Odszedł krwawy despota Fidel Castro...
Skalą zniszczeń przypominał raczej dokonania takich watażków jak Saddam Hussein, Idi Amin, dynastycznych liderów Korei Północnej, czy Roberta Mugabe. Dla pokolenia dzieci kwiatów z 1968 r. jest i pozostanie symbolem wiecznego rewolucyjnego płomienia, bożyszczem, gwiazdą na niepokojąco skrwawionym ateistycznym firmamencie, gdzie cel uświęca środki, a życie ludzkie jest tanie.
Braciszek prezydent Raul Castro ogłosił 9 dniową żałobę na Kubie, dotychczasowy menedżer dyktatora, teraz już zupełnie samiuteńki, został wreszcie w pełnym wymiarze dyktatorem. 90 mil na północ i wyżej w “Małej Hawanie” w Miami na Florydzie trwają demonstracje radości, to kubańscy uchodźcy żegnają tyrana. W USA żyje ok. 2 mln Kubańczyków, z czego 70% na Florydzie.
Gardzący ludzkim szczęściem i nadzieją despota ma na sumieniu nie tylko izolację i nędzę Kubańczyków, również pozbawił życia kilkanaście tysięcy swoich rodaków. Poza tym wtrącił do więzień i obozów ok. 100,000 Kubańczyków. Można by powiedzieć, że tak bardzo ukochał władzę, że poświęcił dla niej przyszłość i dobro własnego narodu. Komunistyczny świat stracił wspaniałego oratora, który przekonany o własnym talencie potrafił nudzić tysiące zebranych przez wiele godzin. Podobno żywił sympatię do prezydenta Reagana i do kunsztu jego oratorskich zdolności. Główną hodowlą kubańską jaką uprawiał, poza cukrem, rumem i cygarami, było oratorskie sianie nienawiści i poczucia strachu w stosunku do USA, od czego nie mógł uwolnić się, aż do końca swoich dni. Dla światowych elit lewicy Fidel był ikoną, symbolem rewolucyjnego oporu małych i uciśnionych przeciwko panoszującemy się tuż obok kapitalistycznemu supermocarstwu. Można również powiedzieć, że w pewnym sensie był dobrym uczniem Stalina, wszak obaj zdradzili rewolucję światową i wyspecjalizowali się w sianiu terroru na własnym podwórku, stali się “narodowi”. W perspektywie można rolę utrzymywanej przez Związek Sowiecki komunistycznej Kuby porównać do roli utrzymywanej przez Chiny Korei Północnej. Rzewnie pamiętany Castro jest przez ocierającą łzy światową lewicę, uznany za bohatera i idola. Odezwał się leciwy już b. prezydent Jimmy Carter, podobnie wyrazy szacunku złożyli przedstawiciele elit Unii Europejskiej, również przeżywają jego śmierć prezydenci Francji i Hiszpanii, a nawet Papież. Nawet Putin podkreślił, że pamięć o nim na zawsze pozostanie w sercach Rosjan. Natomiast rozsądnie odezwał się prezydent-elekt USA Donald J. Trump: "Dziedzictwo Castro to rozstrzeliwania ludzi, kradzieże, niewyobrażalne cierpienie, bieda i zaprzeczenie podstawowych praw człowieka". Doradca prezydenta-elekta Trumpa były speaker Kongresu Newt Gingrich: “dyktator, który uwięził tysiące, zamordował i torturował wielu Kubańczyków, nadchodzące pochwały dla Fidela Castro są tragiczne. Stwórz listę tych wychwalających Castro, a będziesz miał listę lewaków odrzucających rzeczywistość na rzecz ideologicznych fantazji”.Castro był tym facetem, który przeniósł w 1959 r. zimną wojnę prosto w podbrzusze USA. W ciągu pół wieku przeżył 11 prezydentów USA, dominował Kubę od 8 stycznia 1959 r. kiedy to tryumfalnie po ucieczce dyktatora Fulgencio Batisty, pojawił się na wiecu w Hawanie.
