Biedni ci Niemcy, jak do nich ta straszna wojna przyszła (RECENZJA)

0
0
0
fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe /

Niemcy zawsze mieli w sobie coś z sadystycznego mordercy, któremu ktoś w końcu spuścił łomot i ten... się rozpłakał nad tą, jawną przecież niesprawiedliwością. Przecież oni tacy niewinni i nie wiadomo za zbierają to bicie, bez jakiejkolwiek refleksji nad przyczynami i tym, że jest to efekt ich własnych działań. Do takich wniosków można dojść również po lekturze wspomnień niemieckiego snajpera Bruno Sutkusa pod tytułem „Snajper. Z frontu wschodniego na Syberię”.

Bruno Sutkus był niemieckim strzelcem wyborowym i wszystko, co opisał na kartach tej książki, jak sam mówił – widział na własne oczy i przeżył na własnej skórze. „Zadaniem moim była eliminacja snajperów nieprzyjacielskich. Rozkazy otrzymywałem od dowódców kompanii. Bycie snajperem frontowym w pierwszym okopie stanowiło bardzo niebezpieczną misję. Oczekiwania, jakie żywiono w stosunku do strzelca wyborowego, były niezwykle duże. Wykonywałem rozkazy moich przełożonych, zaś od mojej skuteczności zależało życie mych towarzyszy broni”. I dodaje: „Najczęściej strzelec wyborowy nie szuka sobie celu na własną rękę, lecz zostaje ulokowany na odcinku frontowym, położonym dokładnie naprzeciw nieprzyjaciela. Przydzielano mi do dyspozycji obserwatora, który towarzyszył we wszystkich niemal akcjach, zapewniając ich sukces”.

Niemcy dostrzegają tylko i wyłącznie swoje cierpienie. Tak samo było w przypadku Sutkusa. Najpierw ubolewał nad swoją dolą „Przeszedłem przez wszystkie możliwe potworności, i wielu z rzeczy, które widziałem i doświadczyłem, nigdy nie zapomnę. Mimo że minęły już dziesiątki lat, od czasu do czasu wciąż jeszcze śni mi się, że jestem na froncie. Wojna pozostawiła w ludzkich sercach negatywny ślad. Dzisiejsze pokolenia nie są w stanie wyobrazić sobie, jak ciężka była dola frontowego żołnierza”. Później także płakał nad losem biednych Niemców do których dotarła wojna. „Oddziałom niemieckim udało się odzyskać niewielką miejscowość Nemmersdorf, położoną w Prusach Wschodnich. Co jednak tam zastali? Rosjanie zamordowali siedemdziesiąt dwie osoby: kobiety, dzieci i mężczyzn. Kobiety, ofiary zbiorowych gwałtów, żywcem przybijano gwoździami do bram stodół. Innych, w tym maleńkie dzieci, bito na śmierć, rozstrzeliwano lub topiono. Ofiarami rosyjskiej żądzy mordu stali się również francuscy robotnicy. Niemieckie społeczeństwo mieszkające na ścianie wschodniej przeszło przez piekło; ludzie ci, całkowicie bezbronni, byli skazani na brutalną przemoc sowieckich żołnierzy”. Musiało go to szczególnie boleć, ponieważ sam pochodził z Prus Wschodnich, gdyż urodził się 14 maja 1924 roku w Tannenwalde, w okręgu Schloßberg właśnie w Prusach Wschodnich. „Wojna weszła w ostatnią fazę. W obliczu wszystkich niewypowiedzianych potworności, jakich dopuszczała się Armia Czerwona w Niemczech, każdy z nas zdawał sobie sprawę, o co walczy. Musieliśmy ochronić naszych bliskich i naszą ojczyznę na Wschodzie przed Rosjanami”. Fakt, że Stalin pozwolił żołnierzom Armii Czerwonej na masowe gwałty, a nawet zbrodnie w Prusach Wschodnich obróciło się przeciwko jego żołnierzom. Ponieważ w połowie 1944 roku armia niemiecka na froncie wschodnim była już w poważnej rozsypce. Dopiero brutalność czerwonoarmistów sprawiła, że jej opór okrzepł. Walczyła już nie po to, żeby wygrać, tylko żeby dać cywilom czas na ucieczkę. Szacuje się, że ten opór kosztował dodatkowe pół miliona zabitych czerwonoarmistów. Jednak ciężko było zatrzymać żołnierza, który widział co przez cztery lata „cywilizowani” Niemcy robili na Wschodzie przed zemstą.

Z drugiej strony u autora nie było u niego żadnej refleksji na temat niemieckich zbrodni. Dlaczego żołnierze Armii Czerwonej byli tak wściekli, kiedy wreszcie po czterech latach wojny na swoim terytorium, gdzie Niemcy mordowali ludność cywilną z niesłychanym bestialstwem weszli wreszcie na ziemie III Rzeszy. Poza tym tylko że od marca do października 1944 roku on sam już zabił pomiędzy 50, a 100 żołnierzy Armii Czerwonej. A przez całą wojną miał formalnie zaliczonych 210 zabitych żołnierzy wroga (faktycznie mogło być to nawet dwa razy więcej). Sutkus płacze, że „Ilja Ehrenburg latami podżegał sowieckich Rosjan swoimi prymitywnymi, przepełnionymi nienawiścią tyradami, namawiając ich, by traktowali Niemców jak dziką zwierzynę i po prostu ich zabijali”. Zapomniał tylko dodać, że akurat poeta i gwiazda sowieckiej propagandy Ilja Ehrenburg, który nawoływał do masowego gwałcenia niemieckich kobiet, żeby złamać ich hardość nie tylko był żarliwym komunistą, ale także Żydem. A refleksji u Sutkusa co Niemcy zrobili Żydom, Polakom, Rosjanom, Serbom, czy Grekom mordowanym na miejscu, czy wysyłanym do obozów koncentracyjnych nie ma nigdzie przez całą książkę. Nawet jak po wojnie trafił jako jeniec na Syberię to tam także ubolewa wyłącznie nad swoim losem. Choć po drodze miał okazję zobaczyć skalę zniszczeń w ZSRR, będących efektem działań niemieckiej armii.

Książkę warto polecić, ponieważ jak mało która oddaje realia frontu wschodniego i specyfiki zawodu wojskowego snajpera. Dlatego warto ją przeczytać, chociaż płacz nad losem niemieckiego żołnierza i niemieckiego cywila przy skali zbrodni Wehrmachtu i Waffen SS na Wschodzie jest naprawdę obłudą autora.

 

Piotr Stępień

 

Bruno Sutkus, Snajper z frontu wschodniego na Syberię, Wydawnictwo Vesper, Warszawa 2012 ss. 280.

Źródło: Piotr Stępień

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną