Czy musimy żyć ze smogiem?
W Warszawie jest więc samochodów w przeliczeniu na jednego mieszkańca niż w Berlinie. Co niesie ze sobą cały szereg następstw. W powszechnej świadomości Warszawiaka dotychczas były dwa. Pierwszym był brak miejsc parkingowych a drugim korki. Teraz mieszkańcy stolicy po raz pierwszy oficjalnie odczuwają skutki problemu, z którym taki Kraków zmaga się od dłuższego czasu. Tym problemem jest smog, który niesie ze sobą poważne zagrożenie dla życia i zdrowia człowieka.
Czy można przeciwdziałać temu niekorzystnemu zjawisku? Oczywiście, ze można potrzebna jest tylko zmiana w świadomości społecznej jak i mądre władze zarówno na poziomie centralnym jak i samorządowym. W świadomości Polaków samochód jest dalej formą prestiżu, dlatego w Warszawie na ludzi korzystających z komunikacji miejskiej w drodze do pracy, patrzy się jak na margines społeczny którego nie stać na podróżowanie samochodem. W takim Wiedniu można zobaczyć ludzi w garniturach jadących do pracy rowerem, w Londynie zobaczysz ich w metrze a w Polsce koniecznie trzeba jechać do pracy autem. Poza mentalnością do zmiany komunikacyjnych nawyków nie zachęca na pewno polityka samorządów w zakresie transportu publicznego. W takiej dwumilionowej Warszawie mamy przecież dopiero półtorej nitki metra, w mniejszej o pół miliona mieszkańców Pradze są trzy, a trzy nitki w Warszawie to też byłoby niezbędne minimum. Niestety tempo budowy metra w Warszawie nadaje się do księgi Guinnessa. Jakiś czas temu Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Watz drastycznie podniosła ceny biletów tłumacząc to potrzebą środków na kolejne inwestycje w transport zbiorowy. Miało być bardziej komfortowo, szybciej punktualniej. W rzeczywistości nie jest jednak ani bardziej komfortowo, ani punktualniej ani szybciej. Do tego mamy skomplikowany schemat sprzedaży biletów, kompletnie nie zrozumiały dla przyjezdnych jak i dla wielu mieszkańców miasta. Dzięki brakowi przejrzystości świetnie się mają gracujące watahy kontrolerów, które żerują właśnie na zawiłościach systemu sprzedaży biletów. Ceny biletów najdotkliwiej dotknęły pasażerów jeżdżących do pracy w stolicy z drugiej strefy czyli z satelickich miast wokół Warszawy a warto sobie uświadomić, że wokół Warszawy mieszka niemal tyle samo ludzi ile w Warszawie. Wielu z tych ludzi przy takich cenach biletów wybiera dojazd do pracy własnym autem gdyż koszt jest niewiele droższy a nie trzeba stać w przepełnionym autobusie czy tramwaju. W czeskiej Pradze choć zarobki są wyższe niż w Warszawie, to bilety miesięczne są o 30 % niższe niż w Warszawie a komunikacja dużo bardziej sprawna. Podnoszenie cen biletów przy tak fatalnej infrastrukturze transportu miejskiego na pewno nie ograniczy ani korków w mieście ani nie ograniczy smogu.
Inną przyczyną smogu jest to co spalamy w piecach ogrzewających nasze mieszkania. Oficjalnie w ramach walki z węglem za jednego z głównych odpowiedzialnych robi się właśnie węgiel. Co w rzeczywistości tylko częściowo pokrywa się z prawdą. Mamy największe w UE pokłady węgla i wydawać by się mogło, że surowiec ten z tego tytułu powinien być tani i ogólnie dostępny problem polega jednak na tym, że pomiędzy ceną węgla na hałdzie w kopalni a ceną sprzedawanego detalicznym odbiorcom istnieje kolosalna przepaść, krocie zarabiają pośrednicy. w efekcie koszt zakupu węgla na opał jest dla przeciętnego Kowalskiego wysoki w efekcie, żeby zaoszczędzić ludzie zaczęli spalać w swoich piecach różnego rodzaju pochodne tworzyw sztucznych czy opony. Efektem spalania tego typu śmieci jest ulatnianie się do atmosfery bardzo niebezpiecznych substancji. Dym z zawartością takich substancji, stanowi składową smogu. Dodatkowo do uprawiania tego procederu zachęcają również Polaków wysokie koszty wywozu śmieci . Ludzie wolą spalać śmieci w piecach, niż płacić za ich odbiór. Najgorsza sytuacja pod tym względem jest w kilku miastach województwa łódzkiego, gdzie stężenie jest zanieczyszczeń spowodowanych tym procederem jest już na bardzo wysokim poziomie. W Zachodniej Europie butelki PET podlegają zwrotowi w sklepie tak samo jak butelki po piwie u nas tak nie jest więc ludzie wolą je spalać bo korzyść jest podwójna, mniej płacą za odbiór śmieci i oszczędzają na kosztach opału.
Przyczyna leży więc po obu stronach zarówno po stronie społecznej jak i po stronie władz. Ponieważ nikomu nie zależy jak na razie na rozwiązaniu tego problemu przypuszczam, że problem będzie się jeszcze tylko nasilał.
Arkadiusz Miksa
Źródło: prawy.pl