Przypomnijmy, że Castro był zapalczywym maniakiem, kiedy po kryzysie w Zatoce Świń potajemnie przyjął na Kubę sowieckie rakiety (jesień 1962) i o mało nie doprowadził do wybuchu globalnego konfliktu. 17 kwietnia 1961 r. 1,500 wyszkolonych w USA Kubańczyków wylądowało w Zatoce Świń, czekał na nich Castro. Wszyscy zginęli, bądź trafili w ręce Castro. Obiecane wsparcie lotnicze przez USA nigdy nie dotarło. Dalej w następstwie wykrycia stanowisk sowieckich rakiet prezydent J.F. Kennedy zarządził blokadę wyspy i doprowadził do wycofania sowieckich rakiet w zamian za wycofanie amerykańskich rakiet z Turcji. Castro był temu porozumieniu przeciwny, ale mocarstwa dogadały się ponad jego głową.Prawdą jest, że komunistyczny despota był zadrą w podbrzuszu amerykańskiego mocarstwa. USA wprowadziły ekonomiczne embargo trwające dekady, a CIA (Operation Mongoose) na wiele sposobów próbowała się Castro pozbyć (zatrute pióro, trucizna). Castro był z tego taki dumny, że zorganizował w muzeum w Hawanie całą gablotę relacjonującą historię podobnych zamachów, których doliczył się aż 638!
Administracja amerykańska podjęła inicjatywę ułożenia się z Castro, niestety było to w 1963 r. na kilka tygodni przed zamordowaniem prezydenta Kennedy'ego w Dallas, warunkiem miało być odklejenie się Castro od Związku Sowieckiego. Po zabójstwie Kennedy’ego, o które również w jednej z wersji podejrzewano Castro, nasiliła się wzajemna wrogość.
Był despotą zakochanym w szczegółach, chciał kontrolować wszystko, każdy aspekt życia obywateli od koloru mundurów do wyznaczania kwot w poszczególnych obszarach produkcji.
Porządkując warunki do sprawowania pełnej władzy Castro wydalił wszystkich urodzonych poza Kubą księży, pozostałych poddając inwigilacji, co doprowadziło do zamknięcia wielu kościołów. Zarządził również utworzenie Komitetów Obrony Rewolucji, tworząc gęstą siatkę donosicieli. W wyniku napływających donosów tysiące ludzi trafiło do więzień lub obozów pracy.
Z potencjalnymi przeciwnikami się nie bawił, na protesty odpowiadał salwą plutonów egzekucyjnych mordując na początek 582 przeciwników, zamykając niezależne od siebie media, kościoły, zaganiając przeciwników do reedukacyjnych obozów pracy, sięgając nawet po gejów.
Choć na początku Castro nie przyznawał się do komunizmu, to już w maju 1959 r zarządził konfiskatę prywatnie posiadanej ziemi, w tym posiadanej przez Amerykanów co było odebrane jako prowokacja. Wiosną następnego roku polecił amerykańskim i brytyjskim rafineriom przyjmować ropę ze Związku Sowieckiego, co doprowadziło do ograniczenia zakupu cukru przez administrację prezydenta Dwight D. Eisenhowera. Z kolei Castro zwrócił się do Rosjan o polityczne i ekonomiczne wsparcie, co dało początek wzajemnemu antagonizmowi.
Jesienią 1961 r. Castro dał USA 48 godz. na zredukowanie liczebności ambasady z 60 do 18 osób. Wkurzony IKE zerwał stosunki dyplomatyczne i zamknął ambasadę w Hawanie, która to sytuacja trwała do 2015 r., kiedy otwarto obydwie ambasady w Hawanie i Waszyngtonie.
Castro ciągle obiecywał wolne wybory i polepszenie warunków ekonomicznych, jednak w latach 1959-1965 narastała opozycja głównie wśród chłopstwa i klasy średniej, którą Castro zdławił wysyłając armię. Niedobitki powstańców pojawiły się w USA.
W grudniu 1961 r. Castro publicznie wyznał, że jest marksistą-leninistą. Wielu ludzi było zaskoczonych podobnie jak jego siostra Juanita, która w 1964 r. powiedziała:
“Oszukiwał nie tylko swoich przyjaciół, ale i rodzinę.“ - dodając, że przecież był synem bogatego właściciela ziemskiego na wschodzie Kuby i był wysłany do ekskluzywnych jezuickich szkół. Zauważyła też, że w 1948 r. Fidel ożenił się z Mirtą Díaz-Balart z rodziny zbliżonej do rządu Batisty, a teść wysłał ich w 3-miesięczną podróż poślubną do USA.
