Sępy nad defiladą

0
0
0
/

Lubię defilady naszej doby. Mając w pamięci te 1 Majowe i 22-go Lipcowe obowiązkowe spędy obywateli, doceniam inność tych nowych, obecnych. Nie straszy już wysoka trybuna z ustawionymi na sztorc towarzyszami, którzy ochoczo machają łapkami tym w dole. Nam, klasie pracującej. Gdzieś z tyłu głowy tkwią jeszcze słowa rozmaitych nauczycieli szkolnych, potem wykładowców, dziekanów, wreszcie szefów firm: pójście na pochód jest obowiązkowe! Będzie się z tego rozliczać!

Różnica między tamtym i aktualnym polega przede wszystkim na braku owego obowiązku. Jest wyłącznie chęć. Z roku na rok rosnąca. I choć nie chodzi tu o sławetne 1 Maje, różnych uroczystości mamy sporo. Jedne bardzo ważne dla naszej pamięci historycznej, inne mniej. Ta związana z rocznicą 15 sierpnia jest dla Polaków, których chciano zapędzić w ciemną niewolę czerwonych hord, bardzo, bardzo ważna. Dla katolików podwójnie, bowiem data ta oznajmia przepiękne święto Matki Bożej. Zielnej, radosnej, pełnej kwiatów, sycącej serca.

Tym razem miejscem uroczystego świętowania były Katowice. Zasłużyły na to w każdy możliwy sposób. Powstania śląskie w świadomości ogółu znajdujące się jakby na skromnym uboczu naszej historii wreszcie doczekały się wyjścia na jasno oświetloną scenę narodowej pamięci. Bój o prastary piastowski Śląsk można nazwać aktem wielkiej, niemal desperackiej odwagi. Przy nielicznych siłach udało się wroga zwyciężyć. Chwała za to tamtym bohaterom! Decyzja prezydenta była słuszna, bardzo potrzebna.

I byłoby pięknie, z szacunkiem dla trudnych dziejów Polski, w tym Śląska, gdyby nie…sępy. Krążące nad ulicami Katowic, czyhające na dworcach pobliskich miast. Wypatrujące gdzie zniżyć lot, dorwać ofiarę i zacząć rozrywać ją na strzępy. O polowaniu tym dowiedzieliśmy się już parę godzin po defiladzie.

Naiwnie sądziłam, iż do czego jak do czego, ale do tej uroczystości jednak się nie przyczepią. Hm, mrzonki z krainy spokoju…Tym razem celem dziobania stał się premier rządu. Nawet nie trzeba być jego admiratorem, by zauważyć co się zdarzyło tylko dlatego, że wygłosił paręnaście zdań. Prowadzi wóz państwowej nawy, jest jego woźnicą. Czasem uwypukla to podczas wystąpień, czasem robią to za niego podlegli ministrowie. Taka panuje zasada, zresztą nie tylko u nas. Lecz tym razem okazała się godna potępienia. Dlaczego? Proste jak budowa cepa. Otóż ośmielił się dać głos w mieście, z którego kandyduje do Sejmu. Zbrodnia! Przestępstwo przeciw! No właśnie. Przeciw komu lub czemu? O, to już doskonale wie szef głównej partii opozycyjnej, który oświadczył, że obchody 15 sierpnia akurat w Katowicach są nieprzypadkowe, bowiem w tym to mieście premier startuje w wyborach. Dlatego wygłoszenie przezeń mowy to „ niegodne traktowanie wojska i symboli narodowych…”.

Śmiać się czy płakać? Ktoś rozumie, o co chodzi? Facet oszalał? Nie, nie oszalał. On zwyczajnie inaczej nie potrafi. Przypomina w tym pewnego gościa, który chwalił się, że ma odpowiedzialną pracę w serowarni, bo liczy dziury w serze. Nadzieja, że choćby teraz da sobie spokój okazała się złudna. Ale może nie miał wyjścia? Może dowodząc stadem sępów musiał wskazać cel do skonsumowania. Może tego właśnie od niego oczekują? Polityka to grząskie trzęsawisko. Bagnisty teren trudny do przejścia suchą nogą. Zresztą nawet gdyby sam nie bąknął ani słowa, uczyniliby to inni. Choćby ksero wodza ( bez nazwisk; pokrzykując na innych nie znosi krytyki swojej osoby i lubi się procesować), potakujące mu na każdym kroku, i dodające od siebie różne buńczuczne frazy, które w zamyśle mają być zwycięskim ostrzem skierowanym w pierś wroga.

Na sępich czatach nie brakło też dyżurnych żurnalistów. Wystarczy otworzyć Internet, aby móc posłuchać gromkiego lamentu i ujrzeć obraz grozy zafundowanej ludziom przez organizatorów, czyli funkcjonariuszy rządzącej partii. Możemy czytać jakie to piekło przeżywały tłumy chcących dostać się do Katowic i zmuszonych odejść z kwitkiem, gdyż zabrakło pociągów. Tym samym wpadli we własne sidła, nieopatrznie przyznając, że tłumy chętnych (czyżby patriotów?) były. Dla ilustracji grozy dołączono zdjęcia peronów zapchanych podróżnymi. Tyle że brak pewności, co to za perony i kiedy je sfotografowano.

Sępy czuwają. Wystarczy, że ofiara zachwieje się choć na moment – i już gotowe są do akcji. Do szarpania, żarcia, skrzekliwych wrzasków. Bo sępy lubią, gdy leje się krew.

Zuzanna Śliwa

Źródło: Zuzanna Śliwa

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną