Przed wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi nie kryłem swojego sceptycyzmu dla PiS i Andrzeja Dudy. W swoich przedwyborczych tekstach zwracałem uwagę na akceptowanie przez PiS kompromisu aborcyjnego, integracji z Unią Europejską i socjalizmu w gospodarce (dziś więc nie mogę się zgodzić na tezy rozczarowanych PiS-em mówiące, że PiS kogoś zdradził, bo PiS uczciwie zapowiadał jak będzie rządził i się tego konsekwentnie trzyma).
Nie zmieniałem swoich ocen (choć po wyborach PiS mnie pozytywnie zaskakuje). Od wielu lat liczę na powstanie partii prawicowej z katolickim, wolnorynkowym i narodowym programem. Jednak realia są takie, że taka partia nie powstała, i nic nie wskazuje, że mogłaby powstać. Mamy tylko PiS, i groteskową opozycję (PO, Nowoczesną, KOD itp.).
Realnie władzę w Polsce ma zdolność pełnić albo PiS albo anty-PiS (pogrobowcy III RP). Są oczywiście barwni politycy zabiegający o poparcie prawicowego elektoratu. Jednak polityka to działalność kolektywna, a barwni politycy odwołujący się do elektoratu prawicy to osoby niezdolne do współdziałania z innymi osobami (mogą co najwyżej mieć swoje fankluby służące jako zaplecze finansowe ale nie jako równorzędni współpracownicy w działalności politycznej).
Barwni politycy nie są wstanie współpracować nawet wtedy, kiedy zapewniło by to im samym jakieś profity finansowe. Najlepszym przykładem były ostatnie wybory parlamentarne. Startowało w nich czterech (Korwin, Wilk, Kowalski, Braun) a nawet pięciu (jak doliczymy Kukiza) liderów o identycznych poglądach. Kiedy wcześniej wybory prezydenckie ukazały, że nie mają co liczyć na samodzielne dostanie się do parlamentu, barwni liderzy nie zdecydowali się na budowę wspólnej listy. Tylko Kukiz i Wilk wspólnie wystartowali do parlamentu co zapewniło im posady posłów.
Dzięki Pawłowi Kukizowi w parlamencie znalazło się kilkunastu wolnościowców i narodowców. Wszyscy oni jednak programowo odrzucają podstawową zasadę polityki mówiącą o tym że działalność polityczna to działalność kolektywna (widać to nawet w programowym dla środowiska Kukiza postulacie polityki bez partii i w postulacie JOW), i strasznie się cieszą gdy sprzecznie głosują w sprawach fundamentalnych.
Takim podręcznikowym przykładem tego, dlaczego nie ma i nie będzie alternatywy dla PiS jest Janusz Korwin-Mikke. Korwin-Mikke nieustannie działa w polityce od lat kilkudziesięciu. W ciągu ostatnich 25 brał udział we wszystkich wyborach i stworzył wiele partii. W latach 90. był liderem Unii Polityki Realnej. Partia ta przyciągnęła w szeregi swoich sympatyków czy działaczy wielu ludzi o poglądach prawicowych (łączących katolicyzm, wolny rynek, antykomunizm i idee narodowe). Przepaść ideowa między dzisiejszymi wyborcami Korwina a tymi z czasów UPR jest szkojca. Na tle tych prawicowców z lat 90. zakorzenionych w katolicyzmie i polskości, dzisiejsi korwiniści to osoby wykorzenione narodowo, kulturowo, religijnie, szokująco zlaicyzowane. Z punktu widzenia klasycznej prawicy można mówić o regresie ideowym środowiska (choć niewątpliwie proces laicyzacji, wykorzenienia, to procesy ogólnospołeczne).
Cechą charakterystyczną Korwina jest to, że przez te ostatnie 25 ciągle głosi on te same słuszne hasła, często słuszne (choć przez Korwina ubarwiane opiniami obyczajowymi czy kulturowymi nie do zaakceptowania przez ludzi o katolickiej tożsamości). Nie mniej hasła Korwina to tylko hasła. Nawet gdyby Korwin zdobył wadzę (co jest niemożliwe), to by nie miał pomysłu jak zdemontować socjalizm. Socjalizm w Polsce musi być zdemontowany, ale by to zrobić trzeba mieć plan jego demontażu. Korwin przez te ostatnie 25 lat powinien był wypracować cały magazyn ustaw likwidujących szkodliwe przepisy (nieustanie rozbudowywany), a takiego kapitału nie ma, więc nie da się ukryć, że politycznie zmarnował bycie w opozycji (równocześnie bycie wiecznym opozycjonistą okazało się być dla niego świetnym pomysłem na zdobycie majątku).
Prócz programu i planu obalenia socjalistycznej tyrani Korwin nie ma kadr, by socjalizm zlikwidować. Oczywiści takie sformułowanie zbulwersuje działaczy jego partii, ale ja kolejne partie Korwin-Mikkego obserwuję od lat 25. Co wybory pojawia się nowa partia z nowymi kadrami, za każdym razem kadry to nowi ludzie. Środowisko Korwina nie przyrasta, działacze kolejnych partii Korwina rozczarowani polityką znikają. Można odnieść wrażenie, Korwin kolejne pokolenia prawicowców zniechęca do dziań politycznych, i robi to tak skutecznie, że ci zniechęceni mają taką awersję do polityki, że się w nią nie angażują, i skłóceni z poprzednim pokoleniem zniechęconych nie potrafią nic wspólnie zdziałać.
Oczywiście są też i inne środowiska. Jednak i one nie mogą z PiS konkurować. ONR i MW świadomie zrezygnował z aktywności partyjnej i parlamentarnej. Lokalne organizacje narodowców nie współpracują ze sobą na poziomie ogólnopolskim. Ruch Narodowy robi wrażenie jakby przegapił swój czas i w ogóle się nie zorientował, że taka sytuacja miała miejsce.
I niestety realia są takie, że dla PiS (który nie obniża podatków i nie likwiduje szkodliwych przepisów, co jest konieczne dla przetrwania i rozwoju Polski) nie ma żadnej alternatywy po prawej stronie (po lewej alternatywa jest – ale o wiele gorsza od PiS). Barwnych liderów felietonistów, trudno uważać za jakąkolwiek alternatywę, nie mają oni ani programu, ani planu, ani kadr, ani woli współpracy z innymi. W takiej nieciekawej sytuacji nie wolno jednak się poddawać, trzeba rozpocząć dyskusję programową, i wokół tworzonego programu się integrować, trzeba zdecydować jakie wyzwania stoją przed Polską i Polakami, i jak tym wyzwaniom sprostać. Trzeba się integrować wokół idei a nie wokół ułomnych ludzi.