Już po zdobyciu władzy podejrzewając spisek w armii Castro kazał aresztować swojego kolegę Hubera Matosa, którego oskarżono o zdradę. W 1979 r. prawie ślepy Matos został uwolniony z więzienia, pozwolono mu nawet na emigrację do USA, do Miami, gdzie dołączył do miliona innych Kubańczyków. Matos powiedział:
“Różnię się z Fidelem Castro, ponieważ oryginalnym celem naszej rewolucji było “Wolność, albo Śmierć”. Kiedy Castro zdobył władzę zaczął zabijać Wolność”
Ze swojej strony Castro czynnie eksportował rewolucję komunistyczną wysyłając tysiące kubańskich żołnierzy do Afryki gdzie wspomagali komunistyczne rewolucje w Angoli, Mozambique i Etiopii. Kosztowało to kubański budżet, zubożało Kubańczyków, ale potrzeba prestiżu wodza była większa. Castro nie tylko walczył poza granicami Kuby, rewolucja ciągle potrzebowała i była głodna krwi na wyspie.
Był czujny i eliminował swoich najbliższych towarzyszy broni, gdy tylko dostrzegał konkurencję i zagrożenie dla swojej władzy. Znany do dziś w całym lewicowym świecie towarzysz broni Castro, argentyński krwiożerczy zbrodniarz i lekarz Che Guevara poróżniony z Castro odnośnie stosunku do Związku Sowieckiego został wysłany do szerzenia rewolucyjnej walki w Boliwi, gdzie został zabity w 1967 r.
W 1989 r. Castro rozprawił się z potencjalnym rywalem gen. Arnaldo Ochoa, byłym dowódcą kubańskiego korpusu ekspedycyjnego w Afryce. Tak gen. Ochoa jak i jego najbliżsi oficerowie zostali rozstrzelani po procesie o narkotyki, nadzorowanym przez Raula Castro, który był ministrem obrony.
Pewne odprężenie w stosunkach z USA nastąpiło u schyłku lat 70-tych za administracji prezydenta Cartera, kiedy dozwolono nawet turystykę rodzinną, ale na krótko. W 1980 r. Castro pozwolił na opuszczenie wyspy przez ok. 125,000 ludzi (z portu w Mariel) pozbywając się w tej liczbie kryminalistów z więzień i ludzi psychicznie chorych. Ten proceder zakończył jednak nowy prezydent Ronald Reagan.
Skuteczność amerykańskiego embarga była zniwelowana przez Związek Sowiecki dotujący reżym na Kubie w rocznej wysokości $5 mld, następnie przez dopływ taniej ropy z Wenezueli (wielbiciel i naśladowca Fidela, Hugo Chavez, zmarł w 2013 r.) i przez inne kraje jak np. Kanadę. Komunista Castro po upadku sowieckiego imperium przejściowo zalegalizował dolara (1993 r.) i wprowadził nawet pewne elementy gospodarki kapitalistycznej (w rolnictwie i w małej przedsiębiorczości). Zielone światło otrzymała w większym stopniu turystyka (zagraniczne inwestycje w infrastrukturę), co też wśród zubożałej ludności doprowadziło do rozpowszechnienia się prostytucji na szeroką skalę.
W 1994 r. ludzie mieli dosyć biedy i komunistycznego pustosłowia i protestując otwarcie wyszli na ulicę. Castro zezwolił na improwizowaną ucieczkę ponad 35,000 Kubańczyków z wyspy do USA jednocześnie wyspecjalizował się w demagogicznym obwinianiu USA za wszystkie problemy na wyspie. W 1998 r. papież Jan Paweł II odwiedził Kubę, mówił o pogwałcaniu podstawowych praw i wolności człowieka na Kubie, jednocześnie krytykując ekonomiczne embargo ze strony USA.
W 2004 r. starzejący się tyran-demagog opuszczając mównicę upadł i złamał kolano, dwa lata później oddał władzę bratu Raulowi (formalnie w 2008 r.). W 2014 r. doszło do wymiany więźniów ogłoszonej przez prezydenta Obamę i Raula Castro.
Według komentatorów prześladowania religijne i te przeciwko domagającym się respektowania obywatelskich wolności trwają w najlepsze. W ostatnich latach w niedziele protestują “Kobiety w Bieli” matki, żony i córki uwięzionych (trzymając zdjęcia ofiar systemu na plakatach) przez komunistyczny reżim Kubańczyków.
