Skorzystaj z in vitro za nasze pieniądze! - zachęcają firmy pożyczkowe. - Oddasz, jak urodzisz. A jak nie urodzisz (a raczej nie urodzisz) to też oddasz. I to ze sporym procentem.

To było do przewidzenia. Biznes in vitro rusza w Polsce na całego. Na potworny proceder można już nawet wziąć pożyczkę. O takiej możliwości donosi Dziennik Gazeta Prawna. W jednej ze spółek udzielających chwilówek można pożyczyć od 5 do 10 tys. złotych na okres od 5 do 10 tygodni. To oferta dla tych par, którym nie uda się skorzystać z rządowego programu refundacji in vitro.
 

Ale uwaga! Aby dostać pieniądze trzeba poddać się zabiegowi w konkretnej klinice... Z podobną ofertą wyszedł do klientów jeden z największych polskich banków, PKO BP. Tu można pożyczyć, aż 20 tysięcy a spłacić dopiero gdy, pociecha z probówki pójdzie do I komunii.

Problem w tym, że najprawdopodobniej nie pójdzie... Banki i firmy pożyczkowe doskonale wiedzą jak zawodną metodą jest zapłodnienie pozaustrojowe. Skuteczność zabiegu in vitro to jedynie 5-10 procent!
 

Biznes robiony na ogromnym pragnieniu potomstwa to prawdziwe zwyrodnialstwo. Bo jak inaczej nazwać dawanie tym ludziom pieniędzy, by rujnowali swoje zdrowie i relację małżeńską, a potem zadłużali się na nowo, by po nieudanej próbie spłacić pieniądze wyrzucone - wraz z ich maleńkimi dziećmi - w błoto. Albo raczej w ciekły azot.

Michał Koźlik