W 2018 roku są wybory samorządowe. Wszyscy wiemy kto te wybory przeprowadza - cały ciężar organizacyjny spoczywa na urzędach gmin, a w komisjach wyborczych biorą udział najczęściej nie tyle zapaleni społecznicy, co raczej członkowie rozmaitych sitw, które w ciągu istnienia III RP wytworzyły się wokół urzędów gmin. Tam są pieniądze, a wójt czy burmistrz jest rozdawcą beneficjów. O tym że zmiana systemu wyborczego musi nastąpić świadczy znana wszystkim mapa ukazująca ilość głosów nieważnych - i województwo mazowieckie na niej z odbiegającą od rozkładu normalnego ilością głosów nieważnych - właśnie w granicach tego województwa.
Mobilizacja społeczna, która doprowadziła do zwycięstwa Andrzeja Dudy i PiS w roku 2015 wzięła się właśnie z obywatelskiej chęci przypilnowania wyborów. Fałszerstwa wyborcze dokonywane - o czym jestem przekonany - od początku istnienia III RP wzburzyły „demos”, a w polskim odczuwaniu republikańskim, równościowym wywodzącym się z tradycji I Rzeczypospolitej i Konstytucji 3-go Maja fałszerstwo wyborcze jest nie tylko przestępstwem przeciwko wyborom, ale także wystąpieniem przeciwko równości obywateli - oburza to, że jakiś oligarcha i kacyk fałszując wybory stawia się ponad demos obywatelski. Stało się to dla Polaków nie do zniesienia.
I właśnie od czasu powstania Ruchu Kontroli Wyborów i obywatelskiego poruszenia w tej sprawie mamy w Polsce ożywienie patriotyczne podobne do tego z czasów Sejmu Wielkiego pod koniec XVIII wieku. Teraz oczywiście jest nieporównanie lepsza sytuacja niż wtedy, lecz zrąb podstawowych czynników mających wpływ na trwanie Polski jest taki sam. I dlatego trzeba przypilnować wyborów samorządowych, bo bez reformy samorządów nie zmieni się życie obywateli - zmiany w państwie zostaną zatrzymane przez sitwy lokalne i w końcu obóz zachowawczy, wrogów reform zwycięży.
Oczywiście pojawiają się głosy, ze większość rządząca ma narzędzia do tej zmiany - lecz ta większość sama tej zmiany nie przeprowadzi. Musi być wsparta przez obywateli. Nie może się powtórzyć 2006 rok, gdy wybraliśmy prezydenta, wybraliśmy rząd, a potem bezradnie patrzyliśmy jak Palikoty, Tuski et consortes „niszczą godnościowe podstawy tej prezydentury”. Wtedy nie zdawaliśmy sobie do końca sprawy jak potężny jest aparat przemysłu nienawiści, którego siła ujawniła się po Smoleńsku. Teraz wiemy i musimy się zmobilizować, żeby przypilnować wybory przed fałszerstwami dokonywanymi przez wrogów wolności.