Dyktator Castro żył jak tylko chciał i z kim tylko chciał, odpoczywając na swojej prywatnej wyspie (Ogrody Edenu) , czy na prywatnym jachcie Aquarama II popijając swój ulubiony Chivas Regal z lodem. Ukochany wódz rewolucji zawsze podróżował z pistoletem i zwykle z 10-ma uzbrojonymi po zęby ochroniarzami, oraz dodatkowo z dwójką dawców krwi. Utrzymywał stosunki z wieloma kobietami, z którymi spłodził liczne potomstwo. Castro miał 11 dzieci z 4 kobietami (tylko dwie z nich były jego żonami), do tego trzeba dodać pokaźny wianuszek “narzeczonych”. Tylko jedna kobieta mogła go wyprowadzić z równowagi, piękna modelka, córka z drugiego małżeństwa o imieniu Alina. W 1993 r. mimo ostrzeżeń ojca, uciekła do Miami na Florydę i do dziś jest jego ostrym krytykiem. “Kiedy ludzie mówią mi, że jest on dyktatorem, mówię im, że to nie jest właściwe słowo. Prawdę mówiąc, Fidel jest tyranem”. Czerwony despot Fidel Castro odszedł, jednak problemy komunistów trzymających władzę na wyspie i problemy 11 milionów jej mieszkańców pozostały. W marcu tego roku prezydent USA dekretem prezydenckim znormalizował stosunki z Kubą. Obama odwiedził (pierwszy raz prezydent USA od 1928 r.) Kubę, w programie nie było spotkania z Fidelem, który w ostatnich latach ogłaszał tylko kąśliwe komentarze odnośnie aktualnych wydarzeń, choć dwa tygodnie temu spotkał się z wietnamską delegacją.. Czy odejście “El Comandante” pozwoli na odważniejsze reformy na Kubie? Wydaje się, że główną ideologią i religią obozu braci Castro jest umiłowanie i utrzymanie władzy, dotychczas wszelkie adaptacje i otwarcia na wolny rynek były wymuszane. Poważnym zagrożeniem dla komunistycznego reżimu, jak wyżej wspomniałem, był najpierw upadek Związku Sowieckiego, a następnie kompletny kryzys i niewydolność dostarczającej tanią ropę dziś pogrążonej w kompletnym chaosie socjalistycznej Wenezueli. Trudno powiedzieć czym zakończy się proces zbliżenia rozpoczęty niedawno przez lewicowego prezydenta Obamę, którego wkrótce zastąpi pragmatyczny Donald J. Trump. Prezydent-elekt nie kryje niezadowolenia z warunków porozumienia z reżimem w Hawanie i podkreśla, że oczekuje większych koncesji od kubańskiej strony. 85-letni Raul Castro zapowiedział, że ustąpi ze stanowiska kapitana nieszczęśliwej wyspy w 2018 r. Schedę po nim ma objąć, 56-letni, Miguel Mario Díaz-Canel Bermúdez, będący obecnie wiceprezydentem. Trudno dziś ocenić jak potoczą się wydarzenia, ale wydaje się, że w przeciwieństwie do ideologicznego dogmatyka Fidela, Raul chodzi po ziemi i jest osobą praktyczną. Kuba nie może utrzymać się tylko ze sprzedaży cygar, rumu i cukru. Należy się więc spodziewać pewnych reform i większego otwarcia na turystykę, również tę medyczną, która stoi na niezłym poziomie i przynosi reżimowi dewizy (np. słynna klinika Cira Garcia). Jest też możliwe, że może dojść do destabilizacji i masowych protestów, przecież odeszła osoba na miarę Stalina, mogą nastąpić pewne przewartościowania w myśleniu ludzi, być może pragmatyzm nowego prezydenta Trumpa, spotka się z pozytywnym odzewem Raula. Zawsze może pojawić się na początek koncepcja okrągłego stołu z rozmaitymi kantami, przecież na wyspie znajdzie się kilku śmiałków z poczuciem humoru, którzy nazwą Raula człowiekiem “honoru”. Czy Kubańczycy wreszcie doczekają się obiecanych w 1959 r. wolnych wyborów? Tak więc według lewicowych elit odszedł jeden z największych wodzów, symboli rewolucji, ikon i przywódców na świecie. Dla drugiej strony jest oczywistym, że odszedł morderca, despota, tyran, dyktator, szalony demagog, który z własnej próżności i umiłowania władzy wtrącił tę piękną wyspę w biedę i nieszczęście.Cóż pozostało teraz po gorejącym płomieniu światowej rewolucji? Coraz mniej ludzi w dzisiejszym świecie wierzy już w postfeudalne rewolucyjne mity. Więc niech przeżarty zbrodnią tyran Fidel zabierze swój już mocno kopcący rewolucyjny płomień do piekła i tam ogrzewa innych socjalistycznych potworów i innych masowych zbrodniarzy pod hasłem: “Viva la revolution!”...
Jacek K. Matysiak Kalifornia, 2016/11/28Źródło: prawy.pl