Od Soboru Watykańskiego Drugiego Kościół Katolicki zaprzestał nawracania innowierców, przechodząc na doktrynę ekumenizmu. Oczywiście jego miejsce zajęli innowiercy i sekty. Muzułmanie nawracają na potęgę. Chamsko i na siłę jak salafici na watykańskim placu świętego Piotra. Z tego powodu dzieci i rodzice w jednym z austriackich przedszkoli 22 grudnia przeżyli prawdziwe chwile grozy.
Robią to nawet a może zwłaszcza ci, którzy żyją na hojnym zasiłku państw zachodnioeuropejskich i dzięki temu mają nadmiar wolnego czasu. Oni też próbują nawracać na wiarę Proroka nie oglądając się na nic. Czasami to prowadzi do takich sytuacji jaka miała miejsce 22 grudnia w przedszkolu w austriackim Oberndorf w pobliżu Schwanenstadt w północnej Austrii.
Na scenę, na której występowały dzieci prezentujące jasełka wtargnął Murzyn z ryczący „Allah Akbaru”. Na szczęście zamiast bomby, pistoletu, czy noża typ wyciągnął spod ubrania jedynie egzemplarz Koranu i zaczął nawracać. Według austriackich mediów jest to biedny człowiek, który przybył do Austrii jako uchodźca. Jednak warunki w ośrodku i niski socjal spowodowały u niego depresję. I musiał sobie odnaleźć jakiś cel. Tym celem oczywiście było przerobienie bogatej i spokojnej Austrii na taki sam niebezpieczny i biedny burdel jakim jest dzisiaj Somalia. Na początek poprzez zmuszenie wszystkich do przejścia na Islam i przyjęcie prawa szariatu. Wtedy Austria wyrówna do poziomu takich potęg gospodarczych jak jego rodzinna Somalia, Sudan i Afganistan. Cóż ten biedny, żyjący z pieniędzy austriackiego podatnika somalijski nierób z depresją ma do tego prawo. Pewnie mu się nawet nie postawi zarzutów, za te chwile grozy w austriackim przedszkolu, ponieważ nikomu nic się nie stało. A gdyby nawet zrobił powtórkę z Biesłania i te dzieci wymordował, to albo wylądowałby w wariatkowie, albo dostał dziadowski niski wyrok, po połowie którego by go wypuścili. Pomimo faktu, że mężczyzna przyznał się, że jest członkiem islamskiej organizacji terrorystycznej Al-Nusra, która współpracuje z saudyjską Al-Kaidą!
Proszę sobie wyobrazić analogicznie odwróconą sytuację. Do muzułmańskiej szkoły na świąteczne uroczystości wparowuje chrześcijanin, wyciąga Biblię i zaczyna ewangelizować. Miałby wtedy ponad 90-procentowe szanse na zostanie chrześcijańskim męczennikiem za wiarę, ponieważ przedstawiciele „religii pokoju” zatłukliby go na miejscu. Cóż jeżeli by jakimś cudem przeżył to i tak w każdym z politpoprawnościowych krajów Zachodniej Europy nie wyszedłby z pierdla przez kilka lat. Demoliberalne i lewackie me(n)dia, które tak chętnie relatywizują muzułmańską agresję, przestępczość i ciemnotę w tym wypadku z tego człowieka zrobiłyby prawie że Breivika. Dodatkowo rzuciłyby się na Kościół Katolicki, że to on jest pośrednio (o ile nie bezpośrednio) winien za zachowanie tego człowieka.
Dziś w Zachodniej Europie powiedzieć słowo prawdy o „religii pokoju” to przejaw wyjątkowej odwagi. Z jednej strony grozi za to śmierć z ręki islamistów z drugiej kary więzienia ze strony politpoprawnościowego państwa, które stoi na straży chorej doktryny multi-kulti. I każe za prawdę. Żeby tego uniknąć po prostu powinniśmy tych rzekomych „uchodźców” nie wpuszczać. Raczej wysyłać do szariackich dzielnic na Zachód z biletem w jedną stronę wszystkich naszych miłośników śniadych i czarnych nierobów żartobliwie nazywanych „uchodźcami”. Wszystkie Kopacze, Tuski, Muchy, Środy, Święciccy, Szczerby i Zandbergi. Z pożegnalnym kopem w d... i przykazaniem „nigdy więcej tu nie wracaj”. W przeciwnym razie będziemy w takiej samej czarnej d... jak dzisiaj Zachód.
Michał Miłosz