Napisałam jakiś czas temu, że „olej jest już rozlany” i dalsza część spektaklu pod tytułem obalenie rządu i paraliż parlamentu niechybnie nastąpi. Po tym, jak KOD zwoływał manifestacje na 11 Listopada, byłam pewna, że dalszy ciąg rzeczywiście mieć będzie miejsce w Święto Niepodległości. Jestem przekonana, że plany nie spełniły się tylko dlatego, że 10 Listopada podano wstępne wyniki wyborów w USA i wiadomość, że wygrał Trump. Jaka była reakcja lewactwa na całym świecie- widzieliśmy. Lęk! Jednak w Ameryce nadal głosy liczą i przeciągają na obie strony elektorów, by Trumpa utrącić, bo nie to zwycięstwo było w planie reżyserów Nowego Światowego Porządku (New Word Order).
Tymczasem w Polsce w ostatnich dniach wypełnia się jednak dalsza część scenariusza przygotowanego na obalenie rządu, rozpirzenie parlamentu i rozpisanie nowych wyborów, w których zwyciężyć mają prawo „jedynie słuszni”. W imię „demokracji” odbywa się plucie w twarz wyborcom PiS, bo wybrali nie tych reprezentantów, którzy w przewadze mieli zasiadać w polskim parlamencie ,”żeby było jak było”.
Zauważmy, że KOD powstał zaraz po wyborach, by być na „nie”. KOD- owi nie przeszkodziło, że poprzedni parlament wybrał na rympał - już po ogłoszeni wyników wyborów w naszym kraju i właśnie dlatego, że wyniki były takie, a nie inne – dwóch sędziów Trybunału Konstytucyjnego, żeby i tak mająca w składzie tego gremium znaczącą większość PO, miała tam jeszcze więcej swoich ludzi i mogła rozstawiać ustawodawców po kątach.. KOD-owi przeszkadza PiS i nie jest ważne, jak głosowali wyborcy.
„To się jeszcze odwróci”- powiedział dziennikarzowi ubek w końcówce filmu „Człowiek z żelaza”. No i „odwróciło się” w stanie wojennym, a potem po 1989 roku, kiedy to pod pozorami wolności i demokracji rozkradziono Polskę i puszczono naród w skarpetkach.
Ten, który miał puścić w skarpetkach złodziei, od dawna jest po ich stronie. Dlatego gadał „nie chcem, ale muszem” i wzmacniał „lewą nogę”.
Ponieważ paliwo zwane Trybunałem Konstytucyjnym się powoli kończy, reżyserzy spektaklu obrony demokracji wybrali sobie teraz obronę wolności mediów. Pretekst dali dziennikarze z Towarzystwa Dziennikarskiego, czyli ci , którzy na wieść o tym, że w wyborach Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zwyciężyli zwolennicy PiS, założyli swoją organizację, czując się wyraźnie lepiej we własnym „towarzystwie”. Żakowski, Olejnik, Lis, Kolena-Zaleska. Wielowiejska i inni z wiadomych mediów, które mówią całą prawdę całą dobę zrobili ustawkę pod Sejmem na znak protestu, że marszałek Sejmu chce wprowadzić nowe regulacje, czyli ucywilizować relacje parlamentarzyści- dziennikarze w gmachu Sejmu.
Nie ulega wątpliwości, że ucywilizować trzeba, bo to, co się ostatnio dzieje na sejmowych korytarzach wołało o pomstę do nieba. Tabuny żurnalistów biegają z „sitkiem” i kamerami niemal się tratując w walce o newsa, czatują na posłów pod ubikacją, sprawdzają, co mają na talerzu, pokazują w mediach jak wyglądają ich gołe stopy, jeśli przypadkiem na chwilę w upalne lato, któryś z parlamentarzystów zezuje pod stołem ciasne buty.
Czy to jest w pracach sejmowych najważniejsze? Najważniejsza jest legislacja. Ale mamy coraz mniej chętnych dziennikarzy, którzy usiłują wczytywać się w zapisy szykowanych i poddawanych pod głosowanie aktów prawnych, które mają potem przełożenie na życie zwykłych obywateli. A to właśnie jest podstawowym obowiązkiem dziennikarza, obsługującego plenarne posiedzenia sejmowe i obrady komisji - mieć rozeznanie i własne zdanie, żeby potem konfrontować racje jednego czy drugiego posła. Tego się już robi.
Ważniejsza jest uroda i nowa fryzura pani Muchy, zadarta kiecka i sałatka Pawłowicz, czy kolczyki z kryształkami Svarowskiego innej osoby. Dziennikarze koczują na korytarzach, uwaleni często na kurtkach, których nie zostawiają w szatni, w pozycji „siad płaski” z nogami wyciągniętymi do połowy szerokości przejścia.
Czy tak jest w innych krajach? Nie! Czy trzeba to ucywilizować? Tak! W ostatnim bowiem czasie pojawiło się w Sejmie zatrzęsienie różnej maści mediów: telewizji i telewizyjek, stacji radiowych, gazet i portali internetowych. Mamy tego niesamowity wysyp. I bardzo dobrze, bo więcej jest źródeł informacji, które możemy konfrontować. Dziennikarzy z akredytacją jest prawie trzy razy więcej niż posłów. Dlatego przygotowano broszurę z propozycją zmian funkcjonowania obsługi medialnej Sejmu. I aby na redakcję przypadały dwie akredytacje. Kto przeczytał te osiem stron z objaśniającymi obrazkami, ten wie, że żadnego zamachu na wolność prasy nikt nie planował. Kompletnie nie o to chodziło. Jednak bieganie po korytarzach i kiblach z kamerami za posłem jak Sejm długi szeroki byłoby już niemożliwe. Dla kamer miało być przygotowane stanowisko w jednym miejscu i tam mieli się wypowiadać parlamentarzyści czy też odpowiadać na podchwytliwe pytania. Mówiąc szczerze, to nic nowego. Tak w Sejmie kiedyś było.
Regulacje zostały przygotowane przez marszałka na wzór tego, jak wygląda obsługa medialna w Parlamencie Europejskim. Bardzo restrykcyjne są zasady obsługi medialnej m.in. w Bundestagu, w Norwegii, Wielkiej Brytanii i w USA. Dobrze wiedząc o tym – przecież był Stanach korespondentem- Lis przyszedł jednak protestować, że PiS chce zlikwidować w Polsce wolne media.
A posłowie, zwłaszcza nowi, w obawie, że mogą nie być już tak często oglądani w telewizjach jak dotąd, podnieśli larum ,że w Polsce łamana jest wolność prasy.
Taki przekaz poszedł w świat. Nawet król Europy Donald Tusk podziękował manifestującej „w imię wolności mediów” opozycji i zagrzmiał wczoraj, przebywając z wizytą we Wrocławiu, że „demokracja bez wolnego dostępu do informacji staje się dyktaturą”. No jaja jak berety. Najście na redakcję „Wprost” i wyrywanie przez policję Latkowskiemu laptopa z bazą danych za rządów PO to był dopiero europejski standard.
Nikogo z opozycji kompletnie nie obchodzi, co zaproponowano w broszurze regulującej ruch dziennikarzy w Sejmie, by nie było tam domu wariatów. Oni chcą paliwa! Paliwo jest potrzebne, bo trwa próba wyjaśnienia afery Amber Gold, postawienia zarzutów korupcji dolnośląskiej „legendzie” Solidarności, odebrania emerytalnych przywilejów ubekom, przywykłym do korzystania z dużej kasy.
To jest walka, w której każde chwyty są dozwolone..
Oburza kłamstwo rzucone dziennikarzom Reutersai przez posła z Nowoczesnej Jerzego Meysztowicza, powtórzone przez europejskie media, że policja użyła wczoraj w przepychankach z demonstrującymi gazu.
Przeciwko Polsce i obecnej władzy toczy się wojna hybrydowa, mająca celu sianie dezinformacji i wywoływanie zamętu, byśmy skakali sobie do oczu. Niektórzy biorący w tej wojnie „Polacy” są w tej akcji nieźle opłacani z różnych źródeł, które mają w tej wojnie swój cel- zachowanie wpływów, które PiS chce naruszyć.
Dziennikarz śledczy Witold Gadowski, od kilkudziesięciu lat specjalizujący się w analizowaniu terroryzmu mówi, że takie chwyty jak okupacja trybuny sejmowej i gmachów należą dziś już do klasyki lewackiego terroryzmu. I że instrukcje dla polskiego lewactwa płyną z Berlina. Chodzi o to, by polała się krew. Wtedy znajdzie się pretekst do odwrócenia politycznej sytuacji. Dlatego doradza spokój i opanowanie emocji ,choć nieraz chce się tym draniom przyłożyć z liścia.
Im o to chodzi.
Alicja Dołowska