O mały włos w latach 60. nie dopuszczono antykoncepcji w Kościele

0
0
/

Już w czasie trwania Soboru niektórzy podnosili postulat, aby uznać, że antykoncepcja jest czymś uzasadnionym i moralnie dopuszczalnym. Ojcowie soborowi nie podjęli jednak tego tematu, bo 23 kwietnia 1964 r. papież Paweł VI postanowił wycofać z obrad soborowych temat regulacji urodzin. Jan XXIII powołał jednak wcześniej specjalną komisję, która miała zaopiniować projekt zmiany oceny antykoncepcji pod kątem moralnym. Paweł VI rozszerzył jej skład, tak że w końcu liczyła aż 60 osób1.

Samo dyskutowanie nad zmianą moralnego nauczania Kościoła mogło być dla wielu szokujące, ale to jaki był efekt tego namysłu, było bardziej przerażające. W 1966 r., a więc rok po Soborze Watykańskim II, papieska komisja pozytywnie odniosła się do użycia środków antykoncepcyjnych w ramach tzw. odpowiedzialnego rodzicielstwa. W ten sposób kilkadziesiąt osób, starannie dobranych i nieprzypadkowych, w tym uznane autorytety naukowe, teolodzy i moraliści, opowiedziało się za zasadniczą zmianą w tej kwestii2.

Ks. Robert Skrzypczak tak relacjonuje podejście komisji: „Odstąpiono w stosunku do par podejmujących współżycie seksualne od wymogu każdorazowej gotowości na przyjęcie potomstwa na rzecz innego kryterium moralności mierzonego całością życia małżeńskiego. Ogólne pozytywne nastawienie małżonków do poczętego życia, poświadczone posiadaniem potomstwa, mogło usprawiedliwiać w niektórych sytuacjach zastosowanie przez nich farmakologicznego zabezpieczenia się przed ewentualnym nowym zapłodnieniem”3.

Wyjaśnienie to pokazuje, że ukuto nowe kryterium moralne, aby uzasadnić, dlaczego antykoncepcja może być moralnie dopuszczalna. Orzeczenie komisji zawierało głos odrębny, głos mniejszości, który podkreślał, że antykoncepcja zrywa więź między wymiarem miłosnym a prokreacją w pożyciu seksualnym, co radykalnie sprzeciwia się wymogom prawa moralnego oraz jest niezgodne z Tradycją Kościoła. Ks. R. Skrzypczak podkreślił, że raport komisji został opublikowany w prasie, aby wywrzeć psychologiczną presję na papieża4.

Wiemy, że Paweł VI nie posłuchał się głosu tej komisji, ale cała sytuacja może sprawiać wrażenie, zwłaszcza na niewyrobionych teologicznie wiernych, że zadecydowała jakaś decyzja administracyjna. Paweł VI mógłby w końcu postanowić inaczej i dzisiaj w całym Kościele zupełnie inaczej oceniano by antykoncepcję. Sam fakt, że biskupi i teolodzy byli tak podzieleni w kwestii tak ważnej, stawia pod znakiem zapytania pewność katolickiego nauczania. Skoro ci, którzy są powołani do prowadzenia innych do zbawienia, sami mają poważne wątpliwości, czy to co uznawano dotąd za grzech śmiertelny, w ogóle jest grzechem, jak można obwiniać zwykłych katolików o nieprzestrzeganie rygorystycznych norm?

Ks. R. Skrzypczak podkreślił zresztą, że już w czasie trwania debaty na ten temat wielu spowiedników inaczej podchodziło do tego problemu, uznając, że może za parę tygodni lub miesięcy zmieni się zupełnie postawa Kościoła. Rodzić to musiało chaos i podważać zaufanie do Urzędu Nauczycielskiego Kościoła.

Inną bulwersującą sprawą jest fakt, że komisja powołana przez papieża, która miała mu służyć radą, próbowała wywierać na niego naciski i opublikowała swoją opinię, która powinna stanowić poufny dokument. Jej ujawnienie wiązało się bowiem właśnie z presją na Ojca Świętego i ukazaniem różnych stanowisk, co w podstawowych kwestiach moralnych nie powinno mieć miejsca w Kościele katolickim. Pokazuje to jednak wyraźnie, że na soborze i po nim potężne lobby w Kościele chciało narzucić zmianę moralnego nauczania katolickiego, czyli unieważnić prawo Boże.

Paweł VI w swojej encyklice „Humane vitae” z 1968 r. przeciwstawił się tym żądaniom, uznając, że aborcja i antykoncepcja są niemoralne:

 

W oparciu o te podstawowe zasady ludzkiej i chrześcijańskiej nauki o małżeństwie czujemy się w obowiązku raz jeszcze oświadczyć, że należy bezwarunkowo odrzucić - jako moralnie niedopuszczalny sposób ograniczania ilości potomstwa bezpośrednie naruszanie rozpoczętego już procesu życia, a zwłaszcza bezpośrednie przerywanie ciąży, choćby dokonywane ze względów leczniczych.

Podobnie - jak to już Nauczycielski Urząd Kościoła wielokrotnie oświadczył - odrzucić należy bezpośrednie obezpłodnienie czy to stałe, czy czasowe, zarówno mężczyzny, jak i kobiety. Odrzucić również należy wszelkie działanie, które - bądź to w przewidywaniu zbliżenia małżeńskiego, bądź podczas jego spełniania, czy w rozwoju jego naturalnych skutków - miałoby za cel uniemożliwienie poczęcia lub prowadziłoby do tego.

Nie można też dla usprawiedliwienia stosunków małżeńskich z rozmysłem pozbawionych płodności odwoływać się do następujących, rzekomo przekonywających racji: że mianowicie z dwojga złego należy wybierać to, które wydaje się mniejsze; albo że takie stosunki płciowe tworzą pewną całość ze stosunkami płodnymi, które je poprzedziły lub po nich nastąpią, tak, że przejmują od nich tę samą wartość moralną. W rzeczywistości bowiem chociaż wolno niekiedy tolerować mniejsze zło moralne dla uniknięcia jakiegoś zła większego lub dla osiągnięcia większego dobra, to jednak nigdy nie wolno, nawet dla najpoważniejszych przyczyn, czynić zła, aby wynikło z niego dobro. Innymi słowy, nie wolno wziąć za przedmiot aktu woli tego, co ze swej istoty narusza ład moralny - a co tym samym należy uznać za niegodne człowieka - nawet w wypadku, jeśli zostaje to dokonane w zamiarze zachowania lub pomnożenia dóbr poszczególnych ludzi, rodzin czy społeczeństwa. Błądziłby zatem całkowicie ten, kto by mniemał, że płodne stosunki płciowe całego życia małżeńskiego mogą usprawiedliwić stosunek małżeński z rozmysłu obezpłodniony i dlatego z istoty swej moralnie zły5.

 

Papież w sposób zdecydowany odrzucił sztuczne metody kontroli urodzin. W jednym miejscu swojej encykliki powołał się także na prawo naturalne: „Jednakże Kościół, wzywając ludzi do przestrzegania nakazów prawa naturalnego, które objaśnia swoją niezmienną doktryną, naucza, że konieczną jest rzeczą, aby każdy akt małżeński zachował swoje wewnętrzne przeznaczenie do przekazywania życia ludzkiego”6.

Słowa Pawła VI wzbudziły nie tylko sprzeciw, ale także nienawiść i to nie tylko wśród wrogów Kościoła, ale także wśród wiernych, a nawet wśród księży i biskupów. Nie jest przesadą uznanie, że po ogłoszeniu encykliki „Humane vitae” doszło do „cichej schizmy”. Niektóre episkopaty, jak choćby episkopat Niemiec czy Holandii otwarcie odrzuciły nauczanie papieża uznając, że nie jest ono nieomylne i pozostawiając osąd w tej kwestii samym wiernym. Do otwartej schizmy nie doszło w zasadzie tylko dlatego, że Paweł VI oficjalnie nie przyznał, że ma ona miejsce.

 

 

1Ks. R. Skrzypacz, Chrześcijanin na rozdrożu, Kraków 2011, 114-118.

2Tamże, 116-117.

3Tamże, 117.

4Tamże.

5 Tamże, 14.

6 Tamże, 11.

Źródło: Michał Krajski

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną