Premier Rosji Władimir Putin oskarżył w czwartek USA o inicjowanie protestów po niedzielnych wyborach parlamentarnych. Jego zdaniem z funduszy zagranicznych na konta opozycji wpłynęły setki milionów dolarów, mające posłużyć do zmiany przebiegu wyborów.

Putin zarzucił ponadto sekretarz stanu USA Hillary Clinton, że krytykując przebieg wyborów w Rosji „dała sygnał” niektórym opozycjonistom, ci zaś „usłyszeli ten sygnał i zaczęli działać”.
 
Putin, który kandyduje w wyborach prezydenckich, wyznaczonych na 4 marca 2012 roku, mówił o tym na spotkaniu z aktywistami Ogólnorosyjskiego Frontu Narodowego (ONF), skupiającego prokremlowskie organizacje kombatanckie, młodzieżowe, kobiece, związkowe i biznesowe.
 
Oświadczył przy tym, że Rosja „musi chronić” swoją „suwerenność” poprzez zapobieżenie wtrącaniu się obcych mocarstw w wewnętrzne sprawy Rosji. - Sądzę, że Putin jest teraz dla Rosji groźny. On stracił poczucie rzeczywistości. Uważa się za geniusza. Jest przekonany, iż lepiej zna Rosję niż ktokolwiek inny – powiedział w jednym z wywiadów Gleb Pawłowski, były specjalista Putina od PR. Pogląd ten podzielają polityczni przeciwnicy obecnego premiera.

Prof. Szaniawski: Rosja zawsze marzyła, by graniczyć z Niemcami - wywiad >>
 
W Rosji trwają protesty opozycji, która uważa, że wygrane przez Jedną Rosję niedzielne wybory parlamentarne zostały sfałszowane. Do Moskwy władze ściągnęły 51 500 funkcjonariuszy policji i innych służb. Ponad 120 z prawie 2000 aktywistów zostało skazanych na 15 dni aresztu za niewykonywanie rozkazów policji.

Największa demonstracja zaplanowana jest na sobotę. Władze zezwoliły, aby udział wzięło w niej najwyżej 300 osób, tymczasem na społecznościowych portalach internetowych już zarejestrowało się ponad 50 000 chętnych.

Anna Wiejak
Źródło: RIA Nowosti
fot. sxc.hu