, że muszą odmówić możliwości kontynuowania konferencji, bo właśnie otrzyma

Żyjemy  w epoce totalnej inwigilacji i europejskie policje „jawne, tajne i dwupłciowe” przechwalają się, że nie ma zbrodni doskonałych, ponieważ oni wszystkich mają na widelcu i bez ich wiedzy nikt nie kiwnie nawet palcem w bucie. Są to oczywiście przechwałki, bo na przykład prokuratura i policja w Polsce przez cały rok nie potrafiła skontaktować się z holenderskim administratorem serwera, z którego trafiła do sieci fałszywka z moim rzekomym zobowiązaniem do współpracy z SB. Kiedy zwróciłem uwagę, że ja skontaktowałem się z nim w ciągu minuty, usłyszałem,  żebym nie wtrącał się w nie swoje sprawy. Po roku dostałem z niezależnej prokuratury pismo, ze z powodu „niewykrycia sprawy” sprawę umarzają i wstyd się przyznać – dopiero wtedy zrozumiałem, że policja i prokuratura chroni w ten sposób konfidenta ABW, który wykonywał zadanie zlecone mu przez oficera prowadzącego w ramach operacji „Menora”. Skoro tedy policja, a zwłaszcza – tajne służby, których w naszym nieszczęśliwym kraju mamy aż siedem, czegoś nie potrafia wykryć, to może nie dlatego, że nie potrafią, tylko dlatego, że nie chcą,  albo nie mogą.

Skoro tak jest w Polsce, to dlaczego w Wielkiej Brytanii ma być inaczej? Wprawdzie Zjednoczone Królestwo waha się, czy pozostać z Unii Europejskiej, czy też z niej wyjść, ale myślę, że nie zaleznie od tego, czy pozostanie, czy wyjdzie, tamtejszy rząd, podobnie jak rządy wielu innych państw europejskich, będzie pozwalał instrumentalnie się wykorzystywać w służbie komunistycznej rewolucji. Rozpoczęła się ona pod koniec lat 60-tych, kiedy to rzucone zostało hasło „długiego marszu przez instytucje”, które  na przełomie lat 80-tych i 90-tych zostały opanowane przez komunistów. Symbolem tego zwycięstwa był niemiecki minister spraw zagranicznych Józik Fischer, dynamitard z 1968 roku i amerykański prezydent Wiluś Clinton. Sęk w tym, że tym razem komuna nie afiszowała się swoim komunizmem, jak to było za Stalina. Przeciwnie – przebrała się w kostium szermierzy wolności i z tych pozycji przystąpiła do zwalczania przeciwników rewolucji i komunizmu, jako „prawicowych ekstremistów”, których fołksfront z upodobaniem oskarża o „faszyzm”, a jeśli nawet przy najlepszych chęciach komuś „ekstremizmu” zarzucić nie było można, to piętnowała go jako groźnego „populistę”, któremu też trzeba zrobić „no pasaran”. Słowem – komuna z powodzeniem zastosowała taktykę kradzieży szyldów i duraczenia, bo przecież faszyzm, podobnie jak bolszewizm, czy narodowy socjalizm, to radykalne odmiany ideologii socjalistycznej, a nie „prawicowej” - ale kto z wcześniej oduraczonych przez państwowe monopole edukacyjne miałby głowę do takich subtelności? Znacznie łatwiej uwierzyć, że Hitler był przedstawicielem „prawicy” i to w dodatku „skrajnej”, dlatego, że tępił komunistów. Ale Stalin wytępił znacznie więcej komunistów, niż Hitler, jednak z jakiegoś tajemniczego powodu nie tylko nikt nie posądza go o „prawicowość”, ale wielu spośród przyzwoitych, co to rozpoznają się po zapachu, uważa nawet, że „dobrze chciał”, a że trochę przy tym podokazywał, to rzecz normalna, bo gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą i w ogóle – po co rozdrapywać stare rany? Toteż o ile Stalin zażywa reputacji przywódcy surowego, ale porządnego, o tyle Hitler został bezdyskusyjnie uznany za demoniczne uosobienie zła. Trudno to zrozumieć, jeśli nie weźmiemy pod uwagę, że Hitler zmasakrował Żydów, podczas gdy Stalinowi Żydzi raczej pomagali z masakrowaniu wrogów postępu i rewolucji.

Skoro tedy walka z „ekstremizmem” i „populizmem” została wciągnięta na sztandary wielu europejskich państw, to nic dziwnego, że i policja musi patrzeć przez palce na groźby karalne, jeśli tylko pochodzą od przeciwników „ekstremizmu” i „populizmu”. Bo to nic innego, jak „rewolucyjna praktyka”, dla której moralnego uzasadnienia dostarczają „filozofowie” wynajęci przez rewolucjonistów kierujących „instytucjami”. Jakże tedy policja, której zadaniem jest „służyć”, w dodatku – wszystko jedno komu, to znaczy – temu, kto jej płaci – ma wyłapywać członków SS-Antifa, którzy stanowią oddziały szturmowe (Sturm Abteilung) i sztafety ochronne (Schutzstaffel) komunistycznej rewolucji? W rezultacie narody europejskie w coraz większym stopniu popadają w zależność od terrorystów przy biernej, a właściwie nie „biernej”, ale aprobującej postawie kierownictw państwowych.

                                                               Stanisław Michalkiewicz 

Źródło: Stanisław Michalkiewicz

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną