OSZALELI do reszty! Odpowiedź na inflację: 14-sta emerytura i dochód podstawowy. Za 5 lat MEGAPROMOCJA – chleb za 25 zł!

0
0
0
/ fot. cnet.com

Co zrobić, gdy szaleje inflacja? Odpowiedź jest oczywista: Ciąć koszty państwa, zmniejszyć administrację, ukrócić programy socjalne i zmniejszyć lub zatrzymać emisję nowych pieniędzy. Tzn. to byłyby opcje w normalnie zarządzanym państwie. Ale żyjemy w bantustanie zwanym III RP, gdzie rząd warszawski za punkt honoru stawia sobie zadanie, by przekonać ostatnich niedowiarków, że słynne, wulgarne przemówienie Zbigniewa Stonogi po wyborach było nie tylko prorocze, ale i tak delikatnie powiedziane.

O tym, że jest drożyzna i inflacja – każdy wie. Jako, że mamy najgorszy i zarazem najpopularniejszy ustrój świata, tzn. demokrację, wiele osób nieironicznie kupuje idiotyczne tłumaczenie, że inflacja to wina „Putina i pandemii”, a nie polityki rozdawnictwa oraz obłożeń podatkowych, dobitych jeszcze przez rządowy lockdown oraz chyba w większości bezpłatną pomoc dla Kijowa w wojnie, której nie jesteśmy stroną.

 

No dobrze, co zrobić z inflacją? No oczywiście, że wzmocnić czynniki, które ją napędzają, a jakże! Jak raczyła ostatnio powiedzieć minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg, „wypłata również w tym roku czternastej emerytury to nasza odpowiedź na inflację”.

 

– Chcemy w większym stopniu zabezpieczyć sytuację finansową seniorów – przekonywała Maląg.

 

– Ci, którzy pobierają świadczenia emerytalno-rentowe w wysokości nieprzekraczającej 2900 zł - otrzymają czternastkę w pełnej wysokości. To 1338,44 zł, czyli tyle, ile wynosi minimalna emerytura – zaznaczyła.

 

Innymi słowy, „naszą odpowiedzią na inflację” jest dalsze jej napędzanie z chwilową rekompensatą dla jednej z wybranych przez rząd grup. Rozdawnictwo bowiem realnie jest jednym z głównych czynników rosnących cen. Rząd plan ma taki, żeby osoby pracujące utrzymywały pozostałych. Bynajmniej nie chodzi o to, by młodzi utrzymywali swoich dziadków, ale by utrzymywali osoby sobie zupełnie obce.

 

Jako, że w demokracji każdy ma głos, to rząd dba o największą grupę elektoratu, czyli osoby powyżej 50 roku życia, czyli bliskie emerytury lub już w wieku emerytalnym. Reszta ma – póki co – ich utrzymywać.

 

Ten „błyskotliwy” plan zbiega się z czasem z eksperymentem bezwarunkowego dochodu gwarantowanego. Obejmie on teren północnych gmin kraju graniczących z Rosją. Jak łatwo się domyślić, w zespole projektu znajduje się człowiek z partii Razem, dr Maciej Szlinder.

 

Przez dwa lata od 5 do 31 tys. osób będzie otrzymywało bezwarunkowy dochód podstawowy w wysokości 1300 zł.

 

– Obszar (na którym przeprowadzony zostanie eksperyment - przyp. red.) źle wypada pod względem dochodów, ubóstwa, aktywności gospodarczej i bezrobocia. Interwencja, jaką byłby program pilotażowy bdp, mogłaby przynieść istotny efekt. Jest to region wyludniający się, popegeerowski, mocno dotknięty przez skutki transformacji ustrojowej, ale także zamknięcia małego ruchu granicznego w 2018 r. – mówił Szlinder.

 

– Dochód bezwarunkowy, czy też uniwersalny dochód podstawowy (universal basic income, UBI) to wypłata gotówki dla każdego obywatela – bezwarunkowa, a więc bez względu na jego dochody, na to czy jest bogaty, czy biedny, czy pracuje, czy też nie. Jaka jest idea wprowadzenia takiej koncepcji? Zagwarantować ludziom wolność od ubóstwa – tłumaczy interia.pl.

 

Prościej ujmując, „czy się stoi czy się leży 1300 się należy”. Co może w eksperymencie pójść nie tak, prawda?

 

Otóż całkiem dużo rzeczy może pójść „nie tak”. Przede wszystkim najpewniej promowane będzie nieróbstwo i socjalizm. Po drugie, przewiduję dużą liczbę formalnych zmian meldunkowych, aby mieć szansę załapania się na bezwarunkowy dochód. Po trzecie – ceny w regionie najpewniej podskoczą, co sprawi, że bezwarunkowy dochód będzie niewiele pomocny dla tych, którzy go otrzymają, ale jednocześnie zaszkodzi tym, którzy nie są objęci programem.

 

To normalne i powszechne zjawisko, które nazywa się właśnie inflacją. Gdy w obiegu pojawia się więcej pieniędzy, ceny rosną. Bezwarunkowy dochód podstawowy nie sprawi, że ktoś nie będzie ubogi. Zresztą założenie jest takie właśnie, że bezwarunkowy dochód nie zależy od tego, czy ktoś jest bogaty czy nie. Po prostu podana kwota jest rzekomo gwarantowana. Bo tak.

 

W efekcie producenci i sprzedawcy będą mogli zgarnąć więcej pieniędzy, więc wzrosną ceny. Ceny urosną również, jeśli część osób po otrzymaniu bezwarunkowego dochodu – może nie w wysokości 1300 zł, ale przecież są postulaty, by tenże wynosił tyle, co średnia pensja – zrezygnuje z pracy, co podniesie jej wartość, a więc także wymusi na przedsiębiorcach wzrost cen.

 

Ale po cóż to tłumaczyć, skoro polskie społeczeństwo najwyraźniej uwierzyło, że państwo coś „daje”, a nie zabiera jednym, by część z tego oddać innym?

 

 

 

Dominik Cwikła


 

Autor jest dziennikarzem i publicystą, założycielem portalu kontrrewolucja.net. Profile autora w mediach społecznościowych: Facebook, Twitter, YouTube

 


 

Źródło: interia.pl / rmf24.pl / prawy.pl

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną