Wyjście Wielkiej Brytanii z UE a polska racja stanu
Jak podaje „Der Spiegel”, David Cameron miał zagrozić Angeli Merkel rychłym wystąpieniem Wielkiej Brytanii ze struktur Unii Europejskiej. Reakcja Londynu ma stanowić odpowiedź na poparcie przez Niemcy kandydatury Junckera, zwolennika UE jako państwa federalnego, na stanowisko szefa Komisji Europejskiej.
Wspomniany „szantaż” ponownie ożywił temat przyszłości relacji na linii Londyn-Bruksela, które były trudne przez większość toku historii Wspólnoty. Przy tej okazji warto zadać sobie pytanie – co dla Polski oznaczałoby coraz bardziej prawdopodobne wyjście Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej?
Bez wątpienia, wbrew zgodnym twierdzeniom eurokratów, Wielka Brytania nie straci na opuszczeniu Unii. Zjednoczone Królestwo jest mocarstwem atomowym, stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ, globalnym graczem handlowym oraz szóstą największą gospodarką świata.
Tak potężnemu państwu ograniczenie suwerenności z jakim wiąże się członkostwo w UE raczej zawadza, szczególnie wobec wzrostu wspieranych przez Niemcy tendencji federalistycznych. Ostatecznie to raczej Unia Europejska straci na brytyjskiej secesji, niż na odwrót.
Pewnym pozostaje także, iż w razie zorganizowania referendum w sprawie członkostwa w Unii zdecydowana większość Brytyjczyków zagłosuje za wystąpieniem. Na taki wynik wskazują wszystkie prowadzone na Wyspach badania opinii publicznej. Z tego powodu UKIP Nigela Farage’a zwyciężył w ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego, a premier Cameron obiecał zorganizowanie plebiscytu nad członkostwem w UE do 2017 r.
Całkowicie odrębną kwestią jest polska racja stanu, dla której opuszczenie Wspólnoty przez Zjednoczone Królestwo stanowi olbrzymie zagrożenie. Bez wątpienia nadchodzące lata będą okresem przełomowym, kiedy to rozstrzygnie się finalny kształt UE. Wielowymiarowa destabilizacja w Europie może paradoksalnie stać się argumentem zwolenników federacji, szermujących głupim hasłem „więcej Europy” jako rozwiązaniem wszystkich problemów. Wykorzystując kryzys finansowy w strefie euro Niemcy domagają się, by państwa coraz mocniej rezygnowały z suwerenności, stając się za dodatkowe pieniądze protektoratami Berlina.
Taką Europą nie jest zainteresowany Londyn, wielokrotnie stanowiący głos rozsądku w coraz bardziej zdominowanej przez Niemcy Unii. Brytyjczycy chcą, by UE na powrót stała się Europą Ojczyzn, czyli porozumieniem wolnych państw na rzecz swobody przepływu osób, usług i kapitału. Jest to chyba jedyny dość silny naród, by stanowić w ramach UE realną przeciwwagę dla niemieckich zakusów.
Niestety Zjednoczone Królestwo, w przeciwieństwie do Polski, ma odpowiednio duży potencjał by funkcjonować poza Unią. W razie niepowodzenia zapowiadanej przez Camerona renegocjacji traktatów Brytyjczycy mogą pożegnać się z Brukselą. Nasz kraj, leżąc między Rosją a Niemcami, znajduje się w bardzo trudnej sytuacji geopolitycznej, która nie pozwala nam na tak zdecydowane kroki.
Powinniśmy sobie uświadomić, że jeśli Wielka Brytania opuści Unię, to stracimy najpoważniejszego sojusznika w walce o to, by UE zamiast stać się federacją powróciła do swoich korzeni.
Sergiusz Muszyński
Źródło: prawy.pl