Istnieje 77 płci! - Stanisław Michalkiewicz

0
0
0
/ Stanisław Michalkiewicz

"Powstała wnet straszliwa wiedza, że Byt się zgęszcza i rozrzedza” - relacjonował poeta wysiłki filozofów w nieśmiertelnym poemacie “Bania w Paryżu”. To oczywiście jest straszliwa wiedza, podobnie jak odkrycie, że Byt jest, a Niebytu nie ma. Ogarnięcie choćby tylko tych otchłannych kwestii przekracza możliwości rozumu ludzkiego, a tymczasem nie jest to bynajmniej ostatnie słowo ludzkości.

Najważniejsze odkrycia i rewelacje następują ostatnio w dziedzinie moczopłciowej. Już specjaliści odkryli, że nie jest prawdą, jakoby istniały tylko dwie płcie. Płci istnieje podobno aż 77, a warto przypomnieć, że Hebrajczykowie używali tej liczby na określenie nieskończoności. Nic więc dziwnego, że w święto Bożego Ciała na Krakowskim Przedmieściu grupa młodych ludzi demonstrowała swoje obyczaje genitalne – bo skoro takie rzeczy ogłaszają w Hollywood, to nasi mikrocefale nie mogą przecież pozwolić, by wytykano ich palcem w Paryżu, czy San Francisco.

 

Ale niezależnie od pobudek snobistycznych, demonstracja obyczajów genitalnych miała również podtekst polityczny. Uczestnikom tego przedsięwzięcia chodziło też o danie wyrazu niechęci do pana prezydenta Andrzeja Dudy, jako reprezentanta obozu wstecznictwa, podczas gdy jasnym idolem postępowej młodzieży genitalnej pozostaje pan Rafał Trzaskowski. Czy pan Trzaskowski uczestniczy aktywnie w eksperymentach płciowych, czy tylko popiera je i wspiera – ale jakkolwiek by nie było, nie da się ukryć, że sprawy genitalne pozostają w centrum jego zainteresowania. Inni kandydaci, na przykład pan Krzysztof Bosak, przynajmniej starają się zaprezentować jakieś pomysły na państwo, podczas gdy główny rywal pana prezydenta Dudy sprawia wrażenie, jakby poza otworami, przez które można spenetrować rozmaite zakątki organizmu innej osoby, nic go nie interesowało. Pewnie tak nie jest, bo na pewno interesuje go również kwestia, jakby tu wypić i zakąsić. To akurat nie wyróżnia go spośród większości Umiłowanych Przywódców, ale na tym właśnie polega demokracja.

 

Nie jest to zresztą sytuacja nowa, czy jakieś szczególne znamię naszych czasów. Oto co pisze na ten temat w swoich pamiętnikach Kazimierz Chłędowski, piastujący pod koniec wieku XIX urząd ministra dla Galicji w rządzie Cesarstwa Austro-Węgierskiego: “Zapytałem się sam siebie, jacy właściwie ludzie na posłów zazwyczaj kandydują?...Odpowiedź łatwa. Kandydują przede wszystkim ci z posłów dawniejszych, którym się zdaje, że bez nich obejść się nie może, a tych jest przeważna większość, i tacy, których rzeczywiście kraj uważa za potrzebnych, ale tych jest zaledwie kilku. Kandydują ludzie, którzy się chcą podnieść w społeczeństwie, ludzie ambitni, widzący w wyborze jakąś dla siebie materialną lub moralną korzyść. Kandydują ci, którym się podstarzała żona znudziła i którzy by radzi przynajmniej z sześć miesięcy w roku żyć w swobodzie i ochronić się od jej badawczych spojrzeń. Kandydują tacy, dla których diety poselskie ważny stanowiłyby dochód. Kandydują wreszcie ludzie, którzy rzeczywiście dążą do zmian w społeczeństwie i którzy chcą coś w życiu zdziałać. Tych jest wszakże nadzwyczaj mało, a szukać ich należy tylko pomiędzy posłami nadzwyczaj wiekiem młodymi, albo należącymi do stronnictw skrajnych, radykalnych. Jedynie bowiem stronnictwa skrajne, młode, wydają ludzi energii, czynu i ideałów.”

 

Warto dodać, że Chłędowski doskonale znał to środowisko, a pisał te słowa już jako emeryt, więc zapewne bez intencji schlebiania komukolwiek, bo zastrzegł, by jego wspomniania zostały wydane dopiero w 50 lat po jego śmierci. Dlaczego tedy nie zastanowić się nad opinią, że “ludzi energii, czynu i ideałów” należy szukać w stronnictwach “skrajnych, radykalnych”? Niestety stronnictwa skrajne, radykalne, rzadko kiedy cieszą się masowym poparciem społecznym, przede wszystkim dlatego, że w swoim przesłaniu do obywateli starają się zaprezentować swoją wizję państwa i społeczeństwa, a nie podlizywać się im, jak to robią nie tylko polityczni ambicjonerzy, ale również – i to w postaci skrajnej – pan Owsiak: “jesteście wspaniali, kocham was!” Skoro tedy demokracja polityczna wykazywała objawy degeneracji, kiedy poziom moralny nie tylko warstw wyższych, ale i ogółu społeczeństwa był znacznie wyższy od obecnego, to cóż mówić o czasach obecnych? Nic dziwnego, że na centralną kwestię polityczną wyrasta w dzisiejszych czasach już tylko sposób spółkowania.

 

Oczywiście może być jeszcze gorzej, co sygnalizuje pan Jaś Kapela, że od roku 2030 wszyscy będziemy musieli przejść na dietę wegańską. Chodzi o to, by jak najmniej zanieczyszczać powietrze. Nie sądzę jednak by pan Kapela dokładnie przemyślał swój postulat. Oto żyjący w głębokiej starożytności filozof Diogenes z Synopy, odżywiał się według przepisów wegańskich, a konkretnie – surową marchwią. Czy jednak powietrze na tym skorzystało? Chyba nie, bo francuski autor Edmund Rostand wkłada swemu bohaterowi Cyrano de Bergerac taką oto recenzję postępowania tego filozofa: “Diogenes, pierdząc po marchwi, którą się karmił, wzdychał do Leidy”. Dopiero dzięki tej recenzji możemy lepiej zrozumieć, dlaczego popadł w stoicyzm. Któraż szanująca się pani przyjęłaby z zainteresowaniem ofertę jegomościa, który swoje wynurzenia miłosne przeplata popierdywaniem?

 

W ten oto sposób wracamy a nos moutons, czyli do wspomnianych 77 płci. Wymowni Francuzi znają określenie l`embarras de richesse, co można przełożyć, jako kłopot z nadmiaru. 77 płci, to sporo i człowiek, który chciałby zorientować się, z którą płcią byłoby mu najlepiej, która by mu najlepiej dogodziła, byłby skazany na nieustanne eksperymentowanie, co mogłoby się skończyć tak, jak u bohatera limeryku autorstwa Kurta Vonneguta: “Pewien młody człowiek rodem z Ankary, tak przemawiał do swojej fujary: tyś mi życie zmarnował, z mienia wyzuł i zdrowia, a dziś nie chcesz nawet lać, błaźnie stary?” Ale oto pojawiło się światełko w tunelu w postaci odkrycia “panseksualizmu”. “Onet” doniósł, że do tej przypadłości przyznała się pani Monika Miller. Panseksualizm znaczy mniej więcej tyle, że dotknięta nim osoba może ze wszystkimi płciami, jak leci. Jeszcze nie wiadomo, czy równocześnie, czy po kolei, ale to nieważne, bo spieszę donieść, że panseksualizm został wynaleziony chyba znacznie wcześniej, w latach 60-tych, o czym świadczy kabaretowa piosenka z tamtych czasów: “Bo z każdom pcią mogę spać, z każdom pciom. Zmysły drzemiom, zmysły drzemiom, ale som” - a kto wie, czy nie jeszcze wcześniej. Oto w swoim przemówieniu o wojskach łączności, marszałek Józef Piłsudski przyrównywał je do “kobiety z rozdziwaczoną płcią”. Jak się okazuje, wszystko już było.

 

Stanisław Michalkiewicz

Źródło: redakcja